3. Krecha pod numerem.

845 40 2
                                    

Odeszłam od niego ponieważ usłyszałam głos swojego trenera. Zwołał nas wszystkie do siebie. Jak zawsze ustawiłyśmy się w kółku. Siatkarze Skry przenieśli się z parkietu na trybuny dręcząc nas swoimi chamskimi patrzeniami. Trener oczywiście zaczął od planów na najbliższy tydzień. A to to, a to tamto. Dzisiaj wszystko wpadało mi jednym uchem i wypadało drugim. Po skończeniu jego monologu przeszedł do tematu kapitana.

- Jak wiecie, a może i nie wiecie. Monika przeniosła się do Atomu. Co za tym idzie straciliśmy kapitana. Myślę, że powinniśmy dzisiaj to ustalić, ponieważ ktoś musi czuwać nad drużyną. - powiedział kręcąc na wskazującym palcu opaską kapitana - Pomyślałem, że zagramy dzisiaj cały mecz, który wyłoni nowego kapitana. Każda ma szansę. Pomijając libero oczywiście. Okej zaczynamy. Składy będą następujące : Kasia z Arlettą po przekątnej, środek - Micha z Tysią, libero damy wam hmmm, może Elizę, przyjęcie Paulina... - Proszę, tylko nie Walczak, tylko nie Walczak. Dosyć mam na dzisiaj. - pomyślałam. - Oleś <mój trener tak na mnie mówił> dołączysz.

- Przegrałam dzisiejszy dzień totalnie. - dodałam w myślach.

Nie żebym nie lubiła dziewczyn, ale to był praktycznie drugi skład. Z rozgrywającą Kasią nie byłam aż tak zgrana jak z Julką. A dzisiaj nie miałam nastroju na wszelkie niedociągnięcia w grze składu, w którym się znalazłam.

Okej. Mecz się zaczął. Na początku oberwałyśmy 10-4. Musiałam oczywiście zepsuć zagrywkę, dwa razy w aut trafić z ataku. Nie mogłam się przełamać. Dziewczynom też udzieliła się moja dyspozycja. W końcu przy stanie 21-15 powiedziałam do nich : Ej dziewczyny, one nie mogą nas zniszczyć. My jesteśmy lepsze, gramy na 1000%. Trudno, jedna, dwie piłki nie wyjdą ale spróbujmy zdziałać żeby one zaczęły się mylić.

Tak powiedziałam. Tak zrobiłyśmy. Drużyna przeciwna zaczęła popełniać błędy, ale seta i tak przegrałyśmy do 22. Druga odsłona tek iście fascynującego meczu szła dobrze obydwu składom. Po ciężkiej męczarni było 1:1 w setach. Trzecią partie przegrałyśmy do 15. Biłam sie w policzki żeby poruszyć swoją głowę do myślenia. Po trzech setach byłam również zmęczona fizycznie. Walka pkt za pkt jest bardzo wyczerpująca. Czwarty set w wykonaniu naszego składu nie wyglądał imponująco. Traciłyśmy 5 pkt. Przy stanie 13-8 weszłam na zagrywkę. Byłam już tak wyczerpana psychicznie i fizycznie, że marzyłam tylko o ciepłym łóżku i raju nieustannego spania. Jeśli w ogóle mogę to tak nazwać. Złapałam piłkę od Kasi i ruszyłam w pole zagrywki. Przeliczyłam trzy kroki i stanęłam kręcąc piłkę w dłoniach. Spojrzałam jeszcze szybko na siatkarzy. Stali oparci o barierki. Pewnie ich intencją było to żeby jeszcze bardziej mnie zestresować. Okej, nie ma co sie nimi przejmować. Dam radę. - pomyślałam wyciągając rękę na znak rozpoczęcia zagrywki. Zagrałam do linii. Marysia miała problem z odbiorem, więc piłka poleciała w ścianę. Kolejną zagrałam skróta, który dziewczyny przyjęły rewelacyjnie i wykonały swoją akcje. My miałyśmy pasywny blok i piłka poleciała w okolice 13 metra. Ja z tego powodu, że byłam najbardziej wysunięta w tył szybko pobiegłam podbić piłkę. Kiedy rzuciłam się siatkarskim padem poczułam ostry ból w dolnym odcinku pleców. Na dodatek prześliznęłam się na koniec sali głową w stronę boiska. Libero, która za mną biegła pobiła piłkę do Pauliny, która zdobyła pkt z ataku. Próbowałam podnieść się na łokciach ale ból był nie do zniesienia. Na twarzy namalowany miałam cierpiący grymas.

- Oleś co jest? - podbiegł do mnie trener z fizjoterapeutą.

- Coś mi w... plecach strzeliło... Boli jak cholera.

- Nie ruszaj się. - nakazał pan Leszek. Dziewczyny podeszły do nas zaskoczone. Leżałam na brzuchu a fizjoterapeuta masował mi obolałe miejsce sprawdzając na pierwszy "rzut oka" co się stało. - Boli jak naciskam na kręgosłup? - pytał.

Mówimy sobie wszystko, prawda?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz