7. Czujcie sie jak u siebie.

773 35 3
                                    

Była godzina 22 kiedy przekręciłam klucz w drzwiach i wpuściłam Skrzatów do środka. Oni od razu poczuli się jak u siebie. Zasiedli na kanapie i włączyli telewizor. Hmm, myślałam, że będziemy świętować a nie dupą leżeć przed telewizorem.

- A przepraszam bardzo, ktoś tu chciał świętować zwycięstwo. - zasłoniłam im ekran.

- A skończone osiemnaście masz? - spytał Kłos.

- Mmmm... no nie jeszcze. - podrapałam się po głowie.

- No to możesz nam kolacje jedynie zrobić. - zaśmiał się Winiarski.

- Chyba was pogrzało... Bozia rączki upierdoliła, że nie możesz sobie zrobić?

- Zamówmy pizze, co? - dołączył Mariusz, ten rozsądny.

Wszyscy się z nim zgodziliśmy. Było nas dziesięciu. Ja, Wojtek, Karollo, Endrju, Winiar, Mario, Zati, Mazi, Nico und Conte. Skład najlepszy na świecie. Podzieliliśmy się na dwójki. Ten z tamtym chciał z pieczarkami, tamten z tym chciał z gyrosem itd. Wyszło na to, że zamówiłam razem z Nico dużą hawajską. Kto składał zamówienie? Pan Wlazły. Najrozsądniejsza osoba w tym towarzystwie. Albo to tylko pozory... Po odłożeniu słuchawki uprzejmie nas poinformował, że na naszą kolacje musimy czekać ponad godzinę. No fakt. Nikt o godz 22 nie zamawia 5 dużych/rodzinnych pizz. Kto tam wie co oni pozamawiali. W między czasie zdążyłam zrobić herbaty. W tle leciał jakiś film, a my przy swoich kubkach malinowej siedzieliśmy i gadaliśmy o wszystkim.

- Jak to się stało, że zaczęłaś trenować? - spytał Zati.

- Od małego. Zamiast bawić się lalkami wolałam kopać piłkę.

-Byłaś chłopczycą? - rzucił Karollo.

- Chyba nie... Powiedzmy. - zaśmiałam się. Prawie się zakrztusiłam herbatą.

- Widać co z ciebie wyrosło. - powiedział Andrzej analizując mój wygląd. Dostał ode mnie poduszką w głowę.

- I podobno to ja jestem pyskata!

- Trafił swój na swego. - zaśmiał się Winiarski.

- Odezwał się aniołek. - dorzucił Włodarczyk.

- Zastanawia mnie jedno... Mmmm... Zostajecie, um... na noc? - spytałam niepewnie.

- Jeszcze nas o molestowanie posądzisz. - zasugerował Nico.

- Gdybym to zrobiła to nie miałabym już życia... - zaśmiałam się.

- Jeśli się nas nie boisz to w sumie możemy zostać. Jutro przewidziana wolna niedziela, więc dotrzymamy ci towarzystwa. - oznajmił Michał.

- Jasne, ale jest jeden problem...

- Mama nie pozwoli? - spytał Andrzej.

- Mama się nie dowie głupku... W salonie mogą spać trzy osoby, w pokoju gościnnym dwie, na materacu dmuchanym też dwie i zostają dwie osoby... - podrapałam się po policzku.

- Rodzeństwa nie masz? - spytał Maciek.

- Nie mam... ale jest sypialnia rodziców.

- To nie problem... Winiar z Mario się dogadają. - rzucił Zatorski.

- Tylko mi tam grzecznie... - podniosłam prawą brew.

Pogadaliśmy jeszcze z jakąś godzinę. Po tym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi. Od razu siatkarze polecieli po jedzenie. Mariusz zapłacił dostawcy kasą, na którą się złożyliśmy. Ja oczywiście poleciałam od razu do Uriarte. Bo prędzej czy później nic dla mnie by nie zostawił. Po pięciu minutach siedzieliśmy i zajadaliśmy się kolacją. Fakt faktem było chwile przed północą. Po zjedzeniu tych pięciu pizz, postanowiliśmy obejrzeć film. Karol uparł się, że obejrzymy horror - obecność. Lubię oglądać horrory. Szczególnie przykryta szczelnie kocem, w pidżamie i kubkiem herbaty w ręku. Rozłożyliśmy sobie poduszki, koce i kanapę. Ja z Winiarem, Maćkiem, Kłosem i Zatorskim siedzieliśmy na kanapie ściśnięci. Na moje głupie szczęście siedziałam między przyjmującym a środkowym. Nico z Wojtkiem i Mariuszem siedzieli przed nami oparci o kant kanapy. Conte i Wrona zajęli fotele. Wszystko było już przygotowane. Równo o wpół do pierwszej włączyliśmy film. Oczywiście wszędzie światło zgaszone. Inaczej horroru nie da się oglądać. Początek filmu całkiem spokojnie... Aż za spokojnie. Wszystko by było cudownie gdyby nie to, że w pewnym cichym momencie Kłos siedzący po mojej prawej stronie wydarł się na cały dom. Celem tego było przestraszenie mnie... Myślałam, że mu głowę urwę. Reszta chłopaków się śmiała z tego zajścia. Potem film zaczął się rozkręcać. Było parę momentów, w których zasłaniałam oczy kocem. Jestem dziewczyną więc mogę. Skrzaty po prostu na lajcie sobie oglądali jakby to była komedia. Kiedy wyprostowałam nogi i trochę się osunęłam zmorzył mnie sen. Ledwo widziałam na oczy. Pamiętam tylko, że była godzina przed drugą w nocy kiedy ostatni raz spojrzałam na zegarek. Oddałam się w ręce upierdliwego Morfeusza.

Mówimy sobie wszystko, prawda?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz