1. I wszystko nagle staje się rzeczywistością.

2.3K 60 10
                                    

Wdech. Wydech. Prawa ręka wyprostowana na wysokości klatki piersiowej. Żółto-niebieska kula w dłoni. Lewa noga z tyłu gotowa do zrobienia kroku, który rozpocznie cały spektakl. W głowie rozpętana burza myśli. W prawo? W lewo? Może na skróty? Nie, to zły pomysł. Trzeba atakować. Po chwili rozniósł się dźwięk gwizdka. Osiem sekund stało się jak jedna mikrosekunda. Oddech przyśpieszył. Piłka poszła w górę, lewa, prawa, lewa i brak podłoża pod stopami. Wspomniana kula przeszła na druga stronę barykady. Teraz trzeba czekać. Znowu powraca czasowe wrażenie. Bach, piłka odbiła się od górnych kończyn i powędrowała do kolejnych. Niczym gepard trzeba było się przenieść na lewa stronę, by trafić we wrogi zamek. Bitwa została wygrana ale nie wojna.

Uderzenie w głowę. 

I wszystko nagle staje się rzeczywistością. 

Poniedziałek.

Otwieram oczy. To był sen. Rozglądam sie. W pokoju jakby jasno. Beżowo-niebieskie ściany na miejscu. Zdjęcia na nich umieszczone są w tej samej pozycji. Hmm. Tylko moja pozycja jakoś zachwiana. No tak, można się tylko domyślić. Nogi na poduszkach, głowa pod kołdrą po drugiej stronie łóżka. Tylko ja mogę tak się obudzić po nocnych pogaduchach z kuzynką. Nie obyło się bez bolącego karku. 

Podniosłam się siadając tyłkiem na łydkach. Przekręciłam głowę we wszystkie strony w celu znalezienia telefonu. Kiedy zauważyłam, że nie ma mojego białego cuda na szafce nocnej zaczęłam panikować. Nie dziwmy się. Była godzina 7 rano. Człowiek, bynajmniej ja [ chyba, że nie jestem człowiekiem ] nie kontaktuje ze światem o tak wczesnej porze. Dla mnie dzień zaczyna się po 10. Wtedy jestem w miarę ogarnięta i "trzeźwo" myślę. Szybkimi ruchami przeszukałam łóżko. Ni ma. Zajrzałam pod. No tak. Tak na prawdę moje blond włosy nie oddają ilorazu mojej inteligencji. W tym przypadku było inaczej. Telefon leżał na panelach pod łóżkiem. Jak on się tam znalazł? Tego nie wie nawet Voldemort. Wracając, leżałam na brzuchu z głową w dół. Nie miałam siły nawet dosięgnąć. Po chwili telefon zaczął dzwonić. Z grymasem na twarzy spadłam z łóżka i doczłapałam sie do mojego cuda. Dzwoniła Julia. Moja koleżanka z klubu. Dobrze się dogadywałyśmy. Chodziłyśmy również do tej samej klasy. Ale to tyle. Zadzwoniła z informacją o tym, że w szkole są zawody młodszych klas i mamy przyjść pomóc. Oczywiście najbardziej zadowolił mnie punkt, w którym jesteśmy zwolnione z całego dnia mozolnych lekcji. Tak, miałam dzisiaj do 17.10 zajęcia. Uwierzcie mi, dla mnie, śpiocha jest to odwieczna katorga. Mam tą przyjemność, że jestem w trzeciej klasie liceum i za niedługo kończę tą budę i ruszam w świat uczyć się tego czego mi się podoba. Albo mam taką nadzieje. 

Po moich rozterkach jak to mi w życiu ciężko wstać z łóżka poczłapałam do szafy po czystą bieliznę i ubrania. Wolnymi ruchami przeszłam do swojej łazienki. Tak, dobrze przeczytaliście. Mam swoją łazienkę, ponieważ dom, w którym mieszkam jest ogromny i wypasiony dzięki moim rodzicom Nie mówiłam o ich pracy? Tata jest jakimś dyrektorem w firmie, którą ma z przyjacielem [ moim przyszywanym wujkiem ], a mama jest adwokatem. Rodzice Nie są zbyt sportowymi ludźmi. Zawsze mieli jakieś uwagi do mojej pasji. Ale gdyby mi nie pozwolili to i tak bym trenowała siatkówkę. Inaczej bym nie mogła. Dobra, może wróćmy. Moja poranna toaleta zajęła tylko 30 min. Mimo, że jestem rannym leniem to potrafię się szybko ogarnąć. Tak wiem to jest nielogiczne. 

Kiedy wyszłam z łazienki była godzina 7.40. Do szkoły miałam na 9. Powoli zaczęłam ścielić łóżko, pakować rzeczy do czarnej torby. Wzięłam tylko swojego białego Iphone'a, klucze, beżowy portfel i słuchawki. Zeszłam na dół. Rodzice siedzieli przy stole zajadając się śniadaniem. 

- Dzień dobry. - powiedziałam z uśmiechem siadając na krześle. 

- Dzień dobry. Hm, nie widzę plecaka z książkami, więc jakie plany masz na dzisiaj? - spytał tata. 

Mówimy sobie wszystko, prawda?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz