Rozdział I

500 31 15
                                    

Każdy najjaśniejszy anioł na świecie po czasie stawał się pomocnikiem diabła w najgłębszych czeluściach piekieł.
I tak samo było z moim ojcem. Kiedy stracił pracę stał się innym człowiekiem.
Zaczął pić w dużej ilości. Puste butelki, które zawsze musiałam zbierać i wyrzucać do śmieci, walały się po całym domu.
Czasami zdarzało mu się sięgać po używki i wtedy dopuszczał się najgorszych czynów.

Używanie siły w naszym domu albo gdziekolwiek indziej było karygodnie zabronione.
Pamiętam, jak kiedyś uderzyłam kolegę za to, że zabrał moją ulubioną zabawkę.
Mama wtedy została wezwana do przedszkola i w samochodzie w drodze powrotnej do domu odbyłam z nią całkiem długą rozmowę.
Jej słowa były tak poważne, a zarazem wartościowe, że potrafię je wyrecytować, aż do dziś.

— Pamiętaj Victorio, jeśli masz używać siły to tylko do swojej obrony. Jeżeli ktoś cię uderzy masz oddać mu z podwojoną mocą, tak aby żałował tego, że w ogóle miał czelność cię dotknąć. Czy to jest jasne?
— Tak mamo.

Obiecałam sobie wtedy, że już nigdy nikt mnie nie skrzywdzi.
Jednak nie dotrzymałam obietnicy.
Ojciec często mnie bił jak mi coś nie wychodziło albo jak przynosiłam złe oceny do szkoły.
Patrzyłam w lustro i widziałam siebie jako ta bezwartościowa dziewczynkę, które jest tylko problemem.

Dzisiaj świat miał się zmienić, a moje życie polepszyć.

Mama wparowała do mojego pokoju z widocznym szczęściem na twarzy. W jej oczach dostrzegłam łzy, ale nie były one napełnione niezrozumieniem i obawą, lecz raczej nadzieją. Podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła.

— Victorio... — wyszeptała. — Teraz już wszystko będzie inne. Lepsze.

Odsunęłam kobietę lekko od siebie i popatrzyłam w jej cudowne niebieskie tęczówki pełne łez. Niektóre z nich już spływały po policzkach.

— Mamo, o czym ty mówisz? — powiedziałam lekko zdziwiona. Nie rozumiałam jej słów. Lepsze. Co mogło być lepsze. Może w końcu udało nam się opłacić wszystkie rachunki i długi, w które wciągnął nas ojciec?

— Skarbie wyprowadzamy się. — powiedziała, na co ja tylko szeroko otworzyłam oczy. — Uciekamy od całego zła, które nas do tej pory otaczało.

— C-Co? Gdzie? Kiedy? Jak? — masę pytań zaczęło opanowywać moją głowę. Jaka wyprowadzka?

Kobieta złapała moje dłonie i popatrzyła głęboko w moje oczy. Wiedziałam, że szykuje się trudna rozmowa, która jest dla niej wymagająca.

— Dasz radę. — powiedziałam cicho, na co ta pokiwała lekko głową i wzięła znaczący oddech.

— Pamiętasz, jak kiedyś opowiadałam ci o mężczyźnie, z którym spotkałam się przypadkowo na konferencji pielęgniarskiej? — zapytała, na co ja pokiwałam głową. Przed oczami od razu pojawił mi się obraz tamtego dnia. Była taka szczęśliwa. — Okazało się, że mieszka w Bostonie i czasami przyjeżdża do ConCordu, aby popodpisywać jakieś ważne dokumenty w szpitalu.

Mama przerzuciła się na drugą stronę łóżka i wlepiła swój wzrok w sufit. Położyłam głowę na jej ramieniu i uważnie czekałam, aż zacznie opowiadać dalej.

— Parę razy spotkaliśmy się w kawiarni. Rozmawialiśmy na różne tematy i w końcu wyszła nasza sytuacja rodzinna. — Jej oczy znów napełniły się łzami. — Na samym początku nie chciał mi uwierzyć, więc pokazałam mu siniaki. Brad był wściekły, że mu nic wcześniej nie mówiłam. Powiedział, że nam pomoże i nalegał, abym się do niego wprowadziła. Na początku nie chciałam się zgodzić, ale po pewnym czasie uległam. — odetchnęła z ulgą. — Dzisiaj ma po nas przyjechać.

The last day of autumnWhere stories live. Discover now