Rozdział 5

7.9K 586 161
                                    

*Jill*

-Dobra Jill skup się... gdzie może być Jack... No gdzie... - powtarzałam sama do siebie już chyba przez ostatnie dwie godziny. Ile można kogoś szukać!!! W dodatku robiło się ciemno. Może lepiej będzie jeśli wrócę... nie, nie mogę się poddać. Ale... po co za nim chodzę? Nie znamy się, a mi na nim zależy. Jaka ja jestem głupia!!! W dodatku nie wiem gdzie jestem. Moja głupota nie zna granic...

Włóczyłam się jeszcze kilka godzin po lesie. Nigdzie go nie znalazłam. Zrobiło się już zupełnie ciemno. Na szczęście miałam przy sobie telefon. Włączyłam latarkę i kontynuowałam poszukiwania.

Sprawdziłam po pewnym czasie godzinę.....1:35.... nie wierzę. Szukam psychopaty, w nocy, w lesie i jeszcze nie wiem po co...

Nagle coś we mnie pękło. Usiadłam, opierając się o drzewo i zaczęłam płakać.

-Dlaczego to robię? Dlaczego go szukam? Co on ma w sobie, że muszę go znaleźć? Co ja sobie myślę? Co czuję? Nie wiem nie wiem nie wiem. Nic nie czuję. - zaczęłam szybko powtarzać. Nagle moje oczy zaszły mgłą. - spać - wyszeptałam...

*Laughing Jack*

Przez cały czas ją obserwowałem. Nie wiem czemu, ale jakoś nie mogłem oderwać od niej oczu.

Przyjemne było to, że ktoś się o mnie martwi.W dodatku nie byle jaka osoba się o mnie martwiła...
Jack!! Ocknij się!! Co ty gadasz?!

Trzeba przyznać, że Jill jest nawet ładna... jej charakteru nie znam, wiem tylko tyle, że jest odważna, najwyraźniej uparta i wytrwała... (powiedzcie mi kto by w nocy łaził po lesie i szukał psychopaty? )...
Muszę jej pilnować... nie żeby mi na niej zależało... Po prostu... hmm... jak Slender dowie się, że coś jej się stało to mnie zabije :3

A więc chowam się jak jakiś idiota za drzewami i boję się, że Jill mnie zauważy. Żałosne.

Chodziłem za nią kilka godzin. Było już po północy a ona ciągle mnie szukała. Rozumiem, że można tak wytrwale szukać kogoś z rodziny, ale nie nieznajomego.

Na szczęście moje oczy przyzwyczajają się szybko do ciemności. Nawet bez najmniejszego źródła światła w środku nocy mogę wszystko widzieć.

Nagle Jill usiadła i zaczęła płakać. Tylko jaki jest powód jej płaczu?
Chyba nie ja...
Stałem teraz w gęstwinie drzew i patrzyłem jak ona przeze mnie płacze. Nie wiedziałam co mam robić. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji.

Na szczęście, po chwili zasnęła. Dopiero wtedy wyłoniłem się z cienia. Słodko wygląda gdy śpi.
J A C K ogarnij się!!!

No dobra. Co teraz? Jest zimno. Ja nie mam domu. Nie mam też żadnego koca. Wspaniale.... po prostu wspaniale...

Wziąłem ją na ręce. Musiało to na pewno dziwnie wyglądać... strasznie wysoki koleś niesie dziewczynę, mniejszą od niego prawie o połowę.

Postanowiłem iść do miasta. W końcu w nocy nikt nie chodzi po ulicach, a w domach na pewno znajdzie się coś do przykrycia.

Byłem już na skraju lasu. Położyłem delikatnie Jill na ziemi i skierowałem się w stronę najbliższego domu.

Okno w jednym z pokojów było otwarte. Oh, jak miło. Szybko wszedłem do środka. Wylądowałem w salonie. Uuu... widzę, że bogata rodzina. Bardzo dobrze. Rozejrzałem się dookoła. Na kanapie było kilka bardzo ładnych poduszek. Wziąłem jedną. Ok... jeszcze tylko jakiś koc... wszedłem na górę.

Otworzyłem drzwi od jednego z pokojów. Na łóżku spała jakaś para. No niestety nie mają szczęścia. Wbiłem im szybko moje pazury w gardła. Mam teraz ważniejsze rzeczy do roboty, niż torturowanie ludzi. Szybko wziąłem koc i wyskoczyłem przez okno.

Pobiegłem do Jill. Dalej spała. Stwierdziłem, że trzeba ją zabrać ze skraju lasu. Wziąłem ją jeszcze raz na ręce i poszedłem w stronę starego budynku, w którym ostatnio przesiaduję.

Po pięciu minutach byłem już w środku. Wybrałem najmniej zniszczony pokój. Tam położyłem Jill. Dałem jej poduszkę pod głowę, przykryłem ją kocem po czym usiadłem w drugim kącie pomieszczenia.

- Boże, Jack. Co ty robisz?

-------------------------------------------------------------

Uuu coś się dzieje... Jack szaleje... xD

a tak w ogóle to jak się podoba?

Want to be my candy?-Laughing Jackحيث تعيش القصص. اكتشف الآن