Rozdział 7

57 10 37
                                    

🎶 All by myself – Celine Dion 🎶

INKA

Inka obudziła się z poczuciem, że coś jest nie w porządku, ale potrzebowała chwili, żeby przypomnieć sobie, co dokładnie.

Wychyliła się z antresoli. Jej spojrzenie od razu padło na sofę, wyjątkowo rozłożoną.

Aleks. Zaproponowała mu nocleg, a on się zgodził, i teraz... cóż, teraz dopiero będzie niezręcznie. Przynajmniej dziś było Boże Ciało i nie musieli iść do pracy.

Inka zerknęła na komórkę. Dochodziła ósma. Jeśli teraz pójdzie do łazienki, będzie już kompletnie wyszykowana, kiedy Aleks wstanie.

W łazience dłużej niż zwykle zastanawiała się, jak się umalować, co ją zirytowało, dlatego potem w garderobie włożyła pierwsze, co wpadło jej w ręce.

Inka nigdy się zbytnio nie przejmowała tym, co na siebie wkłada, głównie dlatego, że całe dnie spędzała w fartuchu. Tym razem jednak było inaczej. Czuła się nago w szortach z wysokim stanem i crop topie, chociaż zazwyczaj bez mrugnięcia okiem nosiła ten zestaw w wolne dni.

Cóż, miało być dziś gorąco, więc uznała, że nie będzie się przejmować wyimaginowanymi wątpliwościami i zostanie w tym, co miała na sobie.

Gdy zeszła na dół, okazało się, że Aleks już nie spał. Leżał w pościeli, przeglądając telefon. Drgnął gwałtownie, gdy ją zobaczył.

– O, cześć – mruknął. – Myślałem, że jesteś w łazience.

– Już nie. – Inka przełknęła ślinę. – Hmm, może zrobię śniadanie? Zjesz coś?

– Pewnie, jeśli chcesz. Nie musisz – odrzekł Aleks. – Ja tylko skorzystam z łazienki i się zwinę, nie będę ci siedział.

Inka jednak uznała, że wychowano ją na gościnną osobę, i o ile większość cech, które próbowano w niej zaszczepić w dzieciństwie, nie przetrwało próby czasu, to wciąż czuła się w obowiązku do roztaczania opieki nad swoimi gośćmi. Poza tym, naprawdę lubiła mieć gości, nawet jeśli rzadko miała ku temu okazję.

I nawet jeśli to Aleks był jej gościem.

Dopiero, gdy otworzyła lodówkę, z niezadowoleniem uświadomiła sobie, że raczej nie ma niczego, czym mogłaby go zaskoczyć. Jak zrobić wrażenie na człowieku, który wymyślił lody z pulpy kakaowej?

Wreszcie Inka uznała, że nie ma sensu próbować. Poprzecinała na połówki wczorajsze bułki, wydrążyła je, wypełniła serkiem kozim, który kupiła do smarowania chleba, po czym na wierzch ułożyła winogrona i orzechy włoskie. Gdy Aleks wychodził z łazienki, właśnie wyjmowała to kulinarne dziwactwo z piekarnika.

– A co to? – zapytał, siadając na wciąż rozłożonej kanapie.

– Bo widzisz...

Jej głos zginął w hałasie, jaki dobiegł ich od drzwi. Oboje spojrzeli w tamtym kierunku. Inka zamarła, nie rozumiejąc, co się dzieje, a gdy zrozumiała, było już za późno. Zamek kliknął, klamka opadła.

Do mieszkania Inki weszła jej babcia.

– Dzień dobry – rzuciła zrzędliwie od wejścia. – Jasia, chodź no, co to ma być, takie buty porozwalane?! To dom czy obora jest, co?!

Inka odstawiła talerz na stół, żeby poprawić buty, ale brzdęk porcelany odwrócił uwagę babci. Teraz patrzyła się prosto na nią.

I na Aleksa.

Jej twarz wykrzywiła się w grymasie gniewu, i Inka wiedziała już, że mleko się rozlało.

– Matko kochana, Jaśka, czy ty nie masz wstydu?! Żeby tu jakich obcokrajowców sprowadzać?!

Ugotowani [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now