8

190 10 7
                                    

- Satoru puść mnie!- krzyknełam waląc białowłosego po plecach. Przylegałam do jego torsu próbując wyrwać się z objęć białowłosego lecz ten mocno zacisnął ręce na mojej tali nie dając możliwości ucieczki. Nie chciałam aby nieproszony gość zauważył nas w dość dwuznacznej sytuacji. Miałam nadzieję, że za drzwiami nie stoi żaden z uczniów Satoru. Większość z nich dotychczas nie wiedziała o moim istnieniu, nie znali mnie za dobrze. Nie wiedzieli jaka jestem. Nawet nie znali moich technik, a co pomyślą jeżeli zobaczą mnie z ich nauczycielem w takiej sytuacji.

Satoru nie reagował na moje krzyki i otworzył drzwi.
- o hej Shoko- przywitał się miło z szerokim uśmiechem. Dotychczas wtulona w zagięcie szyji Satoru odwróciłam głowę w stronę otwartych drzwi. Brązowowłosa kobieta stała jak wryta nie dowierzając w to co widzi.
-hej Shoko..- przywitałam się śmiejąc się niezręcznie i z całej siły walnełam Satoru dając mu znać, że najwyższy czas zabrać ręce na swoje miejsce. Puścił mnie, a ja stanełam na przeciwko już dorosłej przyjaciółki. Chciałam coś powiedzieć ale kobieta rzuciła się na mnie mocno przytulając . Odwzajemniłam jej ucisk i wtuliłam głowę w zagięcie jej szyji.
- czyli jednak nie żartował- powiedziała odrywając się od mojej sylwetki.
- kto nie żartował?- spojrzałam zmieszana na brunetke. Ta zaśmiała się lekko i spojrzała na Satoru z wymownym uśmieszkiem.
- potem Ci opowiem, a teraz idziemy na kolacje!- powiedziała łapiąc mnie za nadgarstek i ciągnąc w stronę szkoły.
- tylko oddaj mi ją później. Nie dostałem swojej nagrody.- powiedział zalotnie odprowadzając nas wzrokiem do furtki. Zaczerwieniłam się lekko, że Satoru bezwstydnie dzieli się o naszymi igraszkami. Shoko spojrzała na mnie a potem na niego zażenowana i ciężko westchneła.

Wyszliśmy z posesji Gojo kierując się w stronę szkolnej stołówki. Spojrzłam na przyjaciółkę. Ubrana w biały fartuch i wysokie szpilki nie przpomniała tej samej Shoko, którą zapamiętałam. Dotychczas okrągłe policzki i gładka jak u niemowlaka cera zostały zastąpione przez idelanie wyodrębnioną szczęke i worami pod oczami. Krótkie gładkie włosy urosły aż po pas będąc w małym nieładzie. Niestety jej nałóg się nie zmienił. Nadal paliła jak smok. Wyjeła już prawie pustą paczkę papierosów oferując mi jednego lecz ja grzecznie odmówiłam. Mój pierwszy raz z papierosem nie skończył się zbyt dobrze. Dusiłam się i nie mogłam złapać powietrza dlatego stwierdziłam, że lepiej nie próbować więcej.
- Wkońcu wróciłaś. Już myślałam, że się nie doczekam- stwierdziła odpalając papierosa.
- no bo miałam tu nie wracać. Ale ktoś mnie do tego zmusił- odpowiedział poirytowana na co brunetka się zaśmiała.
- on naprawdę zrobi wszystko aby jego głupie pomysły się spełniły-powiedziała zaciągając się papierosem.
- raczej jego fantazje. Nie mam pojęcia co sobie ubzdurał ale nie zamierzam tu zostać. Musisz mi pomóc- powiedzjałam patrząc się na przyjaciółkę. Shoko zdeptała nie dopalonego papierosa i spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- w czym mam ci pomóc? Nie rozumiem- spytała zmieszana.
- w ucieczce stąd. Od tego białowłosego świra. Porwał mnie. Zostawiłam swój dom, a ten próbuje mi wmówić, że to tu jest mój dom i nie mam gdzie wracać.- wytluamczyłam oburzona. Kobieta spojrzała na mnie z lekkim smutkiem w oczach.
- Doskonale rozumiem dlaczego chcesz uciec od Satoru. Kiedy Cię nie szukał to mi nie dawał żyć dlatego jestem Ci ogromnie wdzieczna za to, że zajełaś jego głowę- podziękowała śmiejąc się.
-ale... Dlaczego chcesz uciec z tego miejsca?- zapytała nieśmiało. Idąc złapałam kontakt wzrokowy z przyjaciółką po czym wtopiłam oczy w ziemie. Pierwszy raz od dłuższego czasu ktoś zadał mi pytanie na które niepotrafiłam odpowiedzieć. Z jednej strony gdy przechodziłam po szkole czułam się bezpieczna. Czułam, że jestem w prawdiłowym miejscu. Że to tu właśnie powinnam być i nie musiałam nigdzie uciekać aby zaznać spokój. Ale z drugiej strony wszystkie nieudane misje przez śmierć niewinnych ludzi czy wszelkie klątwy, które egzorcyzmowałam wprawiały mnie o mdłości. Nie chciałam widzieć cierpienia ludzi. Nie chciałam słyszeć ich błagania o życie czy prózb aby uratować ich dzieci czy rodzine. Pragnełam spokojnego życia. Założyć rodzinę. Mieć kochającego męża i dzieci, które mogłabym kochać z całego serca. Pokazywać im świat, uczyć ich nowych rzeczy i po prostu kochać tak jak nie robili tego moi rodzice. Ale czy pozostanie tutaj spełniłoby moje pragnienie?

Gojo Satoru X Rose Where stories live. Discover now