🍏 14. Zepsuty model

7 3 6
                                    


Jungkook nie mógł sobie ze sobą poradzić. Trzeci dzień z rzędu od "fryzjerskiej katastrofy" – jak nazwał pamiętną sobotę, w którą pan Kim obciął mu włosy – uciekał pod byle pretekstem i zamykał się w każdej wolnej chwili w pokoju, byle jak najdalej od obu gospodarzy! Za każdym jednym razem serce waliło mu przy tym jak po ucieczce przed seryjnym mordercą.

I nie, nikt go tutaj nie mordował, ani mu nie groził, ale...

Zerknął z rozpaczą w dół, na swoje krocze, w ostatniej chwili zduszając pełen zażenowania jęk.

Otóż jego ciało postanowiło, że zdradzanie go w snach to za mało i zaczęło szaleć też za dnia. A początek ta zmiana miała właśnie w sobotę. Kiedy siadał na stołku w kuchni, okryty jakimś starym, spranym ręcznikiem kąpielowym i gotowy na ryzyko utraty wszystkich swoich włosów, nie sądził, że jego serce jest w jeszcze większym niebezpieczeństwie, niż do tej pory. Nie wkalkulował jednak sobie tego, jak miękkie są dłonie hyunga... Ani że ta przystojna twarz znajdzie się tak blisko jego własnej!

Spędził około godziny na czystych torturach, próbując usilnie się nie wiercić, a jednocześnie zwalczyć niecne myśli oraz narastające podniecenie. Gdyby chodziło o sam widok, może jakoś przetrwałby bez większych problemów. Zamknąłby oczy i udawał, że siedzi u nieatrakcyjnej fryzjerki – takiej w przesadnym makijażu oraz z czerwonymi, ostrymi szponami zamiast normalnych paznokci.

Niestety, reagował na najmniejszy dotyk tych ciepłych dłoni, a kiedy mężczyzna się pochylał i Jungkooka owiewał oddech pachnący miętą, otaczał upojny zapach perfum... Z trudem opanowywał chęć wtulenia się w ciepłe ramię gospodarza, by zaciągnąć wonią jego niechcianego crusha. Jak na złość Seokjin-hyung w tych momentach milczał, a kiedy chłopak trzeźwiał na tyle z hormonalnej chmury, by uciec we własne myśli i wyobrazić sobie... cokolwiek innego!, to znów zaczynał gadać, skupiając całą uwagę ucznia na jego idealnej osobie. Żartował, wyrywając nastolatkowi z gardła zduszone chichoty oraz parsknięcia.

Jungkook był zgubiony, podniecony oraz naprawdę myślał, że tam zwariuje. Skoczył na proste nogi i niemal biegiem zwiał do łazienki, kiedy tylko gospodarz ogłosił koniec obcinania. Niby poszedł umyć raz jeszcze głowę, by pozbyć się resztek włosów...

...ale tak naprawdę ewakuował się, by ukryć i opanować niewygodną erekcję. Sam, zamknięty w czterech ścianach chłodnego pomieszczenia zdołał zdusić nieprzyzwoite myśli. Które jednak wracały od tamtej pory jak bumerang pod byle pretekstem.

Jak przed chwilą. Siedział sobie grzecznie przy stole, obierając hyungowi warzywa na obiad, gdy pan Min podszedł i przeczesał palcami jego – teraz bardzo krótką – fryzurę.

– Wyglądasz naprawdę przystojnie w tym cięciu, Jungkookie – skomentował niby od niechcenia, ale było słychać w jego głosie dumę. – Jin dobrze się spisał, wybierając je dla ciebie.

I... badum! Nagle był z powrotem w sobotni poranek, gdy bardzo podobne słowa wypowiedział jego cudowny domorosły "fryzjer". W głowie nastolatka zawitało wyobrażenie pary ciepłych oczu i wspaniałych ust, które aż prosiły o pocałowanie. Piękno mężczyzny w tamtym momencie, gdy był tak blisko niego, odebrało oddech chłopakowi na kilka sekund, sprawiając, że zwyczajnie zagapił się jak ciele w malowane wrota, niepomny co tam jeszcze pan Kim do niego gada. Dopiero drgnięcie penisa przypomniało mu, w jakiej znajduje się sytuacji. Zażenowanie rozlało się soczystym rumieńcem na twarzy, ale na szczęście zostało wzięte za wstydliwą reakcję na komplement. Jungkook na serio umarłby, gdyby się wydało, co tak naprawdę spowodowało jego zaburaczenie.

Zgon jak nic! Mogiła!

I dokładnie tak samo poczuł się trzy dni później na zaledwie wspomnienie tamtej sytuacji. Ciepła dłoń we włosach też nie pomagała. I co z tego, że należała do drugiego z gospodarzy? Nic! Jego ciało miało gdzieś wszystkie logiczne argumenty!

Dlatego uciekł do swojego pokoju (bo ileż razy dziennie można brać długi, zimny prysznic, zanim to stanie się podejrzane?!), oparł o zamknięte drzwi i aktualnie rozważał popełnienie seppuku. Albo ucieczkę na Antarktydę, wpław, jeśli trzeba.

Może za szybko pochwalił swoje szczęście znalezienia bezpiecznego lokum? Stwierdził ponuro, że w jego sytuacja paradoksalnie pogarszała się, gdy teoretycznie polepszała...? Gdyby tylko potrafił naprawdę wyłączyć myślenie, jak sądzili jego rodzice, nie miałaby podobnych dylematów. Po prostu chodziłby sobie beztroski z pustą głową. Bywał czasami mało bystry, ale niestety, nie w zauważaniu przystojnych mężczyzn.

A jak to mówią: gapiom zawsze piach w oczy. Czy jakoś tak...

Jungkook westchnął z ulgą, gdy na wspomnienie rodziny jego erekcja rozpoczęła taktyczny odwrót. I dobrze! – pomyślał.

Chwila! – rozbłysła w jego umyśle idea niczym stuwatowa żarówka – może to był dobry sposób na taki problem? Jeśli będzie w swojej głowie utożsamiał pana Kima i pana Mina z ojcem, to się odkocha. Prawda...? No bo przecież zauroczenie w rodzicu jest takie bleh...

Z nowo odkrytym entuzjazmem postanowił wprowadzić plan od razu w życie. Szeroko uśmiechnięty opuścił swój pokój...

...by po kilku dniach wpaść do niego ponownie w podobnym stanie, tylko jeszcze bardziej spanikowany.

Ten pomysł był idiotyczny! Jak mógł być na tyle głupi, żeby uwierzyć, że to zadziała?! – beształ się w myślach. – Przecież pan Kim był najprzystojniejszym mężczyzną na świecie! A pan Min – najbardziej opiekuńczym!

Początkowo wszystko szło... nieźle. Musiał przyznać, że za każdym razem, gdy przypominał sobie o nowym podejściu, to jest: patrzeniu na gospodarzy jak na rodziców, zwalczał skutecznie niechciane podniecenie. Mógł cieszyć się ich towarzystwem bez obawy o kompromitację.

Problem w tym, że gdy już oswoił się jako tako z nazywaniem pana Kima tatą we własnej głowie i zaczął robić to niemal automatycznie... trik przestał działać. Mało tego! Od pewnego momentu im mocniej nastolatek próbował wzmacniać "ojcowski" obraz gospodarzy w wyobraźni, tym mniej to określenie kojarzyło się mu jego prawdziwym rodzicem, a bardziej – z przystojnym, starszym mężczyzną, który mógłby stanowić synonim słowa "bezpieczeństwo". Dość szybko uświadomił sobie też, że teraz każde określenie stosowane na tatę, wręcz przywołuje niechciane uczucia i myśli!

– Jestem taki głupi! – wyszeptał do siebie, uderzając dłonią we własne czoło dla zaakcentowania przekazu. – Głupi, głupi, głupi... – powtarzał pod nosem, jakby to coś miało zmienić.

Moi prawdziwi rodzice mieli rację – pomyślał z rozgoryczeniem. – Chodząca porażka i bezwartościowy darmozjad. Niewdzięcznik! Nie umiem nawet nad sobą samym zapanować. Co nie wymyślę, to tylko jest gorzej... Nie nadaję się do niczego! Do niczego! Nie zasługuję na ich dobro i pomoc... – katował się tymi i podobnymi myślami, a z jego oczu zaczęły płynąć łzy złości. Był wściekły na samego siebie, że tylko bardziej i bardziej rujnuje swoje życie.

Dlaczego w ogóle uznałem nazywanie pana Kima "tatą" za dobry pomysł? – pomyślał rozpaczliwie, by w ułamku sekundy wściec się na swojego penisa, który dokładnie wtedy postanowił zareagować drgnięciem. Agresję zastąpiła fala rozpaczy i poczucia winy. Jungkook nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Nic nie działało. Przełknął ślinę. Musiał przyznać, że... Nawet to przychodziło mu z trudem, ale nie miał wyjścia. Musiał zrozumieć, że jest zepsuty. Nieczysty. Do szpiku kości. Jego rodzice – jak zwykle – mieli rację. Musiał w końcu to przyznać i skapitulować.

Był wybrakowany. Nie nadawał się do niczego. Nie zasługiwał na szczęście.

Światło w jego oczach, które zapłonęło, gdy został zaakceptowany w tym domu, zgasło.

Ale to było okej, bo Jungkook nie czuł się dłużej jak człowiek, a jedynie jak jego marna podróbka.

PołówkaWhere stories live. Discover now