23

65 8 0
                                    

Sorki za 9 dni spóźnienia ale wiecie działka te sprawy :) Ale już was zostawiam z Harrym i Louisem :)

Tylko sorry za lekkie wtrząsnienie na początku



~

Tydzień po Nowym Roku Louis wylądował w szpitalu. Było to dla Harrego duże przeżycie, gdy dowiedział się, że jego ukochany miał wypadek. Mówiąc w skrócie – Gdy szatyn wracał z pracy, w jego samochód dostał z dwóch stron od ciężarówek. Miał liczne obrażenia i złamaną rękę. Również kolano szatyna nie było w dobrym stanie. Lekarze od razu podjęli leczenie pacjenta. Harry został poinformowany jako osoba zbliżona z Tomlinsonem. Również szatyn chciał, by loczka poinformowali o jego wypadku. Harry pędził z pracy tak szybko, jak by leciał odrzutowcem. Gdy był już w szpitalu, mógł zobaczyć śpiącego Louisa na łóżku.

- Czy wszystko w porządku z nim? Będzie żył?- wypytywał lekarza.

- Na pewno będzie żył. Miał dużo szczęścia. Jest tylko trochę poobijany i ma złamaną rękę. Podejrzewam też, że ma pękniętą rzepkę w kolanie. Jednak z tym damy sobie szybko radę.- powiedział dr Wood. Loczek odetchnął z ulgą. Przysiadł na łóżku Louisa i tarł kciukiem jego dłoń. Później poinformował rodzinę szatyna. Jay strasznie się przestraszyła, ale loczek ją uspokoił, że wszystko jest w porządku.

Po dniu przebytym w szpitalu, Louis się obudził. Harry wziął wolne w pracy, więc widział ten moment. Tak się ucieszył.

- Louis, skarbie. – powiedział cicho loczek i zawołał lekarza.

- Dzień dobry, panie Tomlinson. Jak się pan czuje? – spytał lekarz.

- Dobrze. – odpowiedział mu Louis. Wyglądał lepiej, ale wciąż nie dobrze. Harry martwił się o niego.

- To myślę, że to dobry znak. Wyniki badań są w porządku. Myślę, że będzie pan musiał u nas zostać do końca tygodnia. – stwierdził lekarz, a chłopcy kiwnęli głową. Harry uśmiechnął się. Louis poruszał wargami do ukochanego, by ten odczytał wiadomość : „ Będzie dobrze". – To ja idę. Jakby co proszę wołać. – powiedział lekarz i wyszedł, zostawiając chłopców razem.

- Martwiłem się o Ciebie.- powiedział Harry z przejmującą miną. Louis się uśmiechnął.

- Wszystko już dobrze. Tylko trochę jestem obolały, ale wrócę do formy.- prychnął szatyn. Harry ucałował go krótko w czoło i poszedł po picie na chłopaka. Gdy przyszedł, szatyn spał. Harry ulotnił się, by zadzwonić do mamy Louisa, że się jej syn wybudził. Jay odetchnęła z ulgą i ucieszyła się. Podziękowała Harremu za opiekę nad synem.

*

- Louis, co mam Ci spakować. Nie będziesz się przemęczał.- powiedział stanowczo Harry. Właśnie pakował szatyna do domu, bo otrzymał wypis.

- Harry, potrafię...

- Ja wiem, Lou, ale chcę to sam spakować. Nie chcę byś padł mi tutaj. – powiedział, całując go w czoło, gdy ten siedział na łóżku i przebierał nogami.

Wychodząc ze szpitala, podziękowali za opiekę. Harry znowu wziął wolne, by zająć się ukochanym.

Trafiając do domu, Harry wziął Louisa na ręce.

- Harry.... -  zaśmiał się Louis. Harry cmoknął go w czoło i zaniósł do sypialni.

- Odpoczywaj, misiu. Ja się wszystkim zajmę.

- Nie wątpię, Hazz. – prychnął szatyn, a loczek wystawił mu język. Przyniósł wszystko z bagażnika. Niestety, Louisa samochód został skasowany zupełnie, więc na razie Louis będzie musiał podzielić się z Harry jego audi.

- Proszę, oto herbatka, skarbie. – powiedział słodko do chłopaka. Louis pocałował go krótko. Leżał pod kołdrą, a Harry nie pozwalał mu się ruszać.

*

Louis czuł się dobrze, ale jeszcze nie wychodził z domu. Harry we wszystkim go wyręczał. Jednak Louis się wkurzył, bo nie był dzieckiem. Trochę się posprzeczali, więc Harry się nie odzywał przez dzień. Harry w końcu przeprosił, mówiąc, że się o niego martwi. Louis podziękował mu za pomoc.

- Harry. Jak dobrze, że Ciebie mam .- powiedział, leżąc na loczku, który się uśmiechnął i ucałował go. Louis odwrócił do niego twarz i pocałował namiętnie. Tak długo na to czekali. Oboje jęknęli z zadowolenia. Westchnęli ciężko.

- Loueh, tak bardzo Cię kocham. Tak bardzo się zmartwiłem. – powiedział loczek. Nadal myślał o wypadku.

- Już wszystko w porządku, kochanie. Już jestem przy Tobie.- odpowiedział mu szatyn, całując go w skroń. Harry się uśmiechnął, przytulił go do siebie i chwile leżeli w ciszy, oddychając równomiernie. Loczek często całował go we włosy, a szatyn uśmiechał się radośnie, muskając palcami jego skórę. Harry odetchnął z ulgą. Miał już swojego ukochanego. – Tak się cieszę, że jestem z Tobą. – powiedział nagle. – Chyba jestem gotowy na wszystko, dopóki jesteś przy mnie. – Harry zdziwił się słowami. Louis się zaśmiał, gdy widział minę Hazzy. Uspokoił go, że nic złego nie ma na myśli. – Pocałuj mnie, Hazz. Brakowało mnie tego. – powiedział do niego i złączyli swoje wargi. Louis podciągnął się na łokciach, rękami przebierając po ciele loczka. Harry przybliżył ręką ukochanego do siebie, mrucząc w pocałunku. – Brakowało mi Ciebie. Jezu, jak brakowało.- mruknął szatyn. Harry uśmiechnął się szatańsko i mocniej wpił się w usta ukochanego. Niebieskooki zajął się ich garderobą. Oddychali ciężko z przypływu emocji. W ich sercach dosłownie wariowało ( jak zwykle). Ich głowa była pusta, bo nie myśleli o pierdołach. Ważni byli tylko oni i ta sytuacja. – Boże.... – krzyknął Louis, robiąc wszystko tak dobrze. Kochał mruczenia swojego chłopaka. Loczek uwielbiał, gdy szatyn tak bardzo skupiał się na tym. Pochłonęli wszystko. Ich stosunek do siebie nigdy się chyba nie zmieni.

*

Louis wstał i przeciągnął się. Harry patrzył z łózka na swojego ukochanego i zagryzał wargę.

- Louis, jaki ty piękny.  – mruknął z zadowolenia na obrazek przed sobą. Szatyn się zaczerwienił, a loczek zachichotał słodko. Louis rzucił się na łóżko, gdzie był Harry i pocałował go zaciekle.

- Jak zwykle, mój kochany jest wariatem. – powiedział do loczka i uśmiechnął się. Kochał swojego chłopaka i myślał tylko o nim. Cały czas. To samo było w głowie u Stylesa, który mruknął w jego ucho jak kot.

Później razem zjedli śniadanie i pooglądali telewizję. Harry znów miał go przy sobie. Całego i zdrowego. A Louis cieszył się jak małe dziecko, gdy myślał o swoim Harrym.


:)

Bo Kot...Where stories live. Discover now