Rozdzał 6

20 5 0
                                    

- Wykluczając wszelkie zbędne i nad wyraz ryzykowne rzeczy w tym planie, to wciąż uważam ten plan za nienormalny... jednak to ty tu jesteś Alfą i nieważne, co głupiego byś nie wymyślił, wiem, że robisz to dla dobra stada.

Trewor, słysząc te wypowiedziane w suchy i obojętny sposób słowa, uśmiechnął się delikatnie.

Jeremy odwrócił głowę w stronę okna. Po chwili spojrzał na Alfę i zmarszczył brwi. Trewor, widząc powagę w jego minie, również wyprostował się na fotelu i chrząknął, wyzbywając się niepotrzebnych na tę chwilę myśli.

- Chloe jest w tej chwili w Europie, więc będzie musiała rzucić to zaklęcie na odległość. Serio myślisz, że ta szajbuska da radę?

Brunet spojrzał przez okno. Na dworze panowała wietrzna noc, aż korony drzew wyginało na wszelkie strony. Trewor wstał i podszedł do okna, patrzył się, jak natura nie stawia żadnego oporu przed wiatrem, po prostu ulega jego wpływom jak niewinne dziecko. Mężczyzna odwrócił się w stronę młodszego wilkołaka, po czym powiedział:

- Chloe może i jest troszkę stuknięta, jednak potrzebujemy jej magii, by móc kontrolować Biankę, tak jak wiatr robi to z naturą, a tylko ona jest na tyle chciwa i dwulicowa, by pomóc wrogowi wszystkich czarownic w jej Sabacie.

Jakiś czas później w Paryżu. Chloe wyszła z hotelowej łazienki, będąc w samym szlafroku i trzymając w dłoni kieliszek wina. Gdy wypiła jego pozostałą zawartość, usłyszała dźwięk dzwoniącego telefonu. Białowłosa z wyrzutem spojrzała na łóżko, na którym wibrowała komórka, z oburzeniem podeszła, by sprawdzić, kto zakłóca jej relaks. Grymas jednak szybko zamienił się w radość, gdy zobaczyła numer.

- Cześć, kochanie - powiedziała uwodzicielskim głosem, kładąc się na łóżku i trzymając telefon przy uchu.

- To ja, Jeremy, wiedźmo głupia, wziąłem telefon Trewora, bo swój sprzedałem.

Kobieta zaklęła pod nosem, po czym podniosła się do pozycji siedzącej i ze skwaszoną miną kontynuowała rozmowę.

- Czego chcecie ode mnie tym razem?

- Chcemy, abyś rzuciła urok na Eli, by wytwarzała wokół siebie negatywną energię - wyjaśnił obojętnym głosem.

Chloe spojrzała na ekran, zirytowana zmarszczyła nos i wymamrotała: '' Ta głupia smarkula nie potrzebuje takich zaklęć, sama naturalnie wytwarza taką aurę''. Nagle ze słuchawki wydobyło się teatralne wręcz westchnienie należące do czarnowłosego, który po tym powiedział:

- Ty też takich zaklęć nie potrzebujesz, ale nikt w stadzie nie mówi o tym, gdy cię nie ma, więc się uspokój, szajbusko. Wysłałem pod podany adres koszmarne paliwo i krew Eli, powinny te rzeczy przyjść do ciebie jutro rano.

Twarz Latynoski na początku była ponura, jednak przy ostatnim zdaniu rozjaśniła się. Kobieta zaczęła sobie wyobrażać, co będzie mogła zrobić dzięki temu proszkowi, jeśli dostanie go wystarczająco dużo. Zniszczenie kilku budynków powinno zadowolić ją na jakiś czas. Spojrzała ona przez okno, na widok świecącej wierzy Eiffla uśmiechnęła się maniakalnie.

Następnego dnia blondynkę obudził dźwięk dzwonka do drzwi. Rozdrażniona wyjrzała spod kołdry na drzwi, przeklinając w myślach każdego, kto ośmielił się obudzić ją tak wcześnie. Wstała z łóżka, nałożyła na siebie szlafrok i podeszła otworzyć drzwi.

Chloe rozejrzała się po holu, jednak nikogo nigdzie nie było, nawet nie słyszała oddalających się kroków. Kobieta już miała krzyczeć za żartownisiem, jednak wtedy poczuła, że coś kopnęła. Spojrzała w dół i zobaczyła małe pudełko.

The Last WerewolfWhere stories live. Discover now