Rozdział 8

6 2 0
                                    


Bianka klękała przed Eli i wpatrywała się w kałużę własnego potu wymieszanego z krwią, uciskając jedną ręką brzuch z powodu bólu. Podniosła wzrok i zmarszczyła brwi.

- To jeszcze nie koniec. - Dziewczyna z trudem wypowiedziała te słowa, mimo to wstała i wycelowała pięść w twarz czternastolatki. Niestety wilkołaczyca była zbyt zmęczona i upadła, zanim pięść w ogóle dotknęła rudowłosą.

Eli patrzyła się na leżącą i zwijającą się z bólu Biankę z zaciętą miną, która jednak po kilku sekundach złagodniała. Nastolatka usłyszała westchnięcie i zobaczyła, że czternastolatka kładzie przed nią plastikowe opakowanie z tabletkami.

Z trudem Bianka podniosła się do pozycji siedzącej, chwyciła pudełko i zdezorientowana spojrzała na wilkołaczycę.

- Na chuj te leki?

- Byś łatwiej kontrolowała swoją przemianę. Oczywiście nie jest to sposób idealny i w przyszłości będzie miał swoje konsekwencje, jednak przez jakiś czas możesz na nich jechać... A, i jakby ktoś pytał, to mów, że to leki na uspokojenie i nie wspominaj nic, że są stworzone przez brata w nie do końca sterylnych warunkach, ale to chyba oczywiste.

Nastolatka spojrzała na nią sceptycznym okiem. Nie do końca ufała dziwnym wynalazkom Trewora, jednak jeśli miało jej to pomóc, choćby na krótką metę... Dziewczyna wzruszyła ramionami i odkręciła zawartość. Nagle do jej nozdrzy wleciał paskudny zapach ziół czy innej trawy. Wykręciło ją od tego zapachu, a obiad podszedł Biance do gardła.

Eli szyderczo uśmiechnęła się na widok skwaszonej miny wilkołaczycy i powiedziała:

- Jak to mówią: "chcesz być piękna, to cierp"... Choć w twoim przypadku pasowałoby raczej: "Nie chcesz być maszynką do zabijania, to cierp".

####

Bianka obudziła się z pulsującym bólem głowy, który jednak postanowiła zignorować. Wstała z łóżka i rozejrzała się po swoim pokoju opuchniętymi od płaczu oczami. Teraz jej pokoju wydawał się przytłaczający i brudny, na każdej ze ścian wisiał plakat kogoś, kto zapisał się na kartach historii, a na szafkach leżały rupiecie, od sztucznych czaszek, po pluszowe misie.

Nastolatka westchnęła, zażyła tabletki z szafki, po których skrzywiła się, mrużąc przy tym oczy.

- Ciekawy masz ten pokój, nie powiem.

Bianka spojrzała w stronę głosu i podskoczyła z przerażenia. Okno do jej sypialni było otwarte, a na parapecie siedziała sobie jak gdyby nigdy nic Eli i rozglądała się, nucąc jakaś melodyjkę.

- Kurwa, Eli, nie powinnaś szykować się do szkoły, czy coś?

Czternastolatka spojrzała się na nią wymownie i przestała nucić, zeskoczyła z parapetu i podeszła do regału, zaczęła oglądać figurki znajdujące się na nim i w międzyczasie powiedziała:

- Nie uczęszczam do żadnej szkoły, jedynie brat uczy mnie czasami w domu. Ale to kiedy on albo ja mam czas.

Bianka przewróciła oczami, choć w tym aspekcie zazdrościła Eli. Jej opiekunowie w życiu by się na coś takiego nie zgodzili.

Dziewczyna odepchnęła zbędne myśli i spojrzała poważniejszym wzrokiem na wilkołaczycę.

- W takim razie po co tu przyszłaś?

Nagle atmosfera w pokoju zgęstniała. Eli odłożyła figurkę kota i odwróciła się w stronę nastolatki, powoli i z grobową miną.

- Czy ty zawsze musisz przechodzić od razu do sedna? Nie można się nawet z tobą trochę pobawić... ale dobra, jeśli tak bardzo zależy ci na czasie, to mówię. Zapewne znasz Victorię Limpieza...

Szesnastolatka przytaknęła, a na jej twarzy pojawił się grymas, gdy usłyszała to imię.

- Trewor ostatnio dowiedział się, że ona dołączyła do tych truposzy. Nie wiadomo, czy stała się jednym z nich, czy też nie, jednak brat chce, byś znalazła na jej temat informacje i jeśli się uda, to nawet i ją samą.

Bianka położyła rękę na brodzie i zaczęła się zastanawiać nad tym, co powiedziała wilkołaczyca. Niezbyt interesowała się tajemniczym zniknięciem Victorii, które niedawno miało miejsce, jednak jeśli miało to jakiś związek z tymi cholernymi wampirami, to dziewczyna jest gotowa zrobić wszystko, byleby utrzeć im nosa i odnaleźć ciało Jeremy’ego.

W tym czasie Trewor wszedł do pokoju hotelowego, w którym przebywała Cloe. Nagle do jego nozdrzy wleciał paskudny zapach rozkładającego się ciała i słodki kwiatowy zapach.

Wilkołak zatkał nos, co zauważyła pokojówka, która zdenerwowanym głosem powiedziała:

- Je suis vraiment désolé pour l'odeur, mais nous ne pouvons pas nous en débarrasser après le dernier client.

Młodzieniec spojrzał na nią łagodnie, co trochę ją uspokoiło. Kobieta odkaszlnęła i poprawiając okulary, powiedziała:

- Najmocniej przepraszam za moją niekompetencję, w końcu mówił pan, że nie rozmawia pan po francusku, a ja ze stresu zapomniałam o tym.

- Niech się pani tak nie stresuje, bo jeszcze sraczki dostanie - powiedział monotonnym głosem.

Pokojówka stanęła w osłupieniu, kiedy Trewor wszedł do pokoju i zaczął się po nim rozglądać.

Kwiatowy zapach potwierdził śmierć czarownicy, jednak ten smród kompletnie nie pasował do reszty układanki. Wilkołak spojrzał jeszcze raz na kobietę stojącą w drzwiach, po czym zaczął szukać źródła smrodu.

Zapach dochodził z wiklinowej skrzyni. Trewor bez namysłu rozerwał kłódkę i otworzył skrzynię. Gdy zobaczył, co jest w środku, omal go nie zemdliło.

- Co jest, kurwa?

W środku znajdowała się cała masa zdechłych królików. Mężczyzna wyjął jednego i spojrzał w stronę drzwi. Nagle pokojówka, która tam stała, zniknęła i pojawiła się centymetr od twarzy Trewora.

Wilkołak miał tylko sekundę, jednak pomimo tak krótkiego czasu mógł zobaczyć, że twarz kobiety zmieniła się na bardziej diaboliczną, po czym stracił przytomność.

 


The Last WerewolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz