Rozdział 20: Plany i roszady

76 11 2
                                    

Hello, po  około trzech miesiącach wstawiam rozdział #yay. Zapraszam do jego czytania i zapoznania się z notatką- dowiecie się co i jak i dlaczego mnie tak długo nie było oraz jakie są dalsze plany względem Superiora... 
____
POV BARBIE:

Zeszliśmy z Dylanem na dół. Musieliśmy powiedzieć tacie, że znam prawdę na temat mojego pochodzenia, zachowując się na tyle dyskretnie, aby Chelsea się nie dowiedziała. Niech przynajmniej ona ma udane święta, na tyle ile mogą być one udane bez mamy. Gdy znaleźliśmy się w salonie, nie kontrolowałam się, podeszłam do taty i mocno go przytuliłam.

- Kocham cię - odparłam, w końcu rozumiejąc co chciał mi przekazać, zanim poszłam z bratem do pokoju. Informował mnie o swojej nieskończonej, rodzicielskiej miłości do mnie, pomimo, że tak naprawdę nie byłam jego dzieckiem.

W czasie gdy moja głowa dotykała górnej części jego klatki piersiowej, moje myśli kręciły się wokół przetwarzania wydarzeń z przeszłości. Momentów, gdy tata cierpliwie uczył mnie pływać - chociaż chciałam się poddać zarówno za pierwszym jak i za piętnastym razem, kiedy po powrocie z najgorszej imprezy na świecie następnego nie pytał co się stało, tylko zabrał mnie do fryzjera, abym przefarbowała włosy, a także do chwil, w których zamiast na mnie krzyczeć, że sprawiam problemy wychowawcze, z pokorą wyciągał wypchany pieniędzmi portfel i pytał się ile ma zapłacić drugiej stronie za milczenie. Był najlepszym tatą na świecie. Brak wspólnych genów nie sprawił magicznie, że kochałam go mniej.

- Ja ciebie też kochanie. Mam nadzieję, że twoje święta nadal są wesołe? - odchylił się, aby zobaczyć moją reakcję. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. W sumie całkiem gładko przyszło mi to kłamstwo. Sama się sobie dziwiłam, ponieważ nie byłam najlepsza w udawaniu.

Rodzice często potrafili mnie przejrzeć - chociażby w momentach, w których oszukiwałam na temat ocen. Byłam także pierwszą osobą, którą można było najłatwiej złamać jeżeli chodziło o uzyskanie informacji na temat jakichkolwiek imprez-niespodzianek. A tych było zaskakująco dużo.

Moje święta nie mogły być wesołe, ale nie z powodu poznania prawdy na temat moich genów. Raczej z powodu tego, że w końcu zaczynałam rozumieć w jakim grajdole znajdowała się mama. Było mi wstyd, że zwątpiłam w jej miłość do taty i zarzuciłam jej zdradę.  Ona nas chroniła.

- Barbie - zza moich pleców dobiegł mnie głos Dylana, który na czas mojego przytulenia z tatą, został z tyłu, opierając się o ścianę. - Musimy jechać.

-  Gdzie jedziecie? - Chelsea, zachwycająca się książką na tyle, aby nie zauważyć ckliwej wymiany uczuć pomiędzy ojcem i siostrą, w końcu przemówiła.

- Do mamy - odparłam, w końcu uwalniając się z uścisku taty i szykując się do wyjścia.

Chelsea postanowiła zjechać mnie wzrokiem, na co jedynie prychnęłam. Smarkula niczego nie rozumiała. A do tego na odchodne jeszcze jak gdyby nic zdecydowała się rzucić:

- Myślałam, że jesteś mądrzejsza - jej głos sugerował kpinę. Ważniaczka się znalazła i myśli, że jest nieomylna. Początkowo miałam ochotę jej odpuścić, ale kolejny komentarz, zupełnie wyprowadził mnie z równowagi - a potem się będziesz dziwiła, że to ja jestem córeczką tatusia.

W jednej chwili podeszłam i nie patrząc na nikogo przywaliłam jej w twarz, z otwartej ręki.

Świadkowie zdziwili się, że poszło mi tak sprawnie, a moja ofiara aż przewróciła się na bok, drugim policzkiem - niż ten, w którego uderzyłam - stykając się z miękkim materiałem kanapy, na której siedziała.

Gdy chwila zdziwienia minęła tata w końcu postanowił się odezwać. 

- Zamknij się Chelsea - prychnął na nią, zły jak nigdy wcześniej, na co posmutniałam. W końcu zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście była córeczką tatusia. Teraz przynajmniej zdałam sobie sprawę dlaczego. - Nie faworyzuję żadnego z moich dzieci. 

SuperiorWhere stories live. Discover now