Część 35

5.2K 274 23
                                    


Eda

Pchnęłam drzwi i rozejrzałam się po otoczeniu, nie wiedząc, co ze sobą począć.

Ręce drżały mi od adrenaliny płynącej w moich żyłach. Nie mogłam wyrównać oddechu.

Dlaczego to tak bardzo bolało?

Nadal kochałam Hanka, ale czasami miłość nie wystarczała. Miłość nie jest odpowiedzią na wszystkie problemy – w takie banialuki mogą wierzyć tylko dzieci.

Czułam, jak po policzku spływa mi łza. Strąciłam ja szybkim ruchem dłoni. Nie mogłam się tu rozkleić. Nie przed klubem. Nie, kiedy Hank mógł wyjść w każdej chwili.

Zrobiłam dwa kroki przed siebie i obróciłam się szybko, gdy usłyszałam, że otworzyły się za mną drzwi. Odetchnęłam, gdy ujrzałam w nich Brandona.

– Spokojnie, Eda. To tylko ja – powiedział jak do bezbronnego kociaka, podnosząc ręce do góry. W prawej miał moją torebkę.

Wyciągnęłam po nią dłoń i odkryłam, że wciąż trzymam w niej broń.

Jęknęłam. Skierowałam ją szybko w ziemię.

– Zabierz to ode mnie – powiedziałam, ledwo powstrzymując szloch.

Szybko ją ode mnie odebrał, zabezpieczył i schował na swoje miejsce.

Opatuliłam się własnymi ramionami, jakbym czuła niewyobrażalny chłód, jednak dobrze wiedziałam, że nie pochodzi on z październikowego powietrza.

Brandon westchnął i podszedł do mnie bliżej. Złapał mnie za ramiona i poprowadził mnie do samochodu.

– Odwiozę cię.

Szybko pokręciłam głową.

– Nie chcę nic więcej od Hanka. Od teraz będę już dbać sama o siebie.

Nie przyjmując tego do wiadomości, otworzył mi drzwi do samochodu.

– Nie robię tego dla Hanka, a dla ciebie. Nie wysłał mnie tu. Sam przyszedłem. Wsiadaj do środka.

Posłuchałam go. Nie, że miałam jakiś inny wybór. Moje nogi mnie przeklinały. Zresztą dalej nie czułam się za świetnie.

Trzy sekundy później znalazł się na miejscu kierowcy.

Ściągnęłam w końcu te szpilki i jęknęłam.

Skóra była zdarta do krwi. Świetnie. Taka wisienka na torcie dwóch ostatnich dni. Brandon również syknął.

– Może zatrzymać się w aptece?

Przemyślałam to i szybko pokręciłam głową.

– Nie, muszę jechać do lekarza. Wszystko mnie boli. A co jeśli ten facet mnie... – Przełknęłam ślinę. – Wiesz.

Brandon pokiwał poważnie głową i westchnął.

– Wiesz, że w szpitalu będą musieli powiadomić policję i będą musieli cię przesłuchać. Później moglibyśmy ich nakłonić do zakończenia sprawy, ale po co masz się spowiadać jakiemuś obcemu człowiekowi. Mamy własnego prywatnego lekarza. Mogę zawieść cię do jego kliniki.

Miał rację. Policja nic tu nie zdziała. W dodatku pomimo wszystko nie chciałam sprawiać Hankowi problemów. Byłam zawiedziona, a nie wkurzona. Chyba nie miałam w sobie siły na złość. Nie chciałam się na nim mścić. Chciałam tylko zapomnieć.

– Mówiłam, że nie chcę nic od...

Nawet nie dał mi dokończyć.

– To nie Hank jedzie tam z tobą. Ja się tym wszystkim zajmę, Eda – powiedział, zaciskając zęby. Wyglądał na wściekłego i nie rozumiałam dlaczego. Skoro nie chciał mi pomagać, to po co to robił?

My baby shot me down - ZAKOŃCZONEजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें