18.09.2021

461 12 1
                                    

Siedziałem w porze lunchu na szkolnej stołówce. Było poniedziałkowe południe. Światło słoneczne odbijało się o oszkloną jadalnie, wypełnioną ludźmi, niektórych jak zwykle spoglądających w moją stronę. Promienie słoneczne idealnie odbijały się o białe ściany, sprawiając, że pomieszczenie staję się o wiele większe i swobodniejsze. Widok z okien był niesamowity, bo głównym widokiem na jadalnie był z daleka Big Ben oraz rozciągający się Tower Bridge. Dlatego z chłopakami usiedliśmy w kącie przy oknie.

Na lunch miałem jak zwykle jajko sadzone z pomidorami, tostem oraz sałatą posypaną makiem. Tylko, że dzisiaj aż tak bardzo nie miałem na to ochoty. Odkąd przyszliśmy na lunch wpatrywałem się na dziewczynę odwróconą do mnie tyłem i siedzącą w środkowym rzędzie na środku stołówki.

Tak. Caren.

Ciągle krążyły wokół mnie słowa Emily, a głównie Caren na wczorajszych pięciominutowych lekcjach. Nadal się oswajałem ze świadomością, że – tak, wiem będę się powtarzał – ta, już nie cicha i nie wstydliwa dziewczyna, która trzy dni temu na mój widok aż drżała, teraz kiedy mnie widzi uśmiecha się szeroko i wita. Nie potrafiłem jej rozgryźć. Nie potrafiłem zrozumieć jak ona w tak szybkim czasie nauczyła się gdzie i co się znajduję oraz do czego służy w gitarze elektrycznej. I pomyśleć, że już dzisiaj miałem ją uczyć praktycznego grania.

A ja obstawiałem, że teorię ogarnie już po dwóch tygodniach. Cóż, wygląda na to, że nie wierzyłem w intencje dziewczyny. Ależ ja byłem głupi i naiwny.

– Ej – wybudził mnie z zamyślenia Eddie – zamierzasz coś zjeść czy będziesz się ciągle gapił na swoją uczennice?

Odwróciłem natychmiast wzrok, obserwując ich twarze pełne rozbawienia. Oboje się na mnie patrzyli z uniesionymi brwiami oczekując ode mnie jakiejkolwiek odpowiedzi.

– Tak, zamierzałem – mruknąłem pod nosem, spuszczając wzrok na talerz i przewracając tostem, niby to zabierając się do jedzenia.

– Podejdź do niej.– zagadnął David patrząc na mnie jak dziobie sałatę.

– Co? – przerwałem przeżuwanie i spojrzałem na przyjaciela.

– Widać jak na nią patrzysz. Zagadaj.

– Nie wiem o co wam chodzi. – wróciłem do jedzenia na nic innego nie zwracając uwagi.

– Stary, serio będziesz się trzymał swojej wersji? Przecież to się nigdy nie stanie. Kto by miał ochotę słuchać twojego głosu.

– Słucham? – rzuciłem mu poirytowanie spojrzenie. Czy właśnie zostałem skrytykowany?

– Dobra, daj mu spokój. Niech robi to co mu się podoba. Ważne by czerpał z tego radość i zadowolenie. – szturchnął go Eddie. Zawsze mogę na niego polegać. – A teraz ty opowiadaj, dlaczego wróciłeś tak szybko ze wczorajszych zajęć. Pokłóciliście się czy jak? Okazała się jedną z tych typiar gapiących się na widok twoich bicepsów?

Zmarszczyłem brwi.

– Co? Nie. Po prostu...zaskoczyła mnie.

– Sprecyzuj „ zaskoczyła".

Cmoknąłem z irytacji. Serio, aż tak nagle zaczęło ich to interesować?

– No Jezu, no... – westchnąłem, szukając wytłumaczenia – W bardzo krótkim czasie nauczyła się teorii.

– W krótkim czasie, czyli ile?

Boże...

– Dwa dni.

Every Day About YouWhere stories live. Discover now