15

93 14 0
                                    

Louis postanowił wcześniej wstać, by zrobić loczkowi niespodziankę. Był może trochę nie wyspany, ale czego się nie robi dla miłości, co nie ? 

Zabrał się za pyszne rzeczy. Przygotował naleśniki, jajka na bekonie, zrobił kanapki i koktajle owocowe, czyli to co Harry lubił najbardziej. Potem przygotował stół na tarasie. Nawet się ogolił, bo był trochę zarośnięty. Ah, ten dwudniowy zarost. Wychodząc na taras, wciągnął powietrze do płuc i się uśmiechnął.

- Coś czuję, że to będzie jeden z niezapomnianych dni. — odparł sam do siebie i poszedł do sypialni. Skradł się do łóżka, gdzie spał jego ukochany. Położył się obok i muskał policzek lokatego. Ten zaczął mruczeć w nieznanym języku, co rozbawiło trochę Louisa. — Hazz, wstań. — odparł do ucha Harrego, na co ten się uśmiechnął i otworzył oczy. Popatrzył na chłopaka na dni i dał mu krótkiego buziaka.

- Witaj, Lou. — powiedział cicho jeszcze zaspanym głosem.

- Mam coś dla Ciebie, skarbie. — powiedział do niego, bawiąc się jego lokami. Oboje wstali zaraz. Louis prowadził chłopaka na taras.

- Louis! — krzyknął, patrząc na wypełniony stół pysznościami. — Zabiję Cię kiedyś za te niespodzianki. — odparł, odwracając się. — Nie musisz robić tych wszystkich rzeczy dla mnie. Jesteś kochany, Lou i tyle mi wystarczy. — odparł do niego i pocałował jego wargi. Louis był trochę smutny. — Przepraszam, jak Cię uraziłem. Nie chciałem. Po prostu... nie musisz tego wszystkiego robić, kochanie. — odparł, głaskając szatyna po policzku.

- Ale, Hazz. Ja chcę wszystko dla Ciebie robić, misiu. Tylko ty się liczysz. Chcę tego uśmiechu z dołeczkami. Chcę Ci robić te niespodzianki, kocie. — odparł Lou, całując namiętnie chłopaka. Harry był onieśmielony słowami Louisa, jednak wiedział, że kocha go najbardziej na świecie.

- Dziękuję, Lou, za wszystko. — odparł. — No chodź, bo głodny jestem. — powiedział i usiadł przy stole, zabierając się za śniadanie. Szatyn uśmiechnął się, gdy widział wcinającego Harrego te wszystkie pyszności. Sam jednak nie zjadł za dużo. Bawił się jedzeniem, które sobie nałożył. Trochę się zamyślił. Był pogrążony w swoich myślach i marzeniach. — Lou, dlaczego nic nie jesz? — spytał zmartwiony loczek.

- Nie jestem głodny. — odparł Louis, patrząc w przestrzeń. Harry odłożył widelec i przysiadł się bliżej szatyna. Odwrócił jego głowę do siebie.

- Louis, co się dzieje? 

- Nie nic, Hazz. — odparł ze sztucznym uśmiechem. — Powinienem się położyć. — powiedział, wstając i wszedł do domku. Harry był zdziwiony. Pozbierał wszystkie naczynia i pozmywał po śniadaniu. W trakcie zmartwił się zachowaniem Louisa. Zasmucił się trochę, bo obciążał siebie. Myślał, że to przez niego. 

Usiadł na kanapie w salonie i patrzył w sufit, myśląc o Louisie. Wspominał wszystkie fajne chwilę z szatynem. Uśmiechnął się, gdy przypomniał sobie różne fajne rzeczy. Pamiętał, jak poznał go. Dzięki swojemu wszędzie-chodzącemu kotkowi, poznał swojego ukochanego. Zauważył kotka koło siebie i przytulił go do siebie. Głaskał go za uszkiem i po sierści. Westchnął, przypominając sobie wszystko.

Po wielu minutach poszedł do sypialni.

- Wiem, Lou, że nie śpisz. Nie udawaj. Co cię gryzie? — powiedział głośno. Louis się nie odezwał. — Cholera jasna, Louis no! — krzyknął i położył się koło niego na łóżku. — Przepraszam Cię, jeśli to co powiedziałem, sprawiło Ci przykrość. Nie chciałem. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy i nie musisz tego wszystkiego robić. Ważne żebyś był, kochanie. — odparł, smutny. Westchnął zrezygnowany, patrząc w poduszkę. Louis się ocknął i przytulił się do pleców Harrego.

- To nie twoja wina, Hazz. To ja Cię przepraszam. Za dużo tego. Wiem.

- Nie ważne, Lou. — odparł, patrząc się i uśmiechając do szatyna. Przyciągnął go do siebie i pocałował. Mruknęli razem, gdy zabawa rozkręciła się. Louis dotknął policzków Harrego, które płonęły. Pocałował je i całował kolejno wybrane punkty twarzy i szyi lokatego, który jęczał z przyjemności. — Mm,  Lou. — mruczał w jego ucho, co ucieszyło szatyna i przygryzł skórę chłopaka, tworząc malinkę na szyi. Ręce lokatego znalazły się po bokach głowy lokatego, które przygwoździł swoimi dłońmi Louis . Harry czuł się jak nigdy przedtem. Jęczał, mruczał jego imię i oddychał głośno. Doszło nawet do okrzyku radości, gdy Louis dotknął krocza młodszego. Szatyn przygryzł wargę i z ochotą dobrał się do Harrego. Mm, co tu się działo. Wszędzie były ich ubrania. Pożądanie i dziki sex były wyczuwalne. Łóżko trzęsło się. Było słychać wszystkie rodzaje jęków, krzyków i innych odgłosów. Takie doznanie zapamiętają do końca życia, gdyż kochali się w takich klimacie rozkoszy, że nie można tego ocenić niżej niż 10/10. — Kurwa, Louis... Boże, kocham Cię!- krzyknął na znak końca swojej przyjemności. Opadli koło siebie i chyba nie chcą się z łóżka ruszać. 

- Harry. — mruknął szatyn do ukochanego, trąc jego policzek. — Jesteś cudowny, wiesz?

- Wiem. Ale ty jeszcze bardziej, kotku. — mruknął Harry, całując Louisa. — Tak bardzo Cię kocham, że mam ochotę tylko Cię pieprzyć jeszcze raz.

- Powtórka z rozrywki? — mruknął zadowolony pomysłem szatyn. Harry jęknął, przysuwając do siebie ukochanego. 

*

Tego dnia stali się dosłownie nierozłączni. Najczęstszym słowem wypowiadanym tego dnia  było „ah" (ewentualnie „kurwa", ale to z tych brzydszych ). Mrucząc jak kotki, ciągle leżeli i dosłownie łóżko piszczało. Można sobie wyobrazić, jak byli zmęczeni (trudno się dziwić, skoro ich dzisiejszy sex trwał blisko 5 godzin). Po całym popołudniu spędzonym w łóżku, potrafili tylko jęknąć i położyć się spać. Wtulili się w siebie i zasnęli. Oboje marzyli o jednym. O czym? O najlepszym dniu dla nich.

___

Ten rozdział jest spoko loko. Hehe - wariactwo. Jak myślicie - ile tego będzie ? Pewnie dużo. Tych scen masa....

Dobra a teraz ogłoszenie parafialne!

Niedługo zbliża się matura, więc nie zdziwcie się, jak mnie nie będzie i również rozdziału. Z góry przepraszam, ale no wiecie... Przyszłość zależy ode mnie ...

SEE YA! <3

Bo Kot...Where stories live. Discover now