Powiew cywilizacji

Start from the beginning
                                    

Gdy miała te krótką okazję do spotkania z nim, ich rozmowy często zahaczały o kłótnie. 

Dwudziestego kwietnia tysiąc dziewięćset czterdziestego pierwszego roku, w prawosławną Wielkanoc, również tak było.

- Co masz na myśli, że dzieci są u ojca?

Jego knykcie bielą się pod wpływem siły, z którą wbija je w blat, a oczy goreją w złości.

 - Dlaczego miałyby nie być? To nasza rodzina, znamy ich...

- Znamy ich - przerywa banderowiec, przedrzeźniając ją. - Powiedz mi, skoro tak dobrze znasz mojego ojca, co zrobiłby, gdyby zaczęła się wojna?

Kateryna trwa w tym dziwnym kontakcie wzrokowym, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć na to jeszcze dziwniejsze pytanie.

-Twój następny widok naszej "rodziny", to ten z Wasią w budionówce czy innej pieprzonej uszance. A stary dziad razem z nim. Ewentualnie w jakichś pańskich rogatywkach, skoro im tak blisko do Polski, że nawet Lacha pod dach wpuszcz...

- Symon - kobieta przerywa mu monolog. - Mogą mieć inne poglądy, ale to nie znaczy, że cokolwiek grozi dzieciom, tak? Są tam bezpieczne, więc proszę, czy możemy..

- Nie, nie możemy! - warknął, uderzając pięścią w stół. - Twoje jedyne, cholerne zadanie to je pilnować, kiedy mnie nie ma. Doskonale wiesz, że nie mogą przebywać z ojcem, że ten zdrajca miesza im w głowach! Że nie po to sami je wychowujemy, by teraz mógł urządzać im jakieś propagandowe wieczory!

Kateryna wzdycha w dłonie. - Dobrze, rozumiem. Ale przecież tam jest Wasia. On cię rozumie. Po co to zdenerwowanie?

- Oj, Katia, Katia. Tak, Wasyl może i ma trochę rozumu w głowie, ale na tym się to kończy. Jest na każde skinienie ojca. 

- Cóż, Wołodymyr wyjechał, więc i tak są teraz tylko pod jego opieką.. 

- To nic nie zmienia. Narracja ojca jest, jaka jest. Może mówić z tą pańską dziewką co tylko zechce, Wasyl nawet nie mrugnie!

- Cóż, Maria nic złego nie robi.. 

 Zdanie wychodzi z niej same, bez przemyślenia. Widząc, jak przez twarz męża przebiega tysiąc emocji, tłumaczy: - O-ona nigdy nie przejawia jakichś dziwnych poglądów, nie kłóci się. Po prostu.. jest.

- Po prostu jest - Symon znowu ją przedrzeźnia i pochyla w jej stronę. - Nie wiem które z was jest bardziej żałosne. Ty, czy mój brat. Nie mogę na was patrzeć, jak można być tak durnym, tak ślepym, tak...

Kateryna nie słucha kolejnych obelg, po prostu wpatruje się w stół dzielący ją od jej męża. 

Obiekt nagle jakoś mile widziany.

Słabe światło lampy oświetla pokój przyćmionym żółtym światłem. Podnosi głowę i spogląda ku niemu. Nawet nie zauważyła, że przestał mówić.

- Coś jeszcze? - pyta gorzko..

- Powiedziałem, że masz tam do nich wracać, i zająć się dziećmi.

- Zajmuję się nimi. Siedzę z nimi dwadzieścia cztery godziny na dobę, każdego dnia w tygodniu! Jedyny cholerny moment, kiedy tego nie robię, jest wtedy, gdy przychodzę się z tobą zobaczyć!

- Więc przestań przychodzić. Dobro dzieci jest ważniejsze niż jakieś twoje zachcianki.

Kilka sfrustrowanych łez pojawia się w jej oczach.

KołomyjaWhere stories live. Discover now