13.10.2021

261 16 5
                                    

Caren już wylądowała.

Była godzina popołudniowa i wszyscy czekaliśmy na nią pod szkołą. Byłem tak podminowany, że za każdym razem sprawdzałem nasze wiadomości i zastanawiałem się czy do niej nie napisać.

I nie. To nie tak, że mam jakąś obsesję na jej punkcie.

Minęły dwa dni i to były dla jeden z najdłuższych dni. Codziennie o niej myślałem. Myśli ciągle krążyły o niej. Strasznie za nią tęskniłem, a w szczególności martwiłem. Następnym razem opuszczę jej każdego kroku.

Odkąd Madison wróciła do Anglii, coś się zmieniło. Powróciło coś co kiedyś było naszym najlepszym momentem. Gdy patrzyłem na przyjaciół, poczułem ogromną swobodę. Byliśmy bardzo zżyci. Nawet głupia przeprowadza nas nie rozdzieli.

Cieszyłem się szczęściem Eddiego. Szczerze, jeszcze nigdy wcześniej nie widziałem go tak uśmiechniętego. Madison jest jego całym światem. Nie widzi świata poza nią. Kiedy tak na nich patrzę, to uświadamiam sobie, że to prawdziwa definicja miłości.

Patrzyłem cały czas na drogę, czekając na autokar. Caren przekazała mi wiadomość o wylądowaniu jakąś godzinę temu. Od tamtego momentu jestem na nogach i bacznie czekam na jej przyjazd. Po czasie doszła do mnie reszta. Każdy zajął się sobą w trakcie czekania. Eddie i David jak zwykle się wygłupiali, a Emily wraz z Mad rozmawiały. Tylko ja jedyny skupiałem się na jednym.

Po kilku minutach nadjechał wyczekiwany pojazd. Wyprostowałem i szybko na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Towarzystwo też zauważyli autokar i razem ze mną podchodziło bliżej. Nie tylko my byliśmy. Niektóre osoby również przyszli przywitać się ze znajomymi.

Gdy autobus się zatrzymał, serce waliło mi jak oszalałe. Drzwi się otworzyły i wychodziły pierwsze osoby. Rzucały się w ramiona swoich przyjaciół i krzyczały szczęśliwe. W końcu z pojazdu wyszła osoba na którą czekałem dwa dni. No może nie wyszła, a bardziej wybiegła, bo już zaraz znalazła się w moich ramionach. Jej długie brązowe włosy opadały luźno, gdy na mnie zawisła. Wtuliła głowę w szyję długo jej nie odrywając. Ja natomiast ścisnąłem ją mocno na plecach i skierowałem lekko głowę w stronę jej pachnących jak orchidea włosy. Pociągnąłem nosem napajając się tak błogim zapachem.

– To jest to przywitanie? – szepnąłem jej w włosy.

Ona oderwała głowę od mojej szyi i spojrzała w moje oczy. Kontakt z jej oczami spowodował we mnie tą mieszankę uczuć, za którą w pewnym sensie tęskniłem. Oczy miała wypłakane, błyszczały w świetle powoli zachodzącego słońca. Były przepiękne. Uśmiechała się do mnie szeroko, a po chwili wyciągnęła z kieszeni swojej bluzy kopertę w której znajdowała się kartka. Zerknąłem na to przelotnie, bo doskonale wiedziałem co tam jest napisane i znowu ją przytuliłem.

– Gratuluję. – powiedziałem jej do ucha.

– A ja dziękuję. – odpowiedziała mi cicho.

Uśmiechnąłem się i postawiłem ją na ziemie. Ona cały czas na mnie patrzyła, przecierając wierzchem dłoni policzki

– Nie płacz. – zaśmiałem się.

Pociągnęła nosem i również mi zawtórowała.

– Nie mogę.

Nie odrywałem od niej wzroku. Musiałem się napatrzeć na tą dziewczynę. Jej szczęście, radość i ogromna duma fascynowała mnie coraz bardziej. W ogóle ona mnie fascynowała. Wszystkim. Przemianą, podejściem, zamianą, charakterem, urodą i wszystkim jej całym.

Byłem nią tak cholernie zachwycony, oczarowany...

Jak dobrze, że ją mam.

– Caren! – wykrzyknęła Emily, przytulając ją mocno. Ona odwzajemniła uścisk. Obydwie skakały ze szczęścia. Nie umknęło mi to, że obie jednocześnie zaczęły płakać. Nie dziwię się. Nie było Caren dwa dni.

Every Day About YouWhere stories live. Discover now