Rozdział 30

48 7 1
                                    

🎶 Alive - Sia 🎶

INKA

Z naukowego punktu widzenia obiekty martwe nie mogą być złośliwe, ale Inka jakoś nie była o tym przekonana, teraz gdy patrzyła w lustro.

Nie miało znaczenia, jak się ustawiała – osoba z odbicia nie mogła być nią. Te pogryzione do krwi usta, te podpuchnięte oczy, poszarzała cera, wypryski na linii żuchwy i brodzie od śmieciowego jedzenia... Inka nie wyglądała tak źle od czasów liceum.

Westchnęła jednak tylko i sięgnęła po torebkę. Zwykle nigdy nie nosiła ze sobą torebki, wystarczały jej kieszenie w spodniach, ale trudno, żeby upchała po kieszeniach swoje rzeczy, gdy szła na rozmowę o pracę.

Przynajmniej strój miała dobry. Wcisnęła się w swoją sukienkę z pogrzebu ojca, czarną o krótkim rękawku, sięgającą lekko za kolano, a na to narzuciła białą marynarkę. Nie żeby jej potrzebowała – czerwcowe powietrze na pewno spróbuje ją usmażyć, gdy tylko wyściubi nos za drzwi – ale i tak zamierzała założyć ją dopiero na miejscu.

Wygramoliła się z mieszkania i z niesmakiem skonfrontowała z warszawskim zgiełkiem. Tak jak przewidziała, żar lał się z nieba, parząc skórę. Miała niedobre przeczucie, że w jej aucie będzie jeszcze gorzej.

Niestety, nie pomyliła się. Odpaliła klimatyzację na pełne obroty i dopiero po kilkunastu minutach, gdy wnętrze fiata się schłodziło, ruszyła.

Jedną z wad miejsca pracy, w które aplikowała, była lokalizacja. Dla kogoś, kto mieszka na Powiślu, praca na Wilanowie oznaczała codzienne stanie w niekończących się korkach. Już teraz traciła cierpliwość, przedzierając się przez zatkane, poniedziałkowe ulice. Podkręciła radio, w nadziei, że zagłuszy jej myśli, ale trafiła akurat na Shakirę dissującą swojego byłego.

Jęknęła i szybko przełączyła stację, ale piosenka zdążyła wyrwać ją z marazmu, który Ince udało się osiągnąć dopiero jakoś wczoraj popołudniu.

Przed oczami stanął jej Aleks. Jej mózg zwykle torturował ją wspomnieniami ich ostatniej rozmowy albo ich pierwszego spotkania, na którym Inka potraktowała go, cóż, nie najlepiej. Tym razem jednak przypomniały jej się inne zdarzenia: jak tańczyli razem na wyjściu integracyjnym, jak ukradł ją Piotrowi i zabrał na przejażdżkę motorem, jak oglądali razem Bride and Prejudice, jak jechali do jego mamy, jak poszli razem na piknik...

To było jeszcze gorsze. Jeszcze gorzej było przeżywać od nowa te chwile, które spajały ich razem, teraz, gdy już się rozstali.

Ktoś na nią zatrąbił i Inka ocknęła się z ponurych myśli. Tak właśnie działało na ludzi stanie w korkach – przygnębiająco. Jeśli będzie musiała przebijać się w ten sposób do pracy codziennie, na pewno skończy z depresją.

Na razie jednak innych ofert pracy nie miała, a ta, którą dostała, była naprawdę dobra. Gdyby nie niefortunna lokalizacja, Inka może powiedziałaby nawet, że lepsza niż w Ciepłowni.

Może. Bo jednak na Ciepłownię poświęciła pół dekady, a w podziękowaniu tylko kopnięto ją w tyłek i zmieszano z błotem. Inka czuła się tak źle na tę myśl, była tak rozbita po rozstaniu, że wciąż nie zebrała się w sobie, żeby zadzwonić do Wilewskiej i jej o wszystkim powiedzieć.

Obiecała sobie jednak, że niedługo to zrobi. Może dziś, po tej rozmowie, w końcu znajdzie na to siłę.

Wreszcie, po niemal godzinie, zaparkowała pod restauracją Filareci. Była w niej już kiedyś, chyba dwa czy trzy lata temu, z ojcem. Pamiętała, że jedzenie wydawało jej się naprawdę dobre, a obsługa zrobiła miłe wrażenie.

Ugotowani [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now