Rozdział 3: Szkoła

151 10 1
                                    



POV: Barbie

Fakt, że musieliśmy iść do szkoły dla lamusów straszliwie mnie dobijał. Tak jak się spodziewałam musiałam ubrać spódniczkę za kolano w kiczowatą kratę, a do tego koszulę ciemnogranatową marynarkę i pasujący krawat. Jedynym pocieszeniem było to, że pasował do mojego typu kolorystycznego. Byłam przygaszonym latem.

Nie no, nie pójdę do szkoły wyglądając jak cnotka-niewydymka.

Przewróciłam oczami, zażenowana własną sytuacją. Co by tu zrobić, aby nieco podkręcić ten look?

Wiedziałam bardzo dobrze. W końcu oglądałam wszystkie filmy z kategorii licealny romans. Postanowiłam założyć zakolanówki oraz podwinąć górę spódnicy, aby skrócić jej długość. Jeżeli ktoś myślał, że będę chodzić w spódniczce za kolano to się grubo pomylił.

Podwinęłam rękawy marynarki, zrobiłam sobie wysokiego kitka, a głowę opatrzyłam dwoma wsuwkami, pokrytymi diamentami. Jak zobaczą, że jestem bogata zrealizowanie nowej misji będzie jeszcze prostsze. Planowałam dowiedzieć się kto ma władzę w szkole - wśród uczniów i wśród nauczycieli.

Jednak, aby spełniło się wszystko co zamierzałam musiałam wyjść z domu, a wiedziałam, że łatwo nie będzie. Dziadkowi nie za bardzo przypadły do gustu moje stylizację. Co za stary piernik.

Na szczęście zarówno Dylan jak i Chels byli innego zdania. Co więcej mój brat sam kreował wizerunek bad-boy'a i nie zamierzał go porzucać tylko dlatego, że szedł do nowej szkoły. Wpiął sobie przypinki kapeli rockowych na tę stronę mundurka, gdzie nie było ohydnego emblematu Larcher Academy, włosy zaczesał do lekko do góry tak, że ich brąz komponował się z jego miodowymi oczami. Gdy popatrzyłam na wybraną przez niego stylizację, w jednej chwili zapragnęłam wrócić do mojego naturalnego koloru włosów. Blond pasemka powoli mnie nudziły, chociaż musiałam przyznać, że przyciągały facetów jak magnes. Nie mogły jednak się równać z moimi zielonymi oczami.

Niektórzy mówili, że byłam próżna i szczerze nie mogłam się nie zgodzić. Uważałam próżność za ogromny komplement, ponieważ ci, którzy nie posiadali tej osobliwej cechy pozostawali z tyłu i nie znaczyli wiele dla świata.

Przez prawie całe życie starałam się przekazać tę wiedzę mojemu rodzeństwu. Dylan szybko załapał, ale Chelsea pozostała oporna. Krew mnie zalewała na samą myśl, że moja młodsza siostra tak bardzo ignoruje swoją przyszłość.

Nie tylko zupełnie nie interesowała się modą, ale i pofarbowała włosy na obrzydliwy kasztanowy kolor. Zupełnie szczerze, bardziej pasował do niej jej naturalny brąz niż jesienna czerwień. Ona też była przygaszonym latem, a nie jesienią. Jakby tragedii włosowej było mało, Chels w ogóle nie wystylizowała swojego mundurka i wyglądała jak typowe kujońskie dziecko. Na szczęście byłam w pogotowiu z dodatkowymi spinkami.

- Masz dziecko, włóż to zanim ktokolwiek zrobi ci krzywdę - powiedziałam zmartwiona. Gdy mieszkaliśmy w Anglii wraz z bratem bardzo staraliśmy się, aby Chelsea była częścią naszej grupy. Dzięki nam zyskała nietykalność, która na początku każdej szkoły traciła przez zbytnie zainteresowanie nauką. Rozumiałam, że szkoła według niektórych właśnie do tego służyła, ale prawda była dużo bardziej skomplikowana.

W tej instytucji nawiązywało się znajomości, które na późniejszych etapach życia miały się komukolwiek przydać.

- Myślisz, że jest okej? - zapytała Chels, niepewnie spoglądając w lustro przy schodach.

Czekaliśmy aż ktokolwiek po nas przyjdzie, ponieważ zupełnie nic nie wiedzieliśmy na temat szkoły. Jedyna informacja, którą otrzymaliśmy to, że była, nosiła nazwę Larcher Academy i posiadała najbardziej obrzydliwe mundurki na świecie.

SuperiorUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum