𝐙𝐚𝐫𝐲𝐳𝐲𝐤𝐮𝐣𝐞𝐦𝐲

191 10 1
                                    

12.11.1940 ~Warszawa~

Od kilku dni stan psychiczny Tośki coraz bardziej ulegał pogorszeniu. Tadeusz uległ Tośce i nie zapisał jej do psychologa, jednak gdzieś w głębi duszy czuł że popełnia błąd. Postanowił działać sam.

- Antosia wstawaj, Ty wiesz która jest godzina? - zapytał stając w wejściu do ich sypialni

- Nie, weź mnie na ręce - mruknęła dziewczyna po czym przewróciła się na drugi bok

Chłopaka przytkało, spodziewał się że będzie ten sam scenariusz co od kilku dni. Jednak nie chciał się zbytnio nastrajać na poprawę żeby się potem nie zawieść.

Nie pozostało mu nic innego jak iść i wziąść ją na ręce w stylu panny młodej. Tak też więc zrobił i w kuchni postawił ją obok stołu. Dziewczyna się przeciągnęła po czym usiadła na krześle.

- Co z weselem? - zapytała Tośka a Tadeusz który myślał że się przesłyszał przypadkowo upuścił szklankę która rozbiła się w drobny mak

- Oj kaleko - westchnęła dziewczyna, przewróciwszy oczami

- Odnośnie wesela myślałem że narazie nie będziesz chciała bo wiesz jak wyglądała sytuacja - powiedział po czym zabrał się za sprzątanie szklanki która upuścił

- Ale już jest dobrze - odparła dziewczyna lekko się uśmiechając

Z jednej strony Tadeusz był szczęśliwy a z drugiej strony bał się że to tylko przykrywka. Bał się, że po jakimś czasie gdy rany się zagoją ten stan znów wróci. Ciężko było mu samemu pomagać jej, wiedział że Tosia potzrebuje specjalisty. Wiedział też jak dziewczyna reaguje na samo słowo psycholog.

- No to może w czerwcu? - zapytał chłopak siadając przy stole z jedzeniem

- Oo tak - powiedziała entuzjastycznie Tośka a w jej oczach zaświeciły sie iskierki

***

14.11.1940 ~Warszawa~

Była chłodna listopadowa noc, gdzieś około trzeciej w nocy. Wojenna Warszawa była już pogrążona we śnie, tylko gdzieś w oddali raz na jakiś czas dało się słyszeć głuchy strzał. Tosia spała wtulona w Tadeusza z położoną głową na jego klatce piersiowej, a on obejmował ją ręką w talii a swoją głowę oparł o jej.

Przebudził się około czwartej nad ranem, o dziwo sam w łóżku, podniósł się do pozycji siedzącej i rozglądnął się po pokoju. Nic. Tylko głucha cisza, którą przerwało wparowanie pewnej osoby do pomieszczenia. Ta osoba na pewno tam przybiegła, ciężko oddychała. Na pewno był to wysoki mężczyzna. Światło księżyca nieco oświetlało nieznajomą postać, gdy Tadeusz wytężył oczy ujrzał Alka

- Alek, co się stało? Co Ty tu robisz? - zapytał Tadeusz który był zaskoczony obecnością przyjaciela o tej porze

- Tośka...ona - nie mógł dokończyć zdania ponieważ cały czas ciężko sapał - nie żyje... Niemcy ją zastrzelili

W głowie Tadeusza dzwoniło tylko jedno zdanie " Niemcy ją zastrzelili", lecz gdzieś z tyłu słyszał głos swojej narzeczonej który wypowiadał jego imię.

Dopiero wtedy się przebudził, cały zalany potem z krzykiem. Po chwili poczuł na swoim lewym ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciwszy się zobaczył Tosię. Całą i zdrową z wymalowanym na twarzy zmartwieniem.

- Co się stało kochanie? - zapytała marszcząc brwi - Znowu miałeś ten sen?

- Skąd wiedziałaś że już kiedyś go miałem? - zapytał już nieco uspokojony chłopak

- Twój tata mi powiedział że jak miałam tyfusa to śniło Ci się że nie żyję - odparła dziewczyna

- Kocham Cię Kotwicka - rzekł chłopak

- Ja Ciebie też Kotwicki, ale teraz spać bo widzę że Ci się już głupoty śnią - odparła dziewczyna

Czy to oznaczało że już teraz wszystko będzie dobrze?



Serwus!

Co tam? Jak tam? Jak emocje po najnowszym rozdziale? Jak myślicie czy teraz już wszystko będzie dobrze u naszych bohaterów? Przepraszam za długą nieobecność ale tak jak ostatnio wspominałam w listopadzie trafiłam do szpitala i moje zdrówko nieco się pogorszyło. Mam też dużo nauki (ehh uroki liceum). Z racji tego że zbliżają się święta szykuję dla Was niespodziankę.

Kotwickaa, Czuwaj!

𝐙𝐝𝐨𝐛𝐲𝐭𝐞 𝐬𝐞𝐫𝐜𝐞 𝐝𝐨𝐰ó𝐝𝐜𝐲 [𝐓.𝐙𝐚𝐰𝐚𝐝𝐳𝐤𝐢]Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora