Rozdział 16

1.3K 44 9
                                    


– Na pewno między tobą i Drew wszystko w porządku? – Mama zmywała naczynia po obiedzie, kątem oka zerkając na mój wibrujący telefon. Kosmyk blond włosów zsunął się jej na czoło. Odgarnęła go wilgotną dłonią i potarła się po nosie. – Trochę to dziwne, że nie biegniesz do swojego pokoju, żeby z nią porozmawiać.

– Nie martw się, nie pokłóciłyśmy się.

Jeszcze.

– Pewnie chce ponarzekać na Patricka, a ja naprawdę nie mam ochoty o nim słuchać.

– Było aż tak źle? – Odwróciła się do mnie i uniosła idealnie wyskubaną brew do góry.

Czy wspominałam już w ogóle, jak piękną kobietą była moja mama?

Miała czterdzieści dziewięć lat, po ciąży nie został jej nawet jeden nadprogramowy kilogram, nosiła zawsze wysokie szpilki, nienaganny manicure i jasne, zakręcone w hollywoodzkie fale włosy do ramion. Patrząc na nią i mojego przystojnego tatę nie raz myślałam o tym, czy aby na pewno płynie w nas ta sama krew.

– Mhm – uniosłam do ust szklankę z mrożoną kawą i pociągnęłam długi łyk, brudząc górną wargę bitą śmietaną. Oblizałam ją starannie, by nic się nie zmarnowało.

– Szkoda. Zawsze lubiłaś jeździć nad jezioro.

– I nadal lubię. O ile nie ma tam brata Drew. I w ogóle kogokolwiek poza nami – dodałam zgodnie z prawdą.

– Mówiłaś, że miał jechać z wami jej chłopak.

– A tak. – Kolejny łyk słodkiej jak miód dawki kofeiny. – Luka. On jest całkiem spoko. Przyzwyczaiłam się do niego.

– Może ma jakiegoś fajnego kolegę? – Zapytała nieśmiało. Mama jak zawsze nie kryła nadziei, że kiedyś uda mi się znaleźć chłopaka. Męża. Pokładała w tym o wiele większą wiarę niż ja.

– Proszę, przestań – jęknęłam sięgając po łyżkę. Natychmiast opuściła ramiona i zaczęła ze wzmożonym zaangażowaniem szorować naczynie żaroodporne.

Uff. Odpuściła.

Nareszcie mogłam zająć się czymś przyjemniejszym, czyli wyjadaniem resztki bitej śmietany.

Ale zaraz. Przecież teraz, po raz pierwszy w życiu mogłam spełnić jej marzenie. Co z tego, że to co łączyło mnie i Anthony'ego nie było prawdziwe? W końcu sam mówił, że on też musi poznać moich rodziców, inaczej Drew nie uwierzy w ani jedno moje słowo.

A skoro zależało mi na tym, by łyknęła nasz mały przekręt, nie miałam innego wyjścia.

Tak, to dobry moment, by poinformować o tym mamę. Lepszego nie będzie.

Z walącym jak młot sercem, zeskrobałam ze ścianek resztki karmelowej polewy i przygryzłam delikatnie łyżeczkę do latte.

– Zresztą, wiesz co? – Wbiłam w nią skupiony wzrok i ułożyłam dłonie na udach. – Jest pewien chłopak.

Ciało mamy obróciło się w moim kierunku jak w zwolnionym tempie. Nawet loki podskoczyły i opadły, jakby użyto na nich efektu slowmotion. Wyglądała jakby spłynęła na nią fala objawienia. Jej wielkie, zielone oczy omal nie wyskoczyły z orbit, a rozciągnięte w uśmiechu usta, pomalowane wodoodporną, pudrowo różową szminką sięgały uszu. A może to emocje buzujące w moim wnętrzu sprawiły, że do moich oczu docierał zniekształcony obraz?

Odrzuciła do zlewu gąbkę, nie patrząc nawet, że ta poleciała na parapet, wytarła dłonie o eleganckie spodnie i podbiegła do stolika, przy którym siedziałam, nie kryjąc euforii wyzierającej z każdego centymetra jej ciała. Miałam wrażenie, że nawet cebulki jej włosów zaczęły świecić z radości.

Friends for(n)ever [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now