5

210 12 2
                                    

Otworzyłam oczy i podniosłam ciężko głowę, która dotychczas leżała głęboko w poduszce. Rozejrzałam się po pokoju i zamarłam. To nie był mój pokój. Ciemnoszare ściany i czarne meble nie przypomniały wystroju mojego pokoju. Co ja tu robie? Zastanawiłam się w myślach, próbując przypomnieć sobie jakim cudem wylądowałam w obcym pokoju. Sobota, dzień wolny ale byłam w pracy, zwolnił mnie, kolacja, gojo zatrzymała się na wspomnieniu o wczorajszej kolacji. No tak zostałam porawana, na dodatek Juan został pobity o matko mam nadzieje, że nic mu nie jest. Muszę do niego zadzwonić
Postanowiłam rozglądając się po dużym małżeńskim łóżku szukając telefonu. Wstałam jak poparzona z łóżka podchodząc do małej komody nad ,którą wisiało lustro.

Zdenerwowana , że nie moge znaleźć mojego telefonu, walnełam pięścią w komode. Spojrzałam w lustro. Moje powieki były całe czarne bo wczorajszej nocy nie zmyłam makijażu. Pomadka na moich ustach niechlujnie roztarła się poza granice ust sięgając gdzieniegdzie aż po brode. Popatrzyłam na swoje ciało. Nie byłam ubrana w to samo w co byłam ubrana wczorajszego dnia. Kurwa przeklełam w myślach. Satoru musiał zdjąć ze mnie wczorajsze ubrania i założył swoją białą koszulkę, która ledwo zakrywała moje pośladki. Zarumieniłam się na myśl, że dotykał mojego gołego ciała bez pozwolenia wkońcu spałam. Schowałam twarz w dłoniach próbując przed samą sobą ukryć rumieńce jakie widniały na mojej twarzy.

- o śpiąca królewna wkońcu wstała.- powiedział głos dobiegający za moich pleców. Odwróciłam głowę, która dotychczas chowała się w dłoniach i zobaczyłam białowłosego porywacza, który stał w drzwiach oparty o futrynę. Ubrany w szare dresy i białą koszulkę stał jakby nigdy nic popijając kawę. Nieułożone kosmyki białych włosów niewinnie opadały na jego czoło przez co jego oczy wyróżniały się jeszcze bardziej. Błękitne tęczówki przeszywały tył mojej sylwetki koncentrując się na moich gołych nogach. Szeroko się uśmiechnał biorąc kolejny łyk kawy ,a ja odwróciłam się w jego strone, nie pozwaląjąc niebieskim tęczówkom na dalszą rozkosz podzwiania moich lekko odsłoniętych pośladków. Cała czerowna zlustrowałam Satoru od góry do dołu,a moje ciało przeszedł dreszcz. Mimo, że był ubrany w luźne,domowe ciuchy wyglądał nieziemsko. Szare dresy idealnie podkreślały jego długie nogi, a krótki rękaw w koszulce odsłaniał jego duże umięśnione ręce.Stałam jak słup wpatrując się w jego sylwetkę . Przygryzłam dolną wargę i zacisnełam dłonie na koszulce co nie uszło jego uwadze. Odstawił kubek z gorącą cieczą na stolik obok drzwi i krok po kroku przybliżał się w moją strone. Czułam jak ciepło górującej nademną sylwetki niebezpiecznie zbliża się w moją stronę,a ja zrobiła kilka kroków w tył. Odległość między mną ,a komodą znajdującą się za mną zawężyła się do tego stopnia, że udeżyłam pośladkami o jej kraniec. Gojo zawisnął nademną kładąc dłonie na szafce tak, że po obu stronach mojego ciała znajdywała się jego ręka. Zbilżył swoją twarz do mojej przeszywając mnie niebieskimi tęczówkami. Wziełam głeboki oddech przez co w moim gardle powstała twarda gula, której nie mogłam połknąć.
- boisz się mnie?-Zapytał zalotnie lekko sie uśmiechając. Moje zielone tęczówki zagłębiły się w spojrzeniu tych niebieskich. Hipnotyzowały mnie do tego stopnia, że nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa.  A może tak naprawde to ja nie chciałam ,aby cokolwiek przeszkodziło mi w tym jakże nieziemskim senasie dlatego siedziałam cicho? Próbowałam wyjaśnić wewnętrzne niedomówienie i przypomniałam sobie jak wiele kobiet zastanawiało się nad tym samym co ja. Myśl o tym jak wiele kobiet Satoru oczarował swoim spojrzeniem wprawiła mnie o mdłości przez co moja twarz zbledła.
-nie- odpowiedziałam zniesmaczona odpychając od siebie białowłosego.
-pora na śniadanie, ubieraj się- powiedział niewzruszony Satoru.
- w co mam się ubrać? Przecież nie mam tu swoich ciuchów- wycedziałam zdenerwowana na co Satoru ciężko westchnął. Podszedł do szafy i wyjął z niej szare dresy, które rzucił w moją strone.
- masz ubierz. Później pojedziemy Ci coś kupić- powiedział lustrując moją sylwetkę
- nie będę wydawać pieniędzy na ubrania, które mam. Pozatym nie potrzebne mi bo wracam do domu- odpowiedziłam zakładając dresy.
- przecież jesteś w domu ,więc będą Ci potrzebne, a całe życie nie będziesz chodzić w moich ciuchach- odpowiedział z ubawem.
- co ty sobie wyobrażasz? Chyba jasno dałam Ci do zrozumienia, że nie zamierzam z tobą zostać ani wrócić do liceum. Mam swoje własne życie poza Tokio.- oznajmiłam zdenerwowana
- z tym przegrywem na strzała?- zapytał podnosząc brew do góry
- nie nazywaj go tak. Juan to tylko mój kolega-
- kolega? Nie widzisz tego jak się do Ciebie klei?- zapytał poirytowany
- nie obchodzi mnie to jak na mnie patrzy. Nic do niego nie czułam i nie czuje to tylko mój kolega- odpowiedziałam poirytowana.
- Lepiej dla mnie- odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Lepiej dla kogo?- zapytałam podnosząc brew do góry. Satoru uśmiechnął sie zalotnie i złapał za mój nadgarstek. Zacisnął duża dłoń moim wąskim nadgarstku i pociągnął za sobą. Wyszliśmy z pokoju przemierzając nieznane mi do tej pory mieszkanie. Duży biało-czarny salon z jadalnią znajdował się po prawej stronie od wyjścia z pokoju. Satoru zatrzymał się przed czarnymi drzwiami z małym okienkiem.
- tu masz łazienkę umyj się ,a ja zrobie śniadanie. Ręczniki masz w szafce.- wytlumaczył otwierając mi drzwi. Uśmiechnał się szeroko i odszedł odemnie idąc w stronę salonu. Zacisnełam mocno pięści i weszłam do środka biało-czarnej łazienki. Wziełam zimny prysznic aby nieco ochłonąć. Wyszłam z łazienki, a moje nozdrzą wyczuły zapach naleśników, które bardzo uwielbiałam.

Gojo Satoru X Rose Where stories live. Discover now