1

645 15 14
                                    

Umówiłam się z Moną na trzynastą w galerii. Nareszcie mogłyśmy chodzić na spotkania bez ochroniarzy. Od dłuższego czasu nie wydarzyło się nic, co mogłoby wzbudzić niepokój braci.

Z niecierpliwością zerkałam raz po raz na zegarek. Umówiona pora minęła już prawie godzinę temu. Mona już pewnie nie przyjedzie, a mi nie opłacało się wracać do domu. Postanowiłam zaglądnąć do paru sklepów, a do domu wrócić nieco później.

-Ej! - krzyknęłam oburzona, gdy ktoś z impetem na mnie wpadł. Zawartość zakupionego koktajlu wylała się na moją zwiewną sukienkę.

Rzuciłam obcemu poirytowane spojrzenie. Kiedy jednak sięgnął dłonią w moja stronę, by pomóc mi się ogarnąć, uznałam, że tego już za wiele.

- Nie dotykaj mnie! - syknęłam, cofając się o krok. Obrzuciłam obecnego szybkim spojrzeniem, oceniając przy okazji szansę na ucieczkę w razie, gdyby zaszła taka potrzeba.

Osobą, która na mnie wpadła, okazał się wyższy ode mnie, odziany w ciemne ubrania chłopak. Nie widziałam jego twarzy. Ukrywał ją pod kapturem i maseczką, jakie nosi się podczas epidemii.

- Jakże bym śmiał - głos nieznajomego brzmiał bardzo młodzieńczo - Chciałem tylko podać chusteczkę, by tak piękna dziewczyna mogła wyczyścić sukienkę.

Niepewnie zerknęłam na wyciągniętą rękę, w której rzeczywiście trzymał chusteczkę. Nie chcąc być nieuprzejma, sięgnęłam po nią, usiłując uniknąć kontaktu ze skórą obcego. Ten miał jednak inne plany.

Nim zdążyłam zareagować, złapał mnie za nadgarstek i nachylił się w moja stronę.

- A teraz, droga Hailie Monet, udasz się na tyły galerii. Tam porozmawiamy na kilka jakże istotnych tematów.

Z rosnącym przerażeniem wpatrywałam się w skrytą w cieniu twarz obcego.

Jego słowa przestraszyły mnie, ale nie mogłam ulegać emocjom. Należało myśleć racjonalnie.

-A co jeśli nie będę współpracować i zacznę krzyczeć?

Uścisk na nadgarstku stał się jeszcze mocniejszy.

- Wtedy już nie zobaczysz swojego brata. Hm, zastanówmy się którego. Tego od boksu? Shane'a? A może jego bliźniaka? W razie czego może paść na tego napakowanego. Zastanowię się.

Wcześniejszy niepokój był niczym w porównaniu z przerażeniem, które obudziły we mnie słowa obcego.

- No więc jak będzie, droga Hailie?

Nie mialam wyboru. Nie zamierzałam wystawiać słów obcego na próbę. Dlatego niecały kwadrans później znalazłam się na tyłach galerii.

- Czego ode mnie chcesz? - wyrzuciłam z siebie, gdy tylko obcy dołączył do mnie.

Już nie miał na sobie maski. Zsunął również kaptur bluzy, który skrywał wcześniej rozczochrane, ciemne włosy i nastoletnią twarz chłopaka, który nie mógł być wiele starszy ode mnie. Co więcej, coś w jego twarzy i postawie zdawało mi się być dziwnie znajome...

- Postawię sprawę jasno, ale zbędnego tłumaczenia.

Jakże dobrze to znam. Tajemnice i niewiedza były mi niezwykle znajome, zwłaszcza odkąd zamieszkałam z braćmi Monet.

-No więc słucham, co też ciekawego masz do powiedzenia.

Chłopak rzucił mi rozbawione spojrzenie.

-Zabawne. W takiej sytuacji jak ta, powinnaś okazywać mi trochę więcej szacunku.

-Takiej sytuacji jak ta, czyli...?

Rodzina MonetDonde viven las historias. Descúbrelo ahora