🍎 15. Miłość wymaga poświęceń

7 3 2
                                    


Był wykończony. Czternaście godzin w pracy nie stanowiło specjalnego rekordu, gdy choćby raz doświadczyło się pracy pod przykrywką. Ale czternaście godzin wypełniania papierów...?! Uch! Toż to było piekło! Yoongi nie pojmował, jak Jin był zdolny do przewalania papierzysk w swojej pracy całymi dniami. Nie żeby on sam wiedział cokolwiek więcej o modzie i pisaniu artykułów na ten temat...

Westchnął, pochylając się nad kubkiem świeżo zaparzonej herbaty. Przez chwilę zapomniał, że czeka go jeszcze odniesienie dowodów rzeczowych do składnicy. Dyżurna powinna otworzyć okienko za około piętnaście minut, gdy skończy się jej przerwa na posiłek. Mógł więc pozwolić sobie na podryfowanie myślami ku ukochanej osobie bez żadnych wyrzutów sumienia. W końcu nadrobił tygodnie drobnych zaległości, które zawsze odkładał na później. Spokojna nocna zmiana była idealną okazją, gdy odpracowywał swój dyżur. Walka z rubryczkami powstrzymywała go od zaśnięcia, a jednocześnie miał wymówkę, by nie ruszać tyłka ze stołka, kiedy inni policjanci próbowali go zaangażować we własną pracę i dorzucić mu roboty. Dwie pieczenie na jednym ogniu. I czeka go popołudnie sam na sam z Seokjinem! – Aż się rozmarzył...

Młody zapowiedział tego ranka, że spędzi czas po szkole w czytelni, pisząc wypracowanie i ucząc się do sprawdzianu. Dzieciak był dobrym chłopakiem. Po drodze do szkoły albo do biblioteki wstępował do niego na chwilę, wysłany przez Jina z ciepłym nieraz jeszcze, świeżym posiłkiem. Nie żeby było to konieczne, ale policjant doceniał domowe obiadki partnera bardziej od wątpliwych rarytasów z pobliskiej stołówki, grożących często powikłaniami żołądkowymi. Po piątej czy szóstej z kolei wizycie wszyscy na komisariacie przywykli do widoku Jungkooka, nieśmiało witającego się z nimi grzecznymi ukłonami po drodze do biurka Yoongiego. Nikt też nie wątpił, że są rodziną – co było niejako pozytywnym dodatkiem – i młodzik po prostu robi za posłańca swojej wdzięcznej mamy. Świadomi realiów, zgodnie milczeli na ten temat, nie zdradzając się ani słowem o prawdziwym źródle posiłków oraz po prostu dzieląc małym, sekretnym uśmieszkiem, gdy zazdrośni o pachnące cudownie jedzenie współpracownicy policjanta odwracali wzrok po wygłoszeniu kilku jękliwych komentarzy.

Min westchnął, wspominając z tęsknotą puchate i jeszcze ciepłe omlety, które dzisiaj dostał pod nos wraz z termosem pełnym zupy. Transportujący je Jungkook ze swoimi zaspanymi jeszcze oczami oraz zaróżowionymi od porannego chłodu policzkami stanowił słodki bonus do jego którejś z rzędu czarnej kawy. Yoongi był dumny, że zdołał w tym miesiącu przekonać młodego do korzystania z busów. Dzięki temu chłopak mógł pospać prawie godzinę dłużej, nawet jeśli dodatkowo robił za kuriera.

Policjant wiedział, że Jin specjalnie wymyślił posyłanie dzieciaka do niego po pierwszym nieplanowanym razie. W końcu młodzik musiał jakoś "odpracować" swoje utrzymanie. A że robił to "dla hyunga" oznaczało, że bezzwrotnie dawali mu na bilety, gdy zahaczał o komisariat albo posterunek. Dwie pieczenie... i tak dalej. Nie mówiąc, że nie zaszkodziło, by Jungkook znał większość kolegów z pracy Yoongiego, a ci – jego. Gdyby nastolatkowi potrzebna była pomoc, szanse, że ktoś go powiadomi o kłopotach młodego, rosły. Poza tym bliskiemu kumpla z pracy chętniej pomogą nawet największe leniuchy, by mieć przysługę do odzyskania w przyszłości. Sypiał spokojniej, wiedząc, że w razie czego Kookie ma na wyciągnięcie ręki wsparcie całego wydziału.

– Suga-oppa! – Głośne zawołanie wyrwało go raptownie z półsnu. – Oppa!, nie śpij, bo cię okradną!

– Ajsz! Momo-ah! Przestraszyłaś mnie! Tak się nie robi! – zaczął jękliwie i głośno narzekać. Przesadzał, ale to było częścią ich typowych żartów. – Prawie serce mi stanęło! A idź ty...

Młoda kobieta czarująco zachichotała, zakrywając usta dłonią.

– Oppa...! – przerwała mu w końcu marudzenie.

PołówkaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora