Rozdział LIX

1.9K 254 11
                                    

Tindaé kazał wynieść Narrana przed miasto. Młody mężczyzna był nadal nieprzytomny. Obserwowałam poczynania smoczego władcy i elfów i niepokoiłam się nieco, mimo iż wiedziałam, że chcą oni dla Narrana jak najlepiej.
Gdy już staliśmy przed miastem stanęłam z boku, obok Felixa i przysłuchiwałam się rozmowie Cienia Północy z Feaelem.
- Możesz rozpoznać czy Narran został otruty? - zapytał elf.
- Owszem. I z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że oprócz kilku poważnych ran nic mu nie jest. Chyba, że to trucizna, której nie mogę wyczuć.
Feael odetchnął z ulgą, jednak pytał dalej:
- W takim razie co mu jest? Dlaczego się nie budzi?
Tindaé rzuciał okiem na leżącego na płachcie materiału mężczyznę.
- Sądzę, że to rodzaj śpiączki.
- Jak go obudzić?
Czarny smok myślał chwilę.
- Jest na to sposób - odparł powoli. - Trzeba go budzić bólem. Jak sądzisz, gdzie teraz błądzą jego myśli?
Feael uniósł wysoko brwi.
- Ale nie wyrządzi mu to żadnej krzywdy? - upewnił się.
Cień Północy tym razem nie odpowiedział. Pochylił łeb i zamknął oczy.
Z zaniepokojeniem patrzyłam na Narrana. Przez kilka potwornie długich chwil nic się nie działo, aż w końcu zaczął drżeć.
Nagle otworzył oczy i usiadł szybko chwytając się za głowę. Zaklął. Co prawda nie znałam słowa, którego użył, ale wypowiedział je w taki sposób, że musiało to być przekleństwo.
Tindaé zamruczał z zadowoleniem i uniósł łeb. Natomiast młody mężczyzna uniósł głowę i popatrzył na nas trochę zdezorientowany.
- Jak się czujesz? - zapytał Feael, gdy wzrok Narrana spoczął na nim.
- Potwornie - odpowiedział mężczyzna szczerze. Dotknął prawą ręką swojego boku. Uniósł koszulę i zbladł na widok nasiąkniętego krwią bandaża. - A raczej jeszcze gorzej - dodał słabym głosem.
- Jesteś w stanie odpowiedzieć na kilka pytań? - spytał Tindaé.
Narran popatrzył na niego uważnie i podejrzliwie.
- Zależy jakie to pytania - odparł chłodno.
- Konieczne. Mówiłeś komuś o swojej ucieczce?
- Nie.
Smok zmrużył kobaltowe oczy.
- Jesteś pewien?
- Tak. To znaczy chyba tak... - zawahał się. - Nie... Napomknąłem o moich planach Linwenie. Od razu stwierdziła, że są... no... niezbyt mądre.
- Linwena jest godna zaufania? - drążył smok.
- Tak - wtrącił Feael, no co Tindaé skinął łbem.
- Czy podczas podróży spotkałeś kogoś... dziwnego? - zapytał znowu.
- Spotkałem wiele osób... - odpowiedział po chwili namysłu Narran. - Ale nikomu się nie przedstawiłem.
- Dobrze - rzekł Cień Północy, choć chyba nie był usatysfakcjonowany odpowiedzią. - Czy zauważyłeś coś niecodziennego?
Oczy Narrana zabłysły jakby coś sobie uświadomił. Popatrzył na mnie.
- Evelyn, pamiętasz jak wspomniałaś coś o wizycie smoka w Iaurel?
Przypomniałam sobie spaloną polanę.
- Tak - odparłam. - Za miastem była spalona trawa i połamane drzewa. Wszyscy uważali, że to smok.
- Jestem pewien, że żaden z moich poddanych nie zrobił czegoś takiego - stwierdził Tindaé. - Muszę to przemyśleć - powiadomił i odleciał.
Czułam, że nie spotkam go prędko. Feael pomógł Narranowi wstać, co moim zdaniem było wielce nieroztropne. Młody mężczyzna wyglądał jakby przed upadkiem powstrzymywały go tylko silne ramiona elfa. Narran jęknął cicho chwytając się za bok. Krew pomału przesiąknęła przez opatrunek i na białej koszuli pojawiła się czerwona plama.
Felix również przytrzymał Narrana. Wróciliśmy do miasta.

Tom I - Zielona pelerynaWhere stories live. Discover now