Rozdział 3

1.7K 54 23
                                    

Wspięłam się po schodach do pokoju, który zajmowałam za każdym razem wspólnie z Drew. Z nutą nostalgii rozejrzałam się po jego białych ścianach, zatrzymując wzrok na trzech naszych zdjęciach. Miałyśmy na nich po czternaście lat i robiłyśmy głupie miny do obiektywu, z twarzami wysmarowanymi mąką. Tamtego dnia piekłyśmy biszkopt na jej urodziny. Starałyśmy się powtórzyć bezbłędnie wszystkie wskazówki z przepisu znalezionego w internecie, jednak finalnie musiałyśmy prosić pana Williamsa, by kupił gotowy placek w sklepie. Jak widać nie dość, że żadna ze mnie piękność, to jeszcze marna kucharka.

Gdy tak się nam przyglądałam dotarło do mnie, jak niełatwo mi będzie przetrwać te wszystkie dni.

Drew opuściła mnie po raz pierwszy od dziesięciu lat.

Cieszyłam się jej szczęściem i miłością, która połączyła ją i Lukę, naprawdę! Ale byłam tu sama. Pozornie z nimi, a jednak sama.

Rzuciłam na dwuosobowy, starannie zasłany materac walizkę i zaczęłam się wypakowywać, myślami błądząc gdzieś między przejrzystą wodą, która lśniła za moim oknem w ogrodowym basenie, a opuszczonym jeziorem z drewnianym pomostem i przymocowaną do niego starą łódką. W każde wakacje, to zawsze w jej kierunku biegłyśmy w pierwszej kolejności. Zrzucałyśmy buty, wciągałyśmy ją na spokojną, żółto–zieloną taflę i dryfowałyśmy aż do zachodu słońca, nie mogąc uwierzyć, że udało nam się dotrwać do końca kolejnego roku szkolnego albo akademickiego. Miałyśmy gdzieś kiepskie oceny wypisane na świadectwie, czy obniżone przez nasze wiecznie pracujące jadaczki (tak, w obecności Drew nigdy nie miałam problemu z wyrażaniem na głos swoich myśli. Co więcej, często twierdziła, że jestem zabawna!) oceny z wychowania.

To był nasz czas. Wspominałyśmy wtedy najzabawniejsze momenty czy to ze szkoły, czy uczelni, ciesząc się swoim towarzystwem i upragnionym odpoczynkiem od codziennych obowiązków.

Nie żałowałam, że przyjechałam. Nawet pogoda zdawała się nam sprzyjać, oferując na najbliższe dni bezchmurne niebo, temperaturę w okolicach trzydziestu stopni i brak opadów czy porywów wiatru. Zupełnie jakbyśmy ją zamówiły! Przez moment moją klatkę piersiową rozpierało uczucie beztroski. Bezwarunkowego szczęścia. Nie mogłam się doczekać, aż znów poczuję pod plecami nierówną strukturę zbitych ze sobą desek, a moje ciało będzie się kołysać w nierównym, znanym tylko wodzie rytmie. Tylko że... gdzieś w kościach czułam, że Drew wcale nie miała ochoty rozpoczynać tegorocznych wakacji od naszego stałego rytuału. Nic na ten temat nie wspominała, choć wyprawa nad jezioro była zawsze naszym głównym tematem rozmów w drodze do Sosnowego Dworku. Moje przeczucie potwierdził głośny plusk, przecięty tak dobrze znanym mi chichotem. Chwyciłam w dłoń stosik podkoszulek i podeszłam do stojącej obok okna szafy. Układając ubrania na wolnej półce widziałam jak Drew i Luka próbują wdrapać się na dmuchany materac w kształcie loda na patyku.

Cóż. Wygląda na to, że łódka będzie musiała na nas poczekać.

***

Resztę dnia spędziłam ubrana w jednoczęściowy kostium, rozłożona na leżaku i zażywałam kąpieli słonecznej, tylko od czasu do czasu mocząc nogi w ciepłej, basenowej wodzie.

Drew namawiała mnie do tego, bym wskoczyła do środka, ale ze względu na Lukę wciąż miałam pewne opory. Choć chłopak był całkiem miły, a ze swoimi brązowymi, krótko przystrzyżonymi włosami, ciemnymi oczami i błąkającym się na wąskich ustach uśmiechem wyglądał nawet sympatycznie, to nie czułam się zbyt pewnie w jego obecności. W spojrzeniach, które posyłał Drew bez trudu można było dostrzec zauroczenie, może nawet miłość, jednak w stosunku do mnie zachowywał się dość oschle.

Dlatego nie chciałam dokładać mu powodów, za sprawą których jego zachowanie z obojętności przerodziłoby się w drwinę. Krótko mówiąc: nie mogłam pozwolić, by Luka widział jak fatalnie wyglądam z mokrymi włosami, które zamiast po wynurzeniu spod wody spływać po mojej głowie i plecach jak pukle aktorek we wszystkich możliwych reklamach perfum albo odżywek, sklejały się ze sobą jak dredy wykonywanych przez amatora fryzjerstwa.

Friends for(n)ever [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now