Rozdział 4

24 7 3
                                    


Mijał czas, a wampiry wciąż biły lub kopały Eli. Dziewczyna ze względu na alkohol w organizmie nie myślała racjonalnie i próbowała im oddać, jednak nie przyniosło to większych skutków. Do oczu napłynęły jej łzy, upadła na podłogę i patrząc na swoje roztrzęsione dłonie, znosiła, jak inni ją biją i krzyczą.

W pomieszczeniu obok Elizabeth syknęła, gdy usłyszała hałasy za ścianą, po chwili jednak skupiła całą swoją uwagę na leżącej Biance.

Dziewczyna leżała poobijana z jednym zamkniętym okiem i ręką, którą trzymała się za brzuch, ściskając ranę. Głośno dysząc, spojrzała na wampirzycę ze strachem w oczach.

- No, pokazałaś mi już swój gniew, teraz pokaż mi strach.

Elizabeth podniosła nóż ze stołu i powolnym, lecz równym krokiem zaczęła zbliżać się do nastolatki. Oddech Bianki znacznie przyspieszył, próbowała ona się ruszyć, jednak gdy drgnęła, to ryknęła z bólu, zamykając oczy. W ciemności, która ją otoczyła, zobaczyła w oddali małą iskrę i ponownie otworzyła oczy, jednak wampirzyca była już przed nią. Wzięła zamach i przed atakiem powiedziała:

- To nic osobistego, po prostu jesteś moim króliczkiem doświadczalnym.

Zanim Bianka mogła jakkolwiek zareagować, nóż znalazł się w jej brzuchu. Roztrzęsiona spojrzała w dół - strumień krwi płynął z rany, brudząc wszystko wokół.

Na początku ból do niej nie docierał, patrzyła się na ranę i głęboko oddychała. Gdy przeniosła wzrok na Elizabeth, poczuła, jak ból stopniowo do niej przychodzi. Dziewczyna wciągnęła brzuch, ekran zaczął jej się rozmywać, po czym zapadła ciemność.

Wampirzyca zmarszczyła brwi, chwyciła Biankę za włosy i przycisnęła do ściany.

- Kto pozwolił ci zasypiać?

Elizabeth podniosła pięści i już miała uderzyć wilkołaczycę, gdy nagle usłyszała ryk dochodzący z sali restauracyjnej.

Do środka restauracji wszedł Trewor, rozejrzał się swoimi srebrnymi oczami po lokalu. Wszędzie capiło trupem lub krwią. Wszystkie wampiry patrzyły na niego z niedowierzaniem. Alfa wziął wdech i ryknął:

- Spierdalać!

Jednak żaden krwiopijca się nie ruszył, wymienili tylko między sobą spojrzenia, po czym wszyscy usłyszeli donośne klaskanie.

Z kuchni wyłoniła się wampirzyca. Na jej twarzy widniał grymas, mimo to, idąc w stronę wilkołaka, wciąż klaskała. Kiedy dzielił już ich zaledwie krok, Elizabeth klasnęła po raz ostatni i spojrzała w oczy mężczyzny.

- Przyszedłeś po swoje podopieczne?

Trewor nie odpowiedział na to pytanie, zresztą wampirzyca znała odpowiedź. Jej wyraz twarzy złagodniał, spojrzała ona na zmasakrowaną i nieprzytomną Eli, po czym powiedziała:

- Tylko po co? Przecież obie są kulami u nogi i gdyby tutaj zdechły, nie byłaby to jakaś wielka strata dla twojej watahy. Wręcz przeciwnie - myśląc przyszłościowo, dałoby to więcej pożytku.

Wilkołak posłał jej mordercze spojrzenie i spojrzał w tą samą stronę, co ona.

- Bo nie jestem pozbawionym empatii potworem, jak ty, i martwię się o swoich bliskich. - Po tych słowach podszedł do Eli, rozpychając się po między wampirami, klęknął przy niej. Jej twarz była w siniakach, jednak wydawała się taka spokojna. Trewor pogłaskał ją po głowie.

- Bez sensu, na wojnie nie ma czasu na empatię czy miłość, liczą się tylko pobratymcy, którzy ślepo podążą za tobą i oddadzą życie za sprawę.

Mężczyzna zadrżał, zacisnął pięści, jednak nie odpowiedział Elizabeth na to. Chwycił Eli i wziął ją na ręce.

Kilka godzin później Bianka otworzyła oczy. Czuła się taka zmęczona, bolał ją chyba każdy mięsień w ciele. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała się. 

Dziewczyna znajdowała się w małej celi, a ręce i nogi miała przywiązane łańcuchem do łóżka. Czuła, że zaraz ponownie odpłynie, jednak za wszelką cenę starała się zachować świadomość.

Nagle zza krat wyłoniła się czarna postać. Jej kroki były ciężkie, a oddech głośny i równomierny.

Nastolatka zmrużyła oczy i dopiero gdy postać zbliżyła się do światła, zobaczyła, że jest to chłopak mniej więcej w jej wieku.

Jeremy oparł rękę o kraty, a drugą bawił się strzykawką.

- Dobrze, że samoistnie się obudziłaś, ułatwi mi to zadanie - powiedział znudzony. Patrzył się cały czas na strzykawkę, by pod koniec zdania zmiażdżyć ją w rękach, i spojrzał na nią.

Dziewczyna podskoczyła wewnętrznie na dźwięk pękającej strzykawki, z trwogą zaczęła przyglądać się, jak krople krwi opadają na podłogę. Trwało to zaledwie kilka sekund, po czym spojrzała w podkrążone oczy mężczyzny.

- Kim jesteś i gdzie jesteśmy? - zapytała drżącym głosem.

Jeremy odsunął się od krat, a jego oczy błysnęły na sekundę złotem.

- To powinno ci na razie wystarczyć.

Bianka pokiwała zaledwie głową, a już chwyciła się za brzuch. Czuła, jakby w nim znajdowała się czarna dziura. Nagle z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Czuła się zbyt zmęczona, by płakać, więc zdziwiło ją to. Wytarła łzy i zaczęła przyglądać się palcom.

Wilkołak wyjął z kieszeni paczkę papierosów, czym przykuł uwagę dziewczyny, i zapalił jednego.

- Nie owijając w bawełnę, będziesz będziesz siedzieć w tej celi, dopóki nie udowodnisz, że jesteś w stu procentach lojalna Treworowi i ogólnie całemu stadu.

Nie czekając na jej odpowiedź, Jeremy upuścił papierosa i zdeptał go, po czym wyszedł, dodając jeszcze na końcu:

- Masz na to siedemdziesiąt dwie godziny, po tym czasie, jeśli nikogo nie przekonasz do siebie, zabijemy cię.

Trzaśnięcie drzwiami odbiło się w głowie dziewczyny, która upadła na łóżko, zakrywając uszy dłońmi.

Jakiś czas wcześniej Elementy schodziła po drabinie do piwnicy lokalu. Gdy wampirzyca znalazła się już na dole, wyjęła z kieszeni latarkę. Stuknęła w nią parę razy, aż rozbłysła, oświetlając całe pomieszczenie, a w szczególności Davida, który był przykuty do ściany i martwy.

- Witam me dziecko, któremu przeznaczone jest być krwiopijcą u mego boku - powiedziała to, po czym wysunęła kły, a jej oczy zmieniły kolor na niebieski.


The Last WerewolfWhere stories live. Discover now