IX

105 14 0
                                    

  Kilka następnych dni Emi spędziła w szpitalu, zostawiając brata samego wyłącznie w trakcie badań. Choć jego stan się poprawiał, trauma spowalniała proces zdrowienia. Chłopak nie chciał jeść, ani nawet wstawać z łóżka. Odzywał się niewiele i tylko do siostry.

  Pogrzeb ich matki odbył się kolejnego dnia po znalezieniu ciała. Złożono ją w skromnym grobie na najbliższym cmentarzu, a żałobników było jedynie troje. Emi, Ren i kapitan Levi. Wszyscy inni, którzy mogliby zostać zaproszeni, zostali w Podziemiu.

  Od tego momentu Emi myślała wyłącznie o bracie. Jednak któregoś ranka rzeczywistość w końcu się o nią upomniała. Choć dziewczyna nie miała pojęcia dlaczego wrócił do stolicy osobiście, do sali wszedł nikt inny jak kapitan Levi. Oparty o framugę i równie pochmurny co zwykle, wyznaczył jej piętnaście minut na pożegnanie, po czym oznajmił, że poczeka na dole.

  Początkowo Emi wcale nie zamierzała z nim wracać. Ale szybko zdała sobie sprawę, że nie ma wyboru. Ich umowa wciąż była ważna, teraz po prostu obejmowała jedynie Rena. Kosztami jego leczenia wciąż obciążano rachunek Korpusu, tak samo jak obciążono go kosztami pogrzebu.

  Tak więc Emi nie miała innego wyjścia niż pożegnać się z bratem.

  Choć dolna warga zaczęła mu drżeć, obiecał, że poradzi sobie sam. Przysiągł współpracować z lekarzami. Prosił, by na wyprawie Emi nie myślała o nim i skupiła się na przeżyciu.

  Pożegnanie zajęło więcej niż piętnaście minut, ale kapitan nie skomentował tego ani słowem. Podczas drogi powrotnej mówił z kolei wyłącznie o sprawach dotyczących ekspedycji i dziewczyna była mu za to wdzięczna. Tak samo jak za białe kwiaty, które złożył na grobie jej matki.

  Większość kadetów słyszała już, że Emi została powołana do Korpusu Zwiadowców przed ukończeniem szkolenia. Nie wiedzieli jednak, gdzie nabyła potrzebne umiejętności. Nie czuła się gotowa, by wyznać, jakie życie prowadziła dotąd. Dlatego też gdy powróciła do obozu milcząca i zdystansowana, uznano, że pojechała do stolicy z powodu kłopotów rodzinnych.

  Gdyby nie Eren, być może Emi nie ujawniłaby nikomu prawdy. Kiedy inni zasypywali ją pytaniami, on trzymał się na uboczu. Na osobności oznajmił jednak, że rozpoznaje to spojrzenie. Widział je na twarzach tych, którzy stracili bliskich po ataku na Mur Maria, a także wtedy, gdy patrzył w lustro. Przyznał, że po dwóch latach ból wciąż jest tak samo trudny do zniesienia.

  - Dlatego właśnie – chłopak zacisnął pięści – zamierzam dopilnować, żeby jak najmniej osób musiało przechodzić przez to samo co my.

  Te słowa nie opuszczały Emi przez następne dni. Każdy żołnierz, który brał udział w wyprawach, był częścią świata kogoś innego. Nie dało się przewidzieć, czy Mur Rose również zostanie kiedyś zaatakowany. Zwiadowcy ginęli jednak na każdej ekspedycji, a ktoś zdzierał sobie gardło na wieść o ich śmierci. Uczucie, którego dziewczyna nie życzyła nikomu.

  Dowiedziawszy się o żałobie, Armin, Gerda, Christa a nawet Jean, wszyscy oni podkreślali, że Emi może liczyć na ich wsparcie, gdy będzie potrzebowała się wypłakać. Ale dziewczyna wylała już wszystkie łzy razem z bratem. Dlatego przyjęła propozycję rozmowy tylko od jednej osoby.

  Razem z Reinerem znów wspięła się na skalną półkę i zdradziła mu prawdę o swoim pochodzeniu, dzięki czemu mogła opowiedzieć też o poczuciu winy, które ją dręczyło.

  Reiner natomiast zadawał jedynie pytania. Choć nie próbował jej do niczego przekonywać i nie wyrażał żadnych opinii, po wszystkim Emi poczuła się lepiej. Bo przecież nie, nie miała żadnych podstaw by sądzić, że któryś ze złodziei ją rozpozna i nie, nie mogła wiedzieć, że po tym przypadkowym spotkaniu napastnicy będą na tyle rozsierdzeni, by szukać zemsty.

Attack on Titan: Najwyższy Mur || Levi x OCWhere stories live. Discover now