Polecenie

114 5 7
                                    

Pod pretekstem złego samopoczucia, wróciłam wcześniej z galerii niż moi znajomi. Ja po prostu nie rozumiem, jak to się dzieje że tak bardzo go nienawidzę, a jednak wystarczy jego dotyk, abym była wstanie rzucić się na kolana i błagać aby mnie wypieprzył. Czułam się skołowana, oszołomiona, jakby zajście w toalecie było moim snem.
Analizowanie dzisiejszego dnia przerwał mi głośny szloch mamy dochodzący z salonu. Niemal od razu zbiegłam po schodach na dół, gdzie zastałam obydwojga rodziców siedzących przy stole.
-Co się stało?- zapytałam drżącym głosem i podeszłam do swojej rodzicielki.
-Nic się nie dzieje- odpowiedział mi tata nawet na mnie nie patrząc. Jego wzrok był skierowany w jakieś papiery.
-Powiedz jej prawdę! To nie jest małe dziecko!-krzyknęła mama.
-W porządku- w oczach ojca widziałam pełno złości a zarazem strachu. Przerażało mnie to. Swojego tatę miałam za osobę spokojną, która zawsze znajdzie wyjście z sytuacji, chroniąc mnie i mamę. On praktycznie nigdy nie okazywał takich uczuć.
-Zadłużyliśmy się u mafii- powiedział uważnie obserwując moją reakcje.
Czułam jak serce podskakuje mi do gardła. Jakiej kurwa mafii?
-J-jak to?- jąkałam się. Wcześniej byłam przerażona, ale teraz, wpadłam w jakąś panikę.
-Spokojnie, Olimpia. Damy radę, poradzimy sobie- mówił nieznacznie.
-C-co teraz chcecie zrobić?- zaczęłam chodzić w kółko po pomieszczeniu, próbując pojąć to co właśnie usłyszałam.
-Mamy zamiar spłacić ten dług- odpowiedział.
-Ile to pieniędzy?
-Dwa miliony- powiedział tata, po czym spojrzał ponownie na papiery leżące tuż przed nim.
-Skąd chcecie wziąć tyle kasy?!- krzyknęłam. Bardzo dobrze zdawałam sobie sprawę że nie stać nas na spłatę należności.
-Uspokój się- warknął na mnie ojciec- mówiłem że to nie jest twoja sprawa, tylko moja i mamy. Nie bez powodu podjęliśmy taką decyzję. Wiemy co robimy. A ty Olimpia, opanuj emocje, zanim wdasz się w dyskusję ze mną.
Parsknęłam.
Natychmiast poszłam do swojego pokoju. Czułam że straciłam nad sobą kontrolę, a mój tata jest osobą stanowczą i nigdy nie pozwala wejść sobie na głowę.
Rzuciłam się na łóżko i zakryłam kocem. Może to dziwne, ale był to jeden z moich sposób na odcięcie się od świata.

Godzinę później połączyłam kropki. Przypomniałam sobie o tamtej rozmowie z Michaelem. Co prawda Caden zaprzeczył, ale muszę mieć pewność. Jeśli jest jakaś szansa aby pomóc rodzicom, bez zastanowienia zrobię to. Z jednej strony chciałam aby rzeczywiście Tules miał jakieś kontakty w mafii, ale gdy dłużej nad tym myślałam, odczuwałam przerażenie. W takiej sytuacji byłoby jasne że pieprzył mnie gangster? Do cholery, nawet nie wiem jak to nazwać! Krzywiłam się na samą myśl o tym.
Czułam że jeśli dłużej będę się zastanawiać to odpuszczę, dlatego w końcu wzięłam telefon i weszłam w wiadomości z Cadenem.
Do:idiota największej klasy: Musimy się spotkać i pogadać.
Odpisał niemalże od razu, tak jakby czekał na SMS ode mnie.
Od:idiota największej klasy: Naprawdę królewno chcesz kwestionować nasz dzisiejszy seks w toalecie?;)
Trzymajcie mnie, bo zaraz skoczę z okna.
Do:idiota największej klasy: Kurwa idiota to poważna sprawa!
Od:idiota największej klasy: Gdzie i kiedy?
Do:idiota największej klasy: Za dwadzieścia minut w parku obok szkoły, może być?
Od:idiota największej klasy: Jasne, królewno;)
Spakowałam potrzebne rzeczy do torebki, założyłam buty oraz kurtkę, przeczesałam włosy, poprawiłam błyszczyk, po czym szybko skierowałam się prosto garażu. Po drodze minęłam rodziców, którzy nawet mnie nie zauważyli. Byli zbyt zajęci rozmową.
Wsiadłam do auta i ruszyłam w stronę parku.

Szłam piękną alejka, która o tej porze roku wyglądała magicznie.
Od razu zauważyłam Caden'a siedzącego na ławce. Byłam pewna że to ja będę czekać na tego debila.
-To co to za ważna sprawa?- wstał i rzucił mi pewny siebie uśmiech. Zwróciłam uwagę że jego brązowe oczy wyjątkowo pięknie błyszczą przy zachodzie słońca. Ale nie na tym się teraz musiałam skupić.
-Zapytam wprost i liczę na szczerą odpowiedź- spojrzałam na niego podejrzliwie- czy to co mówił Michael tamtego wieczoru, to prawda?
Zauważyłam jak chłopak momentalnie się spina. Mam cię, coś jednak jest na rzeczy.
-Ty znowu o tym- przewrócił oczami zbywając mnie.
-Caden to naprawdę ważne! Zrozum, moi rodzice zadłużyli się u mafii jeśli..
-Chwila. Tamte małżeństwo od firmy to twoi rodzice?!- przerwał mi w połowie zdania.
-Właśnie o tym ci mówię! Kurwa gadaj prawdę. Jesteś w mafii czy..- nie zdążyłam do kończyć, gdyż chłopak patrzył w jakiś punkt za mną.
-Idź za moje plecy, już- powiedział stanowczym i groźnym głosem, na co przeszły mnie dreszcze. Nigdy nie mówił do mnie w taki sposób.
Ale posłuchałam. Bez wachania zrobiłam to, o co kazał.
W momencie gdy obróciłam głowę, myślałam że zemdleje. Stał za mną mężczyzna ubrany cały na czarno, wyglądał jak jakiś ochroniarz, a w ręku trzymał broń, której celownik znajdował się obecnie prosto na moim sercu. Tuż za nim wyszli kolejno dwóch facetów. Również do mnie mierzyli.
Czułam jak moje nogi same się uginają. Tak bardzo chciałabym być teraz w domu. Po co ja tu do cholery poszłam?! Mogłam pogadać z nim w szkole!
Tą okropną ciszę przerwał przerażający głos Caden'a.
-Jeśli któryś z was, chociażby ją tknie, to osobiście go uduszę- plecy oraz ramiona chłopaka były tak szerokie i umięśnione, że całkowicie zakryły całą moją drobną sylwetkę. Na szczęście nie widziałam nawet twarzy trzech mężczyzn.
-Panie Tules, proszę nie utrudniać nam pracy. Dostaliśmy takie polecenie od pańskiego ojca. Podejrzewał, że ona wie za dużo- odezwał się jeden z nich. Moje serce waliło jak oszalałe.
-Ja jestem tu od dawania rozkazów, a nie ty, Kristiano- powiedział równie spokojnie.
-Przykro mi Panie Tules, ale dopiero za pół roku przejmujesz rolę swojego ojca. Do tego czasu, to jego polecenia są ważniejsze.
-Ona. Jest. Moja- wycedził przez zaciśnięte zęby Caden. Jestem jego? No chyba oszalał.
-Panie Tules. Bardzo dobrze zna pan zasady, dopóki ta dziewczyna nie jest pańską żoną, nie może wiedzieć o organizacji- odpowiedział mu mężczyzna głosem pełnym irytacji. Jaka kurwa organizacja? Jaki ojciec? Nic z tego nie rozumiałam.
-Pieprzyć zasady- powiedział chłopak, po czym wyjął broń. Cała się trzęsłam. Czułam jak zaczyna kręcić mi się w głowie.
-Spokojnie, Panie Tules- mówił jeden z nich.
-Schowaj broń, w tym momencie- warknął Caden. Jego głos był pełen stanowczości, powagi, wyższości, a zarazem złości.
Ale podziałało. Cała trójka schowała bronie do sakwy.
-Uciekaj- powiedział do mnie chłopak tak cicho, że tylko ja to słyszałam.
Nie potrzebowałam więcej słów. Zaczęłam gnać przed siebie. Nie zwracałam uwagi na nic, co znajduje się w okół mnie. Słyszałam przytłumione krzyki mężczyzn oraz Caden'a, ale przez szum w uszach, kompletnie nic nie rozumiałam. Czułam się tak, jak tamtego wieczoru.
Jak dnia, w którym miało wszytko się skończyć.

We fell into a raging flame Onde as histórias ganham vida. Descobre agora