Rozdział 10. Ból, łzy i spokój.

655 23 11
                                    

 - Jak się dzisiaj czujesz?

Przyglądałam się rudowłosej kobiecie, która siedziała przed monitorem laptopa. Oczy miała czerwone od płaczu i pocierania, a twarz napuchniętą. Trzymała w dłoniach pudełko chusteczek, a także różowy test ciążowy, który dopiero co przybliżała do kamery, żeby mi pokazać. Chociaż i bez tego uwierzyłabym jej na słowo.

- Średnio - mruknęła, ziewając. Jej wygląd dorównywał samopoczuciu. Felicity wyglądała, jakby nie przespała całej nocy i przypuszczałam, że tak właśnie było. – Budziłam się kilka razy i nie mogłam z powrotem zasnąć.

- Byłaś już u ginekologa? - zapytałam, starając się brzmieć łagodnie.

Sprawa z nieplanowaną ciążą była dla nas obu wielkim szokiem, który ledwo zdołałyśmy przełknąć. Dlatego nie chciałam jej spłoszyć i brzmieć, jakbym była do niej wrogo nastawiona. Bo sama nie wiedziałam, co o tym myśleć. To mogło zdarzyć się każdemu.

Mój młodszy braciszek może zostać ojcem.

Może, bo Felicity od wczorajszej rozmowy jeszcze nie zdecydowała, co z tym począć. Trudno było ją za to winić. Dowiedziała się zaledwie kilkanaście godzin temu, a to nie była decyzja, którą podejmuje się w kilka minut. Ufałam, że Felicity porządnie się zastanowi i wybierze najlepsze dla niej rozwiązanie.

- Rano byłam na badaniu, koleżanka z praktyk mnie zbadała.

Sięgnęła poza obszar kamery i skądś wyjęła podłużny świstek papieru. Gdy przybliżyła go do laptopa, mogłam dostrzec, że to zdjęcie USG. Przełknęłam ślinę, widząc na nim małą, niewyraźną plamkę.

- Który to tydzień?

- Czwarty - odpowiedziała dość neutralnie, bo wiedziała z czym to się mogło wiązać.

- Czyli możesz je... - zaczęłam, ale nie dokończyłam, bo nie chciałam tego mówić na głos. Na samą myśl o tym gardło mi się zaciskało.

Oczywiście, że miałam swoje zdanie na ten temat, ale nie zamierzałam do niczego zmuszać dziewczynę mojego brata. Sama w takiej sytuacji oczekiwałabym wsparcia, a nie krytyki.

- Mogę - rzekła, przyglądając się zdjęciu USG. Falowane, przypominające kolorem marchewki włosy okalały jej twarz, nieco zasłaniając skutki emocjonującej nocy. - Mam jeszcze jakieś trzy tygodnie na zastanowienie się, tak powiedziała ta moja koleżanka. Zresztą sama to wiem, przecież jestem na medycynie! - prychnęła pod nosem na samą siebie. – Ale nie wiem, czy jest się nad czym zastanawiać.

Zjeżyłam się niczym oblany wodą kot i zastygłam w miejscu, wyczekując na rozwinięcie jej myśli. Ona jednak dalej wpatrywała się niczym w transie w kawałek papieru, w drugiej dłoni ściskając pozytywny test.

Całe szczęście, że Greta i Finn mieli zajęcia po południu tego dnia. Nie chciałam, żeby słyszeli naszą rozmowę, a niestety ściany w mieszkaniu były cienkie. Zbyt cienkie na prywatność.

Jones odchrząknęła, nim przeniosła wzrok na mnie. Jej cera zdawała się bledsza niż zazwyczaj, a niebieskie tęczówki wyglądały jak zza mgłą.

- Od zawsze chciałam założyć rodzinę – przyznała. – Ale nie sądziłam, że stanie się to tak szybko. Rozumiesz, prawda? Po prostu jestem w szoku. Coś jest we mnie, coś co kiedyś będzie człowiekiem. Będzie oddychać, myśleć samodzielnie, śmiać się...

Zaśmiałam się, gdy młoda kobieta zaczęła opowiadać co jej ślina na język przyniesie. To był dobry znak.

- A gdy trochę podrośnie? Wyobrażasz sobie, że odprowadzamy z Florianem nasze dziecko do szkoły po raz pierwszy? Albo jak rysuje nam obrazki na lodówkę? Bawi się z nami? Przytula do nas?

Jeden Kierunek Miłości II TOM [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz