Szmaciana lalka

70 3 0
                                    

„Caden Tules, jest moim synem". Te słowa huczały w mojej głowie, tworząc przyprawiające o mdłości scenariusze. Wstrzymałam oddech, gdy moje oczy się zaszkliły. Mimo to nie spuściłam wzroku z lodowatych tęczówek mężczyzny.
Nastała przedłużająca się, niekomfortowa cisza. Nie wiedziałam, co mogłabym powiedzieć. Cała drżałam, moje nogi były miękkie i nie potrafiłam wykrztusić z siebie choćby słowa. Przed oczami pojawiały mi się pojedyncze mroczki. Facet przyglądał się uważnie mojej twarzy, z bijącą obojętnością.
-Ja- jak to?- wyjąkałam, nie zdolna sformułować sensownego zdania.
To nie był byle bandyta, gangster, porywacz czy ćpun. To był najniebezpieczniejszy, najgroźniejszy człowiek na świecie. 
Stałam przed pieprzonym mafiozą.
Och, co za śmieszna zbieżność losu.
-Dokładnie tak, panno Vickens. Wdając się w znajomość z Cadenem, powinnaś wiedzieć na co się piszesz- przerwał na chwilę, jakby wahając się- mój syn od zawsze był nierozważny, choć nie można mu zarzucić braku inteligencji. Wcale nie dziwię mu się, że tak bardzo pożądał twego ciała- nachylił się ku mojej twarzy- naprawdę jesteś wyjątkowo piękna, Olimpio. Jednak dążąc z tobą do porozumienia, zapomniał o jednej, niezwykle ważnej rzeczy- następne słowa, które wręcz wysyczał, słyszałam jak przez mgłę- że prędzej czy później i tak cię dorwę, a w tedy staniesz się moją własnością, z która będę robić wszystko, na co będę miał ochotę.
Następnie lekko odsunął się ode mnie, a na jego usta wpełzł ten obrzydliwy uśmiech. Wbiłam wzrok w punkt przed sobą, z lekko rozchylonymi ustami.
Nie pamiętam dokładnie momentu, gdy po moim policzku spłynęła pierwsza łza. Czułam się pusto. Obco, jakbym nie uczestniczyła bezpośrednio w tym całym zdarzeniu, tylko obserwowała to zza grubego szkła.
Ten człowiek mnie umyślnie ranił do żywego. Samymi słowami. I już w tedy wiedziałam, że najgorsze dopiero przede mną, ponieważ on jeszcze nic nie zrobił, jedynie mówił.
A czyny, zawsze są gorsze.
Wróciłam wzrokiem do jego parchatej, budzącej odrazę twarzy. Spojrzałam na niego z mocą nienawiści, podczas gdy on dalej się mi przyglądał, nie ukrywając swojego chorego rozbawienia.
-Dlaczego?- warknęłam i zrobiłam krok w przód, unosząc wyżej podbródek- dlaczego, mi to robisz? Przecież ja niczym nie zawiniłam!
Czułam jak puszczają mi wszystkie hamulce, a złość połączona z adrenaliną, zaczyna płynąc w moich żyłach.
-To nie ja tego chciałam, tylko Caden- zatrzymałam się przed facetem, gdy dzielił nas marny metr- więc rozmawiaj ze swoim durnym synkiem! Nic nie wiem o waszym świecie, bo do niego kurwa nie należę! Żyje swoim spokojnym, poukładanym życiem! Owszem, przespałam się kilka razy z Cadenem, ale to nic nie znaczy. Nie prosiłam się o to. I nie chcę tego. Nie interesuje mnie on i jego jebane życie!- wykrzyczałam, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z mafiozą.
Widziałam jak jego twarz momentalnie tężeje, a oczy nabierają jeszcze większego chłodu. Obrzydliwy uśmiech znikł z jego warg, a ciało widocznie się spięło.
Ale nie wzbudziło to we mnie strachu. Nie zamierzałam się cofnąć, ani spuścić swojego gardzącego spojrzenia. Jak mam umrzeć, to przynajmniej niech wie, co myślę.
Tak bardzo chciałam, aby moje słowa zagnieździły się w jego głowie jak tatuaż. Aby wiedział, jak paskudnym człowiekiem jest. Jak nie wartą osobą.
Ale niestety, moje życie było dla mnie zbyt okrutne, aby to marzenie się spełniło.
-Uważaj na słowa, Vickens- warknął oschle, odwracając przeszywające spojrzenie z mojej twarzy, które przekierował na mężczyzn stojących za mną.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że żaden z nich nie trzymał już mojego przedramienia.
-Panienka Vickens, będzie teraz pod moją opieką- powiedział, a jego kącik ust drgnął w tym swoim obrzydliwym uśmiechu, którym jawie gardziłam.
Siwowłosy powrócił wzrokiem do mojej twarzy, po czym mocno zacisnął dużą dłoń na moim łokciu.
Szarpnęłam się, próbując wyrwać ręce z jego uścisku, który obezwładniał moje ruchy kończyn.
Facet odwrócił się i ruszył w ciemny głąb korytarza. Nawet nie próbowałam uciekać. Rozumiałam, że to nie ma sensu, nieznajomy jest ode mnie wiele silniejszy. Moje szarpanie się może poskutkować jedynie tym, że będzie mnie ciągnął po podłodze. Wole zachować siły na później, gdy naprawdę mogą być one potrzebne.
Przecież nie miałam zielonego pojęcia, gdzie ten mężczyzna mnie prowadzi.
Z każdym kolejnym krokiem, moja nagła pewność siebie i odwaga, ulatywała coraz bardziej, aż w końcu jej obecność zostawiła po sobie jedynie nicość.
Błagam, jeśli ten facet chce mnie zamordować, to niech zrobi to już teraz i oszczędzi mi cierpień.
-Wchodź- rozkazał, zatrzymując się pod dużymi, połyskującymi złotem drzwiami.
Otworzył je i wskazał dłonią, abym ruszyła pierwsza. Niepewnie przekroczyłam próg pokoju.
W środku wszystkie ściany były czarne, stał tu jeden brązowy regał, na którym widniał całkiem duży zegar.
Natomiast mój wzrok przyciągało ogromne łóżko. Stało na złotych nóżkach, pościelone czerwoną kołdrą oraz poduszkami, a nad nim wysiał biały baldachim, który przykrywał znaczną cześć łóżka.
Prawie podskoczyłam, gdy siwowłosy zamknął za nami drzwi. Przekierowałam na niego spojrzenie.
Jego tęczówki dalej były chłodne, ale teraz widziałam w nich jakąś tajemniczą iskrę. Na ustach gościł mu ten obrzydliwy uśmiech, który tak szybko zdążyłam znienawidzić. Przez chwile nieruchomie staliśmy, z mocą przyglądając się swoim twarzom.
Mężczyzna przerwał kontakt wzrokowy, gdyż jego przeszywające spojrzenie padło na mój dekolt, później biust i coraz niżej...
Zrobił pewny krok w przód, na co cała się spięłam, ale dalej stałam nieruchomie. Wiedziałam, że powinnam uciekać. Tylko gdzie?
Byliśmy sami, zamknięci w małej sypialni, a klucze posiadał tylko on. Moje kończyny zesztywniały, nie byłam w stanie ruszyć choćby palcem. Mogłam tylko stać z bladą twarzą i wielkimi źrenicami sięgającymi podkówek. Facet zatrzymał się tuż przede mną, mierząc wzrokiem każdą część mojego ciała.
Mój oddech przyśpieszył, a serce waliło jak oszalałe. Spojrzał w moje oczy ostatni raz, po czym przyłożył duża dłoń do moich ud. Sunął ręka coraz wyżej, rozkoszując się. W końcu dotknął mojej cipki, cicho jęcząc.
-Proszę, nie..- szepnęłam cichutko.
Byłam taka naiwna.
Taka głupia.
Taka słaba.
Przymknęłam oczy, czując piekące pod powiekami łzy. Mafioza powoli zsunął ze mnie sukienkę, po czym pociągnął mnie w stronę łóżka.
Zaparłam się. Złapałam się regału, który stał tuż za mną. Czułam, że mężczyzna jest chwilowo osłabiony, dlatego wykorzystałam to i wyrwałam dłoń z jego uścisku. Cicho wypuściłam powietrze, starając się odzyskać kontrolę nad własnym ciałem.
Widziałam, jak twarz mężczyzny momentalnie tężeje, a tęczówki nabierają chłodu. Był wściekły.
Ruszył w moją stronę.
Nie, nie, nie, przestań.
Skuliłam się kącie pomieszczenie, patrząc na niego z przerażeniem.
Facet złapał mocno za moje przedramię, zaciskając z mocą na nim swoje palce. Patrzył na mnie z nienawiścią. Nasze nosy niemal się ze sobą stykały.
Starałam się być silna, ale nie potrafiłam.
Czułam, jak po moim rozgrzanym policzku spływa łza, a za nią następna, aż moje oczy były przekrwione a policzki mokre.
-Nie znoszę sprzeciwu- szepnął mi do ucha- bądź grzeczną dziewczynką, to postaram się być w miarę delikatny.
Zacisnęłam szczękę na jego słowa i odchyliłam głowę.
-Proszę, nie rób mi tego... błagam- powtarzałam jak mantrę, na co mężczyzna jedynie zaśmiał się szyderczo, po czym z dwa razy większą siłą pociągnął mnie do łóżka i rzucił na materac.
Jak szmacianą lalkę.
Spojrzałam na niego załzawionymi oczami, ale on to zignorował. Rozchylił moje uda, po czym zerwał ze mnie stringi. Zaczął muskać palcami moją łechtaczkę.
Bolało. Bolało cholernie mocno.
Z każdą kolejną sekundą mój oddech był coraz słabszy. Mężczyzna rozpiął swój pasek i spodnie.
-Proszę...- szepnęłam- nie rób mi tego, błagam...
Facet prychnął szorstkim śmiechem.
-Jesteś taka naiwna, panienko Vickens- pokręcił głową, po czym nachylił się nade mną, a nasze twarzy dzieliły milimetry- i taka kurewsko piękna.
Przymknęłam powieki, nie wytrzymując jego ciężkiego spojrzenia.
-Koniec zabawy- warknął.
Szybko uniosłam głowę i nim zdążyłam cokolwiek zrobić, siwowłosy wszedł we mnie, sprawiając mi przy tym niewyobrażalny ból.
-Ała- syknęłam.
Po moich policzkach spływały kolejne partie słonych łez. Mężczyzna poruszał biodrami, cicho przy tym jęcząc.
Zamknęłam oczy, gdy zaczął sunąć językiem po moich piersiach.
Nie miałam jak się bronić. Nie mogłam nic zrobić.
Po prostu leżałam, ledwo kontaktując. Przy życiu, trzymała mnie już tylko ta pieprzona świadomość.
Uchyliłam niepewnie powieki.
Facet zabawiał się dolną partią mojego ciała, gdy ja zbierałam w sobie ostatki sił.
Na szafce nocnej stoi duża, biała lampka, gdybym tylko...
A co jeśli mi się nie uda?
Mafiozą nagle przyspieszył tempo, na co znów cicho załkałam. Był odcięty od rzeczywistości. Czuł upragnioną rozkosz. Jego rozum, spostrzegawczość i logiczne myślenie odpłynęło.
Muszę walczyć.
Podciągnęłam się delikatnie na łokciach, tak że prawie dotykałam głową ściany za nami. Mężczyzna był zbyt pochłonięty, aby zauważyć ta zmianę. Odchylał głowę do tyłu, a jego zamglone tęczówki uciekały mu w bok. Miałam szansę.
Nie myśląc już nad tym więcej, sięgnęłam po ciężką lampę. Siwowłosy otworzył szeroko oczy, gdy zorientował się co trzymam w ręce.
Ustał. Przestałam czuć ten przeszywający ból. Wysuwał się ze mnie.
Zamachnęłam się, po czym z całej siły przywaliłam mężczyźnie w głowę. Lekko się zakołysał i zsunął na podłogę.
Ja również nie znajdowałam się już na łożku. Prędko wyszłam z pokoju na zesztywniałych kończynach.
Biegłam przed siebie, przemierzając ciemny i długi korytarz. Ale nie było nigdzie tych pierdolonych schodów.
Zamiast tego trafiłam na rozdwojenie drogi.
I co teraz?
-Stój, ty suko!- usłyszałam za sobą wściekły krzyk mafiozy, który obijał się echem.
Nie zastanawiając się już, ruszyłam w prawą stronę.
To było jak labirynt. Wszędzie panował półmrok.
Ściany obite złotym wykończeniem, ciągnęły się w nieskończoność. Kręciło mi w głowie, od płynącej w żyłach adrenaliny i bólu.
Wszystko zagłuszał mój szum w uszach. Serce obijało mi się o żebra, a oddech był nierównomierny.
Jednak nie podawałam się. Biegłam przed siebie. Dopiero gdy zobaczyłam ścianę parę metrów przede mną, zamarłam.
Krzyki mężczyzny były coraz bliżej. Z każda sekundą, mój koszmar stawał się jawą.
Upadłam. I teraz zdałam sobie sprawę, że to nie pierwszy raz gdy upadłam.
Z hukiem obiłam kośćmi o twardą podłogę. Zacisnęłam powieki i pozwoliłam, aby dłonie mafiozy znów spoczęły na moich pośladkach. Włożył boleśnie palce w moją łechtaczkę. Wypowiadał słowa, których nie rejestrowałam.
Byłam zbyt słaba.
Gdy siwowłosy pociągnął za moje włosy, odchylając moją głowę w tył, wydałam z siebie krzyk.
-Puszczaj- warknęłam prosto do jego ucha.
Stykaliśmy się twarzami. Mężczyzna patrzył na mnie z rozkoszą w lodowatych oczach. Głośno sapał, a jego dolną warga była rozcięta.
-Błagaj, mała- szepnął.
Zacisnęłam szczękę i nie myśląc nad konsekwencjach swoich słów, syknęłam:
-Pierdol się, skurwielu.
-Wiesz, że nie lubię sprzeciwu- szarpnął mocniej moimi włosami- ale muszę przyznać, że tak zajebiście mnie tym podniecasz, Olimpio.
Ledwo przełknęłam ślinę, co nie uszło uwadze faceta.
-A teraz, położę cię.
Dokładnie tak jak powiedział, tak zrobił.
Puścił moje włosy, co przyjęłam z ulgą i bezwładnie opadłam na podłogę.
Czułam jego gorący oddech na swoje szyi, gdy przekręcał mnie na plecy. Wisiał nade mną, podpierając ręce z obydwu stron mojej głowy.
Nogi mężczyzny leżały pomiędzy moimi, a jego twardość czułam na wewnętrznej stronie uda.
Z mocą patrzył w moje oczy, nie kryjąc obrzydliwego uśmiechu na ustach, na którego widok, żółć podchodziła mi do gardła.
-Tym razem, zrobię to powoli- nachylił się- ale mocniej.
Nie minęła nawet sekunda, gdy jego kutas ponownie wchodził do mojej cipki.
Nie krzyczałam. Byłam cicho, tak jak tego chciał.
Czyżbym się poddała?
Czy może po prostu jestem pieprzniętą wariatką, która mimo że w środku rozpada się na milion kawałków, ma kurewską ochotę śmiać się, a zarazem płakać ze swojej bezsilności?
-Rozluźnij się- wydyszał.
Przed oczami mi ciemniało i czułam, że zaraz całkowicie odpłynę. Serce obijało mi się boleśnie o zebra, gdy mężczyzna bardziej docisnął mnie do twardej podłogi. Wolno kręcił biodrami, ściskając przy tym moje piersi.
Nawet nie zarejestrowałam momentu, gdy moje ciało rozluźniło się, a w głowie majaczyła jedynie czarna, pusta plama. Czułam się jak po dużej dawce kokainy.
-Tak- jęknął- grzeczna dziewczynka.
Nachylił się bliżej mojej twarzy, po czym boleśnie przygryzł moje sutki.
Cierpiałam, cierpiałam cholernie mocno ale to zawsze boli. Te wspomnienia od tak nie wymażą się z mojej pamięci.
Tylko dlaczego bolało tak samo jak za pierwszym razem? Jak w tedy gdy miałam czternaście lat?
Kurwa, dlaczego?!
Facet przyspieszył tempo, a tok łez polał się z moich przymkniętych oczu.
Gwałtownie zatrzymał się. Przestał się poruszać, a ja przestałam go czuć. Z jego ust wydobył się głośny wulgaryzm. Poczułam, jakby ktoś pociągnął za moje ciało, po czym w całym korytarzu rozniósł się huk.
I właśnie to mnie otrzeźwiło.
Otworzyłam szeroko oczy i na drżących rękach, podniosłam się do pozycji siedzącej.
Byłam naga. Naga i poraniona. Ale to nie ten widok sprawił, że moje serce przestało bić, a ja zapomniałam o podstawowej funkcji życiowej, jakim jest oddychanie.
Albowiem dzieliło mnie parę kroków od wysokiego, postawnego mężczyzny o szerokich barkach.
Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w nienaturalnie szybkim tempie.
Tym mężczyzną był nie kto inny, jak pieprzony Caden Tules.
Przyglądał mi się swoimi czekoladowymi tęczówkami, pod których mocą kuliłam się.
Chłopak niepewnie poruszył się w moją stronę, na co posunęłam się w głąb korytarza.
Czułam swoją słabość.
On ją czuł.
Nawet nie próbowałam stawać, bo moje nogi były miękkie jak z waty, a czucie straciłam w nich już jakieś dobre kilkanaście minut wcześniej.
Każda próba wstania skończyła by się upadkiem.
Caden jednak nie przejął się moja postawą i z kamiennym wyrazem twarzy oraz mocno zaciśniętą szczęką, w kilku krokach znalazł się tuż przy moim nagim ciele.
Jego oczy były inne niż zwykle, takie.. puste.
Nachylił się nade mną, po czym niepewnie wyciągnął dłoń w moim kierunku.
Moje oczy zaszkliły się, a w głowie panował mętlik.
Przecież się go nie boję. Przecież nic mi nie zrobi.
Więc jak wytłumaczyć moje żałosne zachowanie?
Caden obwiniał swoje długie, chude palce w okół mojego nadgarstka. Starałam się ukryć dreszcz, który przebiegł po moich płacach na ten dotyk.
Wzrok miałam wbity gdzieś w podłogę, podczas gdy on nie spuszczał ze mnie swojego czujnego spojrzenia. Dostrzegłam przy jednej z spod ścian, półprzytomnego mafiozę. Z jego skroni spływała ścieżka krwi. Patrzyłam na niego z obrzydzeniem. Jakoś nie za bardzo przejął mnie ten widok.
-Mogę?- zapytał zachrypniętym głosem.
Nieśmiałe pokiwałam głową, wracając do przyglądania się jego idealnej twarzy.
-Nie o to mi chodzi, Olimpia. Muszę mieć dokładną odpowiedź.
Wypuściłam drżący oddech z moich ust.
-Tak- sama nie poznałam swojego głosu. Nie brzmiał jak ja. Był taki słaby, cichy, załamujący się.
Brunet nie czekając na nic więcej, wsunął dłonie pod moje uda i podniósł mnie na rękach.
Przylgnęłam głową do umięśnionego torsu chłopaka.
Słyszałam bicie jego serca, a ciepło ciała Caden'a rozgrzewało moje zmarznięte i nie sprawne do jakiegokolwiek ruchu.
Moje powieki były ciężkie i same opadały.
Policzki piekły mnie niemiłosiernie od kolejnych przypływów łez, których już nawet nie czułam ani nie kontrolowałam.
Chłopak szedł szybko przed siebie, niosąc mnie jakbym nic nie ważyła, zmierzając w nieznanym mi kierunku.
Co chwilę uważnie spoglądał na moją pewnie zaczerwienioną twarz, ścierając na bieżąco świeże łzy.
-Już, spokojnie, jesteś bezpieczna. Zaraz będziemy w domu, królewno- szeptał kojąco.
Jeszcze przez ułamek sekundy chłonęłam jego uspokajający zapach wody kolońskiej, skupiony wyraz twarzy i mocno zarysowane kości policzkowe, po czym zamknęłam powieki. Ufałam mu.
Czułam dłoń bruneta, którą masował mnie po głowie. Byłam już gdzieś w połowie jawy a snu.
Całkowicie odpływałam.
Byłam bezpieczna.
Caden Tules nie jest już tylko moim prywatnym koszmarem, ale i ratunkiem.

Hejka misiaczki✨💗! Jak tam mija życie? U mnie nawet dobrze. Ten rozdział był dla mnie trudny do napisania i pierwszy raz opisywałam sceny przemocy seksualnej, dlatego bardzo przepraszam za to że brzmi to amatorsko i błędy które zawiera, ale naprawdę starałam się. Mimo wszystko jestem dumna z efektów swojej pracy i cieszę się, że udało mi się dodać ten rozdział równo w czasie, po dwóch tygodniach, czyli tak jak zapowiadałam💗
Następny rozdział pojawi się też tak za 2 tygodnie (maks ok. 3)
Do zobaczenia gwiazdeczki, kocham i trzymajcie się✨💗💋!

We fell into a raging flame Where stories live. Discover now