15

321 11 2
                                    

Tony

Gdy tylko ocknąłem się po wypadku, wyciągnąłem Hailie z samochodu tak delikatnie, jak to było możliwe. Zamierzałem zadzwonić po pomoc, ale wcześniej musiałem upewnić się, że nie stało się jej nic poważnego. I tak była w złym stanie, kiedy...

Kurwa. Tamten moment, kiedy wszedłem do łazienki i zobaczyłem ją; w pomiętej spódniczce, podartych rajstopach, porozciąganym sweterku, bladą twarzą, sinymi, opuchniętymi wargami, rozczochranymi włosami. To, jak drżała i była bliska utraty przytomności...

Jednak najgorsze były jej oczy.

Rzucały takie nerwowe, przerażone spojrzenia. Wzrok taki rozbiegany, jakby bała się, że zaraz przyjdzie ktoś i ją skrzywdzi. 

Mnie też się wystraszyła. Ewidentnie bała się mojego dotyku i nie dziwiłem jej się. Skoro tamten dupek ją...ją...kurwa, zgwałc1ł, miała prawo czuć obrzydzenie. 

Nie zmienia to jednak faktu, że poczułem się okropnie. Trochę  jak wtedy, gdy przyłapała mnie na obściskiwaniu się z ta jej koleżanką i patrzyła na mnie z takim samym strachem w oczach, kiedy trzymałem jej nadgarstek. 

A to, co się stało w lesie...

Zaraz przed tym, jak ten chłopak zaczął ją rozbierać, powiedział coś do niej szeptem. Ona pokiwała głową, a potem, zanim strzelił...

Kurwa. To oczywiste.

Hailie wcale nie walczyła, kiedy on się do niej dobierał...Może właśnie dlatego, że to był warunek mojego "świętego spokoju"?

Kula trafiła mnie w brzuch. Rana śmiertelna. Nie było szans na przeżycie zwłaszcza, że i tak straciłem dużo krwi przez ranę na nodze.

Ale musiałem zawiadomić kogoś o tym, co się stało.

Z wysiłkiem sięgnąłem po telefon z kieszeni spodni. Dziękowałem niebiosom za to, że nie odebrali mi telefonu. Wybrałem numer Vincenta.

-Jest późno, postawiłem  sprawę jasno, że chcę cię widzieć dzisiaj na spotkaniu z ojcem o godzinie...

Przerwał, gdy z moich ust wyrwał się głośny jęk spowodowany ostrym kłuciem w klatce piersiowej.

- Tony? 

- Vince, oni...Mają Hailie - wydyszałem. Mówienie stało się nagle dziwnie trudne.

- Kto? 

- Jakiś typ. Vince, on...- przerwał mi gwałtowny napad kaszlu. Skrzywiłem się, gdy z ust pociekła mi strużka krwi. Dłuższą chwilę zajęło mi przestanie krztusić się własną krwią - Hailie była strasznie dziwna ostatnie czasy, prawda?  Kurwa, jakiś typ zaciągał ją do łazienek i zmuszał do stosunku. Dzisiaj natknąłem się na nią w galerii, była w tragicznym stanie...

Jebany napad kaszlu.

-Tony, wszystko z tobą w porz...

-Słuchaj mnie, kurwa! - zapewne nie dożyję już momentu, kiedy Vince opieprzy mnie za to, jak się do niego zwróciłem - Chciałem ją zabrać do domu, ale mieliśmy wypadek. Przyjechał ten przydupas, który wcześniej ją nękał, i...i on...

Mój głos się załamał.

- Tony, weź głęboki wdech. uspokój się. 

- On ją zgwałc1ł na moich oczach, Vince! - nie zwracałem już uwagi na ból - Groził jej pistoletem, a potem ją zabrał. Odjechali, nie wiem dokąd... Vincent, zawiodłem.

Szloch wywołał jeszcze większy ból. Znów dostałem napadu kaszlu, a z ust wyrwał mi się jęk bólu.

- Jesteś ranny?

Zwlekałem z odpowiedzią.

-Tony. Jesteś ranny?

- Tak, ale Vince! Ratuj ją! Ona jest ważniejsza, nie marnuj czasu na mnie. i tak...Już  za późno.

Świat jakby pociemniał. Zaczął niebezpiecznie bujać się na boki. 

- Tony, nie opowiadaj bzdur. W jakim jesteś stanie?

Dlaczego on musi tak długo męczyć mnie rozmową?

-Tony! - lodowaty głos Vincenta zadziałał na mnie orzeźwiająco.

- Dupek wpakował mi kulkę w brzuch.

Cisza.

- Zaraz przyjedzie pomoc. Trzymaj się, młody.

Przymknąłem oczy. Dobrze, że zdołałem zawiadomić Vincenta. Może uda mu się uratować Hailie.

-Tony? Mów coś. Cokolwiek - jęknąłem trochę z bólu, a trochę dlatego, że Vince wciąż mnie męczył - Pamiętasz, jak w osiemnaste urodziny Hailie wzięliście mój alkohol i cygara? 

-Mhm - mruknąłem ledwo rejestrując słowa brata.

- Gdy tylko wyzdrowiejesz, może nawet dam wam znowu skosztować tego, co najlepsze. Mam tam nawet wina z '83, uwierzysz? W dodatku cygara, nie znaleźliście tych najlepszych...

A potem film się urwał.

Rodzina MonetWhere stories live. Discover now