Część 9

8K 370 56
                                    

Hank 

Siedziałem nad papierami związanymi z klubem, gdy nagle zadzwonił do mnie telefon. Zmarszczyłem brwi, widząc nieznany numer.

– Daniels, słucham – odebrałem twardo.

Na początku zastała mnie cisza. Spojrzałem na ekran, czy na pewno połączenie trwało. Zmarszczyłem brwi. Już miałem odłożyć telefon, ale usłyszałem miękki oddech.

– Hej... tu Eda.

Odłożyłem papiery i przekręciłem się na krześle, by rozsiąść się wygodniej. A to ci niespodzianka.

– Witaj, kochanie. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się twojego telefonu – zamruczałem.

Wczoraj dałem jej ogon, by dowiedzieć się o niej trochę więcej. Tuż po dwudziestej zamieniłem się z moim człowiekiem, który stał właśnie na parkingu przed apartamentowcami. Wcześniej po południu Jasper przekazał mi kilka informacji na jej temat. Także to, że miała chłopaka. Czy mnie to obchodziło? Nieszczególnie.

Czułem się dziwnie obsesyjnie w stosunku do kobiety, którą znałem od dwóch dni. Chciałem ją poznać bliżej i pokazać jej, że jestem lepszym wyborem. Cholera, według akt byli razem trzy lata, a on nawet pierścionka nie włożył na jej palec, by pokazać, że jest jego. Dureń.

Obstawiałem, że ten apartament należał do niego. Facet, który śledził ją całe popołudnie, powiedział, że przyszła tam wystrojona. Musiała więc przyjść do niego.

Gdy mi to powiedział, musiałem opanować zazdrość. Ona była moja, ale jeszcze tego nie wiedziała. Chciałem poczekać na nią, by zobaczyć, czy uda mi się jeszcze tego samego dnia z nią porozmawiać. To były tortury. Wiedza, że jest tam ze swoim facetem, a ja nie mogę nic zrobić... To i tak było jednak lepsze niż siedzenie w domu i wyobrażanie sobie wszystkiego, co tam robili.

Na moje szczęście nie trwało to długo. Pięć minut po tym jak przyjechałem, zauważyłem, jak wyjeżdża z piskiem opon z parkingu podziemnego. Pojechałem za nią, licząc na to, że gdzieś się zatrzyma po drodze. I tak też było.

Wysiadła ze swojego samochodu zła jak osa. Uspokoiła się dopiero wtedy, gdy weszła do sklepu i zaczęła przeglądać butelki z winem. Chyba potrzebowała rozproszenia.

I chyba pokłóciła się z chłopakiem.

Dobrze. Mogłem to wykorzystać.

Kurde, nie sądzę, że to, co do niej czułem, to miłość. Na to było za wcześnie. Ale wyraźnie czułem do niej coś, czego nie czułem do żadnej innej kobiety. Jakiś nieopisany pociąg. Nie będę przecież z tym walczył.

Do takiego samego myślenia musiałem jednak przekonać jeszcze Edę, bo zdecydowanie nie była po mojej stronie. Wczoraj znowu spuściła mnie na drzewo. To dlatego tak zdziwił mnie jej dzisiejszy telefon.

– Cóż... wiem, że wczoraj nie zachowałam się ładnie, ale chyba jesteś dla mnie teraz jedyną nadzieją. Wiem, że nie powinnam na ciebie tego zwalać. Ale ja ci pomogłam, więc możesz się odwdzięczyć, prawda? – zaczęła paplać, a ja nic nie rozumiałem. – Ten dupek nie pozwolił mi wziąć mojego telefonu z mieszkania, tylko od razu mnie wyprowadził. Jedyny numer, jaki znam na pamięć, to numer mojej matki, a nie zamierzam się jej tłumaczyć. Twój miałam zapisany na ręce. Rozumiesz sytuację?

Jęknąłem.

Nie rozumiałem.

Wstałem z krzesła i skupiłem się na jej słowach.

Potrzebowała pomocy – to zrozumiałem.

– Edo, kochanie. Uspokój się i wytłumacz mi, co się stało – poprosiłem. Przynajmniej ja musiałem zostać racjonalnym i spokojnym.

My baby shot me down - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz