Westchnęłam cicho, doskonale wiedząc, że nawet jeśli wciąż miałam ogromne obawy, prędzej czy później zgodziłabym się przystać na prośbę blondynki. Przy niej nie potrafiłam inaczej. Tęskniłam za naszą bezgranicznym zaufaniem. Za czasem kiedy nie miałam bliższej osoby niż ona.

Przytuliłam się do dziewczyny, co od razu podniosło mnie na duchu. A więc jej ramiona wciąż koiły moje nerwy. W tej kwestii nic się nie zmieniło.

— Naprawdę przeklinałaś moją głupotę przy Chrisie? — Poczułam, jak dziewczyna drgnęła zaskoczona. — Chciałbym to usłyszeć. — Zaśmiałam się, wiedząc jaka blondynka zrobiła teraz zaskoczoną minę.

Blondynka była tą spokojną i grzeczną dziewczynką z naszej dwójki. Rzadko kiedy mogłam usłyszeć z jej ust przekleństwo. Mogłam nawet pokusić się o stwierdzenie, że wcale nie przeklinała. Dlatego byłam ciekawa jak wyglądała w momencie kiedy wpadła do gabinetu Harrisa.

— Nie mogę doczekać się, aż położę się do swojego łóżka. — Odsunęłam się od niej, wciąż mając uśmiech na twarzy. — Nie lubię tu przebywać. — Skrzywiłam się lekko, lecz zaraz ponownie przybrałam radośniejszy wyraz twarz. Przynajmniej do momentu kiedy zauważyłam, iż blondynka wcale nie jest chętna do wyjścia.

— Jest jeszcze coś, co muszę ci powiedzieć — zaczęła ostrożnie, a ja znowu wiedziałam, że to nie był koniec ciężkiej rozmowy, jaką zaczęłyśmy. — Przez to, że Kelly miał zaprowadzić cię do Mullera, a zamiast tego zniknęłaś, dowiedzieli się, że był od Chrisa. Więc kiedy cię złapał... — urwała, doskonale wiedząc, że już domyśliłam się reszty.

Zamknęłam oczy, biorąc głęboki oddech nosem.

— Więc kiedy mnie złapał, wszyscy zaczęli myśleć, że Chris odkrył, co robiłam. Co jest równoznaczne z tym, że powinnam być już martwa — dokończyłam za dziewczynę. — Cholera.

A więc cały mój trud właśnie został zmarnowany? To była ta szybka decyzją, którą musiałam podjąć i nawaliłam? To co? Tak miał wyglądać koniec?

— Chris coś wymyśli? Ale... na razie lepiej, jak tu zostaniesz — dodała, ale ja doskonale zrozumiałam.

Nie mogłam wyjść, bo byłoby to niemożliwe, by Harris po zdradzie tak po prostu mnie wypuścił. Miał "coś" wymyślić, ale z tej sytuacji nie było wyjścia. Było tylko jedne. Powinnam zapłacić za zdradę. Nikt w końcu nie wiedział, że to dla Chrisa pracowałam, a gdyby to przyznał, musiałby również potwierdzić swój błąd, jakim było niepoinformowanie Kellego o naszym planie.

Nie wiedziałam, jak będzie chciał to odkręcić, ale musiał mieć jakiś plan, skoro mnie tutaj zatrzymał.

Czułam na sobie zmartwione spojrzenie Debry. Wiedziałam, że się o mnie martwiła i denerwowało ją to, że nie mogąc mi w żaden sposób pomóc. Mogłyśmy tylko poczekać, aż Chris znajdzie rozwiązanie z tej sytuacji.

Ale kolejny dni, które miałam spędzić w tym domu, wydawały mi się koszmarem. Samo miejsce przyprawiało mnie o dreszcze, a obecność mężczyzny tylko je potęgowały. Jeszcze to, co zdarzyło się w jego gabinecie. Jak miałam na to teraz patrzeć? Wiedziałam, że chciał tylko pokazać mi swoją rację, ale czy była to jednorazowa sytuacja. Bałam się tego jak reagowało na niego moje ciało. Wiedział, co robił to na pewno, a ja, zamiast mu się oprzeć, pchana swoją złością nie chciałam być od niego gorsza. Musiałam się przy nim bardziej pilnować. Najlepiej byłoby, gdybyśmy tak jak dawniej ograniczali się ze spędzania wspólnie czasu jedynie w ostateczności.

— Chyba powinniśmy do nich pójść — odparłam spokojnie, pilnując, by mój głos nie zadrżał od kotłujących się we mnie emocji. Nie chciałam tu być.

Wciąż czułam na sobie spojrzenie blondynki. Nie musiała nic mówić, bym wiedziała, jak bardzo mi współczuła. Nawet dobrze, że się nie odezwała, bo może potrzebowałabym dłuższej chwili, by wyjść z pokoju i utrzymać nerwy na wodzy.

Wystarczyło byśmy przekroczyły próg salonu, by dwoje par oczu od razu na nas spoczęły.
Damon poświęcił mi tylko odrobinę swojej uwagi, ale nie żeby mi to przeszkadzało. Odwrotnie było z Harrisem. On prześwietlał mnie swoimi chłodnymi tęczówkami, a ja z każdą sekundą jeszcze bardziej chciałam stąd uciec.

Starałam się nie zwracać uwagi na jego uporczywe spojrzenie, przyglądałam się za to jak Damon podszedł do Debry i nachylając się nad nią, wyszeptał jej coś do ucha. Blondynka spojrzała na niego niepewnie, ale przytaknęła głową.

— Przyjdziemy jutro — zwróciła się do mnie dziewczyna. Na pewno chciała mi dodać tym otuchy, ale nie za wiele mi to pomogło.

Damon spojrzał na mnie, a ja starałam się zrozumieć, co chciał dzięki temu osiągnąć, ale tak jak już mówiłam, wystarczyło tylko poczekać, by odpowiedź sama do mnie przyszła. Mężczyzna sięgnął do kieszeni, po czym wyciągnął z niej opakowanie leków.

— Gdybyś miała problemy ze snem. — Podał mi pudełeczko i razem z blondynką ruszyli w kierunku wyjścia.

Spojrzałam na opakowanie, które podał mi mężczyzna. Szczerze mogłam przyznać, że mnie tym zaskoczył. Nie spodziewałam się po nim czegoś takiego. Nie po tym jak dowiedziałam się o jego drugiej twarzy. Byłam pewna, że bez tych leków nie potrafiłabym zmrużyć oka, ale nawet o tym nie pomyślałam. Nie w głowie było mi spanie przy takich nowościach.

Tym bardziej gdy Chris zamknął drzwi, schował klucz do kieszeni spodni, a w domu nastała głucha cisza. Odwrócił się w moim kierunku, schował dłonie w kieszeniach i przyglądał mi się, jakbym była obiektem w muzeum. Brakowało tylko, by uśmiechną się złośliwie. Choć coś takiego raczej nie było w jego stylu. On tylko patrzał, nie zdradzając tego, co nim kierowało.

Zacisnęłam szczękę i choć nie chciałam pokazać mu, że miał przewagę, ze strachu, iż sytuacja z biura się powtórzy, odwróciłam wzrok.

Pieprzony mafioso.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Jeden dom i dwójka nienawidzących się ludzi. Coś musi się wydarzyć 🤭
Bardziej się znienawidzą, czy wręcz odwrotnie? 🤔
A może głupie decyzję Gwen znowu coś popsują 😂

Zanim Cię PoznałamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz