Rozdział 12

18 2 1
                                    

Poszłam otworzyć drzwi naszym nowym znajomym. Przyjechali jak najszybciej, gdy się dowiedzieli, że dostaliśmy tajemniczą paczkę z listem. Razem z Chase'm byliśmy jej bardzo ciekawi. Żadne z nas nie wiedziało co w niej mogło być, więc też dlatego nasza ciekawość rosła z każdą sekundą.

-Witaj Emi- powiedzieli w jednym momencie, po czym blondynka mnie przytuliła na przywitanie, a ja oddałam uścisk. Zaraz po niej podszedł do mnie  Scott i również mnie objął. Kochałam tą dwójkę i traktowałam ich jak przyjaciół, bo w ostatnim czasie, stali się dla mnie i Chase'a bardzo bliscy.

-Hejcia, zapraszam do salonu, tam już czeka Chase- wzięłam od nich kurtki i powiesiłam je na najbliższym wieszaku, który miałam pod ręką. W czym czasie przyjaciele skierowali się do wyznaczonego przeze mnie miejsca.

-To co otwieramy?- spytał nas Chase z podekscytowaniem, jakby otwierał wymarzony prezent za kilkadziesiąt milionów funtów. Nie rozumiałam jego zachwycenia paczką. Wiedziałam tylko, że pewnie ta paczka jeszcze bardziej namiesza nam w głowach. To było pewne. 

Rzuciła mi się w oczy koperta, która była przyczepiona do kartonu. Była taka stara, a na niej widniały różne wzorki. Na wszelki wypadek zrobiłam jej zdjęcie gdyby okazało się to w jakimś sensie przydatne. Co dziwnego ciągle powtarzały się cyfry siedem, a to moja ulubiona liczba. Myślę, że to ja ją powinnam pierwsza otworzyć, bo może to ma jakiś sens. 

-Ja otwieram kopertę- rzuciłam szybko do przyjaciół, żeby nie myśleli nawet, aby otworzyć ją przede mną,- Madi, ulubiona liczba?- spytałam blondynkę.

-Cztery- odpowiedziała.- Nie mam pojęcia czemu akurat ona, ale od dziecka cztery kojarzy mi się ze szczęściem. Wiem, że to może trochę dziwnie brzmieć, ale ja serio zawsze byłam za czwórką oporem. Sama była czwarta na liście od podstawówki, więc się do niej przyzwyczaiłam.- rozumiałam to w stu procentach. Miałam podobnie z siódemką.

-Scott?

-Dwa, drugi na liście, dwa plus dwa to cztery, czyli moje szczęście- dodał szczęśliwy. 

-O mój Boże!!- wrzasnęłam szczęśliwa.- Powiedziałeś jej już?- chłopak od moich słów spoważniał i wydawał się być przestraszony. O kurwa! Miałam wielką nadzieję, że Madison nie będzie się dopytywać o co mi chodziło. To był sekret, a ja w tak słaby sposób go wydałam. Trzeba mieć teraz nadzieję, że nie skumała. 

-O tym, że zabieram ją jutro na imprezę? Jeszcze nie. Miała to być niespodzianka, ale już w sumie jej nie ma- bardzo dobrze to rozegrał. Już myślałam, że nie będzie dalej wspominał o tym temacie, a tu proszę bardzo. Bardzo dobra myśl. A już myślałam, że jej powiedział, że ją kocha.

-Nie ma takiej możliwości. Przykro mi, ale muszę odmówić. Mam jutro umówione spotkanie z babą od wolontariatu. Wydawało mi się, że Ci wspominałam o tym, ale w sumie nie pamiętam. Chciałam żebyś szedł ze mną, ale skoro masz już plany, to nie musisz z nich dla mnie rezygnować- dziewczyna była tak bardzo przekonująca jak ja. Scott miał przejebane z tego powodu. Ja bym jej nie umiała odmówić, a co jeszcze ma powiedzieć osoba, która ją kocha i nie chce jej robić przykrości.

-Jasne, pójdę z tobą. Nie muszę, przecież iść na tą jebaną imprezę- no i poległ.

-Kurwa! Otwieramy, a nie gadacie!- mówił z podniesionym tonem Chase. Był wkurwiony i miał dzisiaj jakiś chujowy humor, od nie wiem czemu, ale mam nadzieję, że mu szybko przejdzie, bo nie zamierzam dłużej znosić takiego zachowania. 

-Dobra, dobra. Tylko się nie denerwuj, stary- Scott zachowywał się, jak stary dobry przyjaciel, który we wszystkim pomoże. Może i nie był najmilszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam, ale był spoko. Nawet go lubiłam, choć się bardzo mało znamy.

To Nie Jest Koniec #1Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang