Przyjaciel w potrzebie

90 13 41
                                    

Harry aportował się pod Norą i zaczął iść w kierunku własnego domu. Potrzebował czasu na przeanalizowanie wszystkiego, co miało miejsce, a także na ułożenie przystępnej wersji wydarzeń.

Wraz z Ginny niedługo po tym, jak kobieta zakończyła edukację w Hogwarcie, kupili działkę nieopodal Weasleyów, na której postawili skromny i przytulny dom. Dzięki ich zarobkom stać ich było na wiele, jednak obydwoje chcieli mieszkać blisko Nory, tak więc uznali, że przepych byłby nie na miejscu. W tamtym czasie Harry był jeszcze aurorem, a Ginny grała zawodowo w quidditcha, jednak mimo to Weasleyowie za żadne skarby nie chcieli od nich przyjąć pomocy finansowej. Tak więc dom Potterów był skonstruowany w prosty i estetyczny sposób, a dach pokrywała strzecha, dodając całości wiejskiego klimatu. Dzięki temu nie wyróżniał się za bardzo, zresztą małżonkowie i tak rzadko w nim bywali. Praca i opieka nad dziećmi od lat tak ich pochłaniała, że w zasadzie cały czas się mijali. Dodatkowo Harry dbał o dobre stosunki z Ronem i Hermioną, starając się zapraszać ich do siebie, jednak Ginny rzadko kiedy na to przystawała, argumentując odmowę brakiem czasu i bałaganem. Z upływem lat ich miłość zaczęła przygasać, a do związku wkradła się nuda. W dodatku kobieta zdawała się stale wymagać czegoś więcej.

Harry naprawdę nie chciał jej okłamywać, ale nie widział wyjścia. Od lat jego życie było harówką połączoną z opieką nad wszystkimi domownikami, a i tak stawał się obiektem krytycznych spojrzeń i docinków, praktycznie za każdym razem po powrocie z pracy. Wczorajszy dzień był pierwszym od wielu lat, kiedy mężczyzna mógł się choć trochę rozerwać i nie zamierzał dać się wpędzić w wyrzuty sumienia ani za cokolwiek przepraszać. Opieka nad Albusem też nie była dla niego wystarczającym argumentem. W końcu ich syn wyrósł już na dorosłego mężczyznę i mógł napić się z własnym ojcem od święta, nie wspominając o tym, że przecież wrócił cały i zdrowy.

Mimo tych przemyśleń i ułożonej strategii, Harry po 20 minutach doszedł do domu z duszą na ramieniu. Nigdy nie da się w pełni przygotować na emocjonalny szantaż, czy też zwykły brak szacunku, ale on nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, w jakiej pozycji się znajduje. W jego życiu nigdy nie zagościł na dłużej ktokolwiek pełniący rolę rodzica, mogący wyjaśnić mu, na czym polega miłość i bliskość. Dlatego po każdej takiej domowej awanturze obiecywał poprawę, myśląc jak bardzo złym mężem jest. Jednak bez względu na wszystko każdy ma swoje granice cierpliwości. Tak więc sam, nie wiedząc co go czeka, ani co na ten temat sądzić, nacisnął na klamkę i wszedł do własnego domu.

Mahoniowe drzwi ustąpiły pod jego naciskiem i ukazały ponure wnętrze salonu połączonego z kuchnią. Czerwone zasłony wciąż były naciągnięte na sporych rozmiarów okiennice, a światła pogaszone. Tak więc Harry skierował się ku schodom wiodącym do pokoi wszystkich domowników, w tym sypialni jego i małżonki. Ze względu na dość wczesną porę domyślał się, że śpi, a raczej miał taką nadzieję. Delikatnie zapalił przyścienną lampkę i zaczął skradać się jak intruz, byleby tylko nikogo nie obudzić. Nagle deska pod jego stopami zaskrzypiała dość głośno, a dźwięk poniósł się złowieszczo ku górze. Harry zdębiał, lecz nie usłyszał żadnych oznak życia, dobiegających z górnego korytarza, tak więc ruszył dalej. Minął pokój, z którego docierało chrapanie Albusa, a kiedy już dotarł do sypialni zrozumiał, że cały czas tam ktoś na niego czeka. Ginny siedziała tyłem do niego na sporych rozmiarów drewnianym łóżku, wpatrując się w widok za oknem ( Ich podwórko ostatnio zamieszkały gnomy i zwykła mściwie je obserwować). Harry nie uznał tego za zbyt dobry omen, także chciał się już powoli wycofać, udając zwyczajnie, że nie było tematu, gdy nagle usłyszał słowa małżonki.

- Dzień dobry, nie zbyt późna pora na powrót do domu? - Rzekła sarkastycznie Ginny odwracając się do Harrego.

W jej oczach złowrogo igrały iskierki irytacji, jednak na ten moment starała się być powściągliwa, co było chyba jeszcze gorsze.

Niewygodna przyjaźńWhere stories live. Discover now