Rozdział 23

4.3K 344 77
                                    

*Jill*

Obudziłam się wtulona w śpiącego Laughing Jacka. Uśmiech sam wtargnął na moją twarz. Popatrzyłam na zegarek. Dokładnie północ. Lepiej dalej spać.

Położyłam się i usłyszałam głos w mojej głowie. Nie należał do Slendera, lecz był znajomy.
Chodź do mnie.... Jill.... Chodź do mnie... JJJJJiiiiiiilllllll.
Nie wiedziałam co to ma znaczyć. Powoli wstałam, nie budząc Jacka. Nie wiedziałam, gdzie znajduje się osoba "mówiąca" do mnie. Ale czułam czyjąś obecność.

Wyszłam z pokoju. Na korytarzu nikogo nie było. Panowała cisza. Tylko chrapanie z pokoju Proxy ją zakłucało.
Chodź do mnie.... Jill.... Chodź do mnie... JJJJJiiiiiiilllllll.
Znowu to samo. Tym razem głośniejsze.

Zeszłam cicho po schodach. Otworzyłam drzwi od pokoju Bena. Pomyślałam, że to może on stoi za tym głosem. On Jednak spał z włączonym komputerem przed sobą. Podeszłam bliżej. Monitor zaczął migać i śnieżyć. Zrobił się cały biały. Na nim pojawił się czerwony, jakby krwisty napis: Chodź do mnie.
Pod nim pojawiło się pole tekstowe. Chyba coś chciało się ze mną porozumieć. Delikatnie odsunęłam głowę Bena, bo miał ją na klawiaturze i odpisałam: Kim jesteś?
Wszystko znikneło. Komputer się wyłączył.
Nie mogę ci o tym teraz powiedzieć! Sama się dowiesz droga Jill... sama!!!!!
A więc to ciągle ta sama osoba, albo to samo coś chce się ze mną spotkać.
Próbowałam włączyć ponownie urządzenie, żeby zapytać, gdzie to coś się znajduje.
Idź za moim głoseeeeem!!!!
- Jak niby mam wiedzieć, gdzie jesteś, jeżeli nie mówisz do mnie normalnie?! - szepnęłam. Ben otworzył nagle oczy.
- Co ty tu robisz? - zapytał zirytowany.
- Ymm... twój... Komputer był włączony i... chciałam go wyłączyć. - próbowałam brzmieć jak najbardziej przekonująco.
- Nagle ci to przeszkadza?
- Dobra, dobra. Już sobię idę! Dobranoc. - powiedziałam i szybko opuściłam jego pokój.

Wychodząc wpadłam na Rake.
- Ccco tyy rhobisz? - wychrypiał.
- Nic... idę po picie. - coś mi mówiło, żeby nic nie mówić o głosie w mojej głowie.
- Dhobrze... dobhranoccc- szepnął i jakby rozpłynął się w ciemności.

Przeszłam zaledwie kilka kroków, a na ścianie przede mną zobaczyłam namalowaną czerwoną strzałę. Wskazywała schody, które kierowały na dół.
Raz się żyje- pomyślałam i zeszłam na parter. Ominęłam biuro, pokój gościnny ( chociaż nie wiedziałam po co psychopatą pokój dla gości). Nagle usłyszałam ciche pomrukiwania. Obróciłam się. Nikogo nie zauważyłam. Otworzyłam drzwi od gościnnego. Nieźle się zdziwiłam. W środku byli Jason i Puppeteer! Podeszłam do nich. Stwierdziłam, że to któryś z nich mnie wołał... Jednak nie. Spali jak zabici.

Miałam mętlik w głowie. Skoro wszyscy w domu śpią. ( z wyjątkiem Rake ). On i tak nie ma takich zdolności... To kto do mnie gada!?

Szłam cicho w stronę kuchni. Nagle jedna z desek bardzo zaskrzypiała. Skuliłam się. Obejrzałam za siebie. Na szczęście nikogo nie obudziłam. Zaczęłam kontynuować mój "nocny spacer". Zobaczyłam kolejną strzałkę. Tym razem na ziemi. W dodatku narysowaną krwią. To już mi się nie podobało.

Coś nie tak? Narysowałem to dla ciebie.
- Wyjdź. Z. Mojej. Głowy. - wycedziłam przez zęby.
Niby czemu? Boisz się? Nie wiesz co robić? Jesteś bezradna? Słaba? Nie dasz raaaady?
- Zamknij się! - warknęłam - Pytam jeszcze raz. Kim ty do cholery jesteś!?
Twoim wyobrażeniem... albo jednak nie. Koszmarem. Tym, czego się boooisz.
- Nie masz pojęcia, czego się boję!
Ach tak?! Boisz się być odtrącona! Nie chcesz znowu kogoś stracić. Na przykład Laughing Jacka.... jeżeli go zabiję, znowu nikt nie będzie cię kochać. Nie będziesz bezpieczna! Mała, samotna Jill..... aż bym się rozpłakał... gdybym mógł!
Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Powoli usiadłam na podłodze, żeby się opanować i nie płakać ani zezłościć. Z moich nastrojów jeszcze nic dobrego nie wynikło.
- Zostaw mnie w spokoju- szepnęłam.
NIE
Powiedziało to bardzo głośno. Przez chwile kręciło mi się w głowie.
Jak chcesz, to mogę zwalić twoją robotę na kogoś innego. Wtedy nie będzie tak przyjemnie...
Nie wiedziałam, czy lepiej by było, gdybym na kogoś przekazała "zabawę" z tym czymś. Ale... muszę udowodnić, że jestem silna. Nie taka, na jaką wyglądam. Wzięłam się w garść.
- Sama. To. Zrobię.

No to w takim razie szukaj mnie! Szukaj! Szukaj! Szukaj!
Wstałam poszłam do kuchni. Nic tam nie było. To znaczy, wszystko było na swoim miejscu. Tylko wielki tależ gofrów leżał na stole. Toby nigdy nie zostawiał nawet okruszka po gofrach.
Podeszłam bliżej. Wszystkie wyglądały normalnie. Usłyszałam za mną cichy szmer.
Odwróciłam się przestraszona. Nic tam nie było. Popatrzyłam znowu na talerz. Był pusty! Znajdowała się na nim tylko jedna mała karteczka z napisem: Brawo! Znalazłaś mnie, Jill. Policz do pięciu i patrz za siebie!

Odwróciłam się, nie wykonując pierwszego zadania. Nikogo nie zauważyłam. Zamknęłam oczy.
- J-jeden, d-dwa, trzy, cztery... - zawachałam się. Otworzyłam lekko jedno oko. Nic się nie zmieniło. - P-PIĘĆ.

Poczułam, że coś mnie dotyka w ramię. Odskoczyłam przestraszona. Nie wierzyłam w to co zobaczyłam.
Przede mną stał....

---------------------------------------

Uuuuu!!!!!

Wiem, zabijecie mnie za to zakończenie. Niestety... kolejne LA. Więc... Nie moja wina. Nie mnie zabijajcie tylko @Bezimienna17 To jej wina! :)

No i zanim zacznę odpowiadać, mówię uroczyście, że podczas wakacji nie zamierzam odpowiadac na nominacje z LA... Zrobię sobie od tego wolne. No niestety. Jestem leniem i na LA odpowiadam do końca tego roku szkolnego i rozpoczęcia nowego :0 taka sytuacja!

Nie spodziewaliście się!

No i sory... Ale jednak nie odpowiem teraz na LA... chciałam wrzucić rozdział dzisiaj...A nie chce mi się pisać więcej. Jutro spodziewajcie się odpowiedzi!!!

Haha! Jestem złaaaaaa!!!!!
(I leniwa ^^ )

Want to be my candy?-Laughing JackWhere stories live. Discover now