Rozdział 13: Dekonspiracja

139 19 4
                                    


Mega krótki ten rozdział, ale już trudno. Czasami wychodzi i tak... 
__

W moim życiu nie mogło być zbyt kolorowo. Radość nie stanowiła luksusu, na który mogłam sobie pozwolić i dowiadywałam się o tym po raz kolejny.

Jak się szybko okazało, Aiden nie przyszedł sam. Dołączyła do niego jakaś młódka w brązowo-złotej sukience. Była blondynką o nieco ciemniejszej karnacji niż ja,  o pięknie zarysowanych kształtach i idealnej figurze klepsydry. Jakiejś części mnie zrobiło się przykro na ten widok. Miał kogoś innego. 

Co była lepsza, ponieważ była młodsza czy o co mu chodziło? I dlaczego przyszedł z nią akurat na galę w dzień moich pięćdziesiątych urodzin? Z jednej strony oczywiście cieszyłam się, że go widzę,  ale z drugiej.. widząc jak się do niego kleiła. 

Tak się zestresowałam ich widokiem razem - nie wspominając o samym fakcie, że człowiek, którego szesnaście lat temu pochowałam w moim sercu, żył - że nie potrafiłam odpowiedzieć na jego przesłodkie Hej Angel.

Stał na przeciwko mnie, a ja nie potrafiłam się zachować. Pocieszyło mnie, że nie tylko ja byłam taka dzika, ponieważ stojąca przy mnie George, bez słowa się ulotniła. Nie była już taka pewna siebie jak wcześniej, choć pamiętałam, że niejednokrotnie potrafiła mu odpyskować. Niebywałe.

Wpatrywalibyśmy się w siebie pewnie jeszcze dobrych kilka minut, gdyby od tej żenującej sytuacji nie uratowała mnie konferansjerka. 

- Zapraszamy na scenę - odpowiedziała konferansjerka, na co pokręciłam głową z niedowierzania. 

Dzięki Claire, jesteś cudowna!

Starszy, równie piękny jak w przeszłości i tak samo odważny. Chodzący ideał. 

Szedł w kierunku sceny pewny siebie kontrolując nie tylko swoje ruchy, ale i reakcje publiczności. Nie wiedziałam jak to robił, ale on po prostu umiał sprawić wrażenie. Jego charyzma powalała nawet największych sceptyków. Niewątpliwie był geniuszem.

Kurwa. Ja nadal mam męża

Mimowolnie przyłożyłam rękę do ust, zakrywając je. Sama obecność Aidena sprawiała, że zaczynałam go pragnąć. Teraz kiedy znałam już całą prawdę mogłam go pragnąć, nie wstydząc się spojrzeć na siebie w lustrze. Co więcej chciałam go pragnąć. Kurcze belka. Nie powinnam...

Musiałam odwrócić uwagę zanim okażę się zbyt niedyskretna w podziwie jakim obdarzałam mojego gościa, gdy wchodził na scenę. Skorzystałam z tej sposobności, że przy stoliku stałam jedynie ja i Philip, a po takim wejściu Aidena i reakcji, którą zobaczyłam u mojego kompana, widziałam, że miałam przewagę.

- Nie cieszysz się, że twój przyjaciel okazał się żywy? - szepnęłam z triumfem w głosie do Philipa, czekając aż sprzeda mi jakąś dobrą wymówkę, ale nie on tylko wpatrywał się przestraszony w najładniejsze oczy jakie niosła ta ziemia. Spoglądał na mężczyznę, który teraz zajmował miejsce na scenie, znajdując się w centrum uwagi przybyłych gości.

Cały Aiden. Chciał się pokazać, ponieważ był pewien własnego zwycięstwa. Ciekawe tylko co na to opinia publiczna? Przecież oszukał wszystkich.. Julian Aiden Winters genialny psycholog i psychiatra był agentem? Albo to łykną albo go znienawidzą.

Zastanawiałabym się nad tym o wiele dłużej gdyby nie fakt, że pomiędzy mnie, a moje rozważania postanowił z impetem wejść Philip. 

- Jak pójdziesz do niego - syknął- to jeszcze dzisiaj wyślę Chelsea do jednego z najbardziej ohydnych burdeli jakie posiadam. Nie żartuję. 

SuperiorWhere stories live. Discover now