10

237 12 3
                                    

- dotknij ją, a pożałujesz..- zagroził białowłosy stojąc za szatynem.
- Tadashi upokorzenie przy moim ojcu nie wystarczyło? Chcesz się na mnie zemścić, że doszczędnie pokonałem Cię przy moim ojcu, którego tak podziwiasz?- zapytał Satoru stojąc za plecami szatyna. Mimo że Tadashi był wysoki nie dorównywał Satoru. Tadashi odwrócił się w stronę białowłosego i podniósł lekko głowę do góry aby spojrzeć w twarz Satoru. Widząc sprzeczkę między dwoma mężczyznami wszyscy ucichli skupiając uwagę tylko i wyłączanie na nasz stolik.
- myślisz że mnie upokorzyłeś? Ha niezły żart. Nie pamiętasz? Twój ojczulek pogratulował mi, że zdołałem uderzyć Cię w noge, a ty świetny, niepokonany nie usłyszałeś od niego nawet głupiego słowa, że jest z Ciebie dumny.- stwierdził prześmiewczo szatyn dumnie stojąc przed Satoru. Białowłosy słysząc słowa Tadashiego zacisnął pięści powstrzymując się przed rozwaleniem całego budynku w drobny mak. Do tamtej pory nie zdawałam sobie sprawy, że tak łatwo można wyprowadzić z równowagi białowłosego. Każdy ma słaby punkt. Nawet ktoś tak świetny jak Satoru ale nigdy nie powiedziałabym, że jego słabym punktem jest jego rodzina. Wkońcu był najsilniejszym i "cudem" w ich rodzinie. Klan Gojo na każdym kroku chwalił się swoim potomkiem i z dumą opowiadał jak świetnym czarownikiem jest Satoru więc dlaczego nigdy nie powiedzieli mu tego na osobności?
- Nie obchodzi mnie to. Nie obchodzi mnie zdanie mojego ojca jak i całego klanu. W tym momencie obchodzi mnie tylko Rose. Jeżeli jeszcze raz ją dotkniesz obiecuje, że skopie ci twój durny ryj, a mój ojciec jedynie Cię wyśmieje.- odpowiedział nieco spokojniej luzując zaciśnięte pięści. Wytrzeszczyłam oczy słysząc wyznanie Satoru.
stawia mnie ponad swoją rodzinę? Liczę się dla niego bardziej niż jego klan? Co jest z nim nie tak?

Satoru szarpnął mnie za ramię stawiając mnie do pionu aby to on mógł usiąść na moim krześle. Usiadłszy na krześle znów szarpnął mną tak abym usiadła na jego kolanach. Mocno oplutł ręcę wokół mojej talii i położył głowę na zagięciu w szyji.
- Rose jest moja i tylko moja. Klan możesz sobie wziąć nie obchodzi mnie co się z nim stanie ani kto będzie stał na jego czele ale jeżeli spróbujesz zabrać mi moją kobietę obiecuję, że nie będziesz w stanie być przywódcą klanu Gojo- zagroził Tadashiemu przesuwając usta po mojej szyji tak, że każdy wydech z jego ust drażnił moją skóre. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa chociaż chciałam wygarnąć Satoru, że nie jestem jego. Ciepły oddech krążacy po mojej szyji hamował każdy ruch mojego ciała. Zarumieniłam się i grzecznie siedziałam na kolanach Satoru nerwowo ściaskając obcisła sukienkę. Satoru prychnął prześmiewczo nie widząc mojego sprzeciwu.
- stawiasz kobiete ponad swoja rodzine? Otrząśnij się. Pewnie to kolejna, która chcę Cię wykorzystać.- stwierdził Tadashi wytykając mnie placem. Satoru nie spodobało się stiwerdzenie szatyna. Spojrzał na niego chłodni. Tym razem lekko zdjął mnir x kolan stawiając do pionu. Podszedł do szatyn niebiezpiecznie zblizając pięści do jego twarzy.
- słuchaj. Możesz mówić o mnie wszystko co Ci się podoba. Możesz mnie wyzywać, równać z błotem ale zapamiętaj sobie. Nie masz prawa obrażać mojej kobiety. Tymabrdziej w moim towarzystwie.- wyjaśnił zdenerwowany łapiąc Tadashiego za koszulę.
- a co zrobisz? Popłaczesz się jak zawsze?- zapytał prześmiewczo Tadashi nie zważając na humor Satoru tym samym przekraczając kolejną granicę cierpliowości Satoru. Białowłosy uderzył pięścią w twarz szatyna na tyle mocno, że ten uderzył w ścianę na drugim końcu sali.
- Satoru!- krzyknełam patrząc na szatyna który leżał zakrwawiony opierając się o pękniętą ścianę. Wyminełam niebieskookiego próbując dostać się do poszkodowanego lecz ten mocno zacisnął się na moim ramieniu. Spojrzałam na niego zdenerowwana próbując wyrwać się spod ucisku.
- puść mnie! On potrzebuje pomocy!-
Krzyknełam zdenerwowana lecz Satoru patrzył na mnie obojętnie jakby życie Tadashiego było dla niego zbędne.
- wyliże się- odpowiedział obojętnie przerzucając mnie przez swoje ramię.
- wychodzimy- rzucił krótko żegnając pozostałych, którzy patrzyli na niego przestraszeni. Westchenłam ciężko. Nawet nie próbowałam wyrwać się z rąk Satoru. Zdąrzyłam się już nauczyć, że lepiej być grzeczną w jego objęciach bo inaczej będzie jeszcze gorzej.
- moja torebka...- odpowiedział smutno szukając wzrokiem torebki
- kupię ci nową- odpowiedział wkładając mnie do samochodu. Westchenłam ciężko zapinając pasy.

Gojo Satoru X Rose Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz