Siedziałem w porze lunchu na szkolnej stołówce. Było poniedziałkowe południe. Światło słoneczne odbijało się o oszkloną jadalnie, wypełnioną ludźmi, niektórych jak zwykle spoglądających w moją stronę. Promienie słoneczne idealnie odbijały się o białe ściany, sprawiając, że pomieszczenie staję się o wiele większe i swobodniejsze. Widok z okien był niesamowity, bo głównym widokiem na jadalnie był z daleka Big Ben oraz rozciągający się Tower Bridge. Dlatego z chłopakami usiedliśmy w kącie przy oknie.
Na lunch miałem jak zwykle jajko sadzone z pomidorami, tostem oraz sałatą posypaną makiem. Tylko, że dzisiaj aż tak bardzo nie miałem na to ochoty. Odkąd przyszliśmy na lunch wpatrywałem się na dziewczynę odwróconą do mnie tyłem i siedzącą w środkowym rzędzie na środku stołówki.
Tak. Caren.
Ciągle krążyły wokół mnie słowa Emily, a głównie Caren na wczorajszych pięciominutowych lekcjach. Nadal się oswajałem ze świadomością, że – tak, wiem będę się powtarzał – ta, już nie cicha i nie wstydliwa dziewczyna, która trzy dni temu na mój widok aż drżała, teraz kiedy mnie widzi uśmiecha się szeroko i wita. Nie potrafiłem jej rozgryźć. Nie potrafiłem zrozumieć jak ona w tak szybkim czasie nauczyła się gdzie i co się znajduję oraz do czego służy w gitarze elektrycznej. I pomyśleć, że już dzisiaj miałem ją uczyć praktycznego grania.
A ja obstawiałem, że teorię ogarnie już po dwóch tygodniach. Cóż, wygląda na to, że nie wierzyłem w intencje dziewczyny. Ależ ja byłem głupi i naiwny.
– Ej – wybudził mnie z zamyślenia Eddie – zamierzasz coś zjeść czy będziesz się ciągle gapił na swoją uczennice?
Odwróciłem natychmiast wzrok, obserwując ich twarze pełne rozbawienia. Oboje się na mnie patrzyli z uniesionymi brwiami oczekując ode mnie jakiejkolwiek odpowiedzi.
– Tak, zamierzałem – mruknąłem pod nosem, spuszczając wzrok na talerz i przewracając tostem, niby to zabierając się do jedzenia.
– Podejdź do niej.– zagadnął David patrząc na mnie jak dziobie sałatę.
– Co? – przerwałem przeżuwanie i spojrzałem na przyjaciela.
– Widać jak na nią patrzysz. Zagadaj.
– Nie wiem o co wam chodzi. – wróciłem do jedzenia na nic innego nie zwracając uwagi.
– Stary, serio będziesz się trzymał swojej wersji? Przecież to się nigdy nie stanie. Kto by miał ochotę słuchać twojego głosu.
– Słucham? – rzuciłem mu poirytowanie spojrzenie. Czy właśnie zostałem skrytykowany?
– Dobra, daj mu spokój. Niech robi to co mu się podoba. Ważne by czerpał z tego radość i zadowolenie. – szturchnął go Eddie. Zawsze mogę na niego polegać. – A teraz ty opowiadaj, dlaczego wróciłeś tak szybko ze wczorajszych zajęć. Pokłóciliście się czy jak? Okazała się jedną z tych typiar gapiących się na widok twoich bicepsów?
Zmarszczyłem brwi.
– Co? Nie. Po prostu...zaskoczyła mnie.
– Sprecyzuj „ zaskoczyła".
Cmoknąłem z irytacji. Serio, aż tak nagle zaczęło ich to interesować?
– No Jezu, no... – westchnąłem, szukając wytłumaczenia – W bardzo krótkim czasie nauczyła się teorii.
– W krótkim czasie, czyli ile?
Boże...
– Dwa dni.
![](https://img.wattpad.com/cover/342830247-288-k157788.jpg)
YOU ARE READING
Every Day About You
Teen FictionArcher nigdy nie myślał o tym by zapisać cały zeszyt o kimś kogo bardzo kocha. Myślał tylko o tym by jego sposób na odnalezienie dziewczyny wypalił. Nie spodziewał się jednak, że dziewczyna z jego klasy, nieśmiała, cicha i drobna będzie głównym tema...