-25- Słodko-gorzki smak zemsty

100 5 24
                                    

UWAGA

Rozdział skupia się wyłącznie na torturowaniu Ganz'a, jeśli kogoś to gorszy, spokojnie może go pominąć. Poza wątkiem relacji Ganz'a i Murder'a/Dust'a nic fabularnego nie zostanie stracone.

[Perspektywa - Ganz]

Mocne ukłucie w kręgosłup po raz kolejny powstrzymało mnie przed utratą przytomności. Otworzyłem szerzej oczodoły i odchyliłem czaszkę do tyłu, po czym zacząłem głęboko oddychać, kiedy kolejna dawka narkotyku przepływała przez moje wszystkie kości. Siedzę na tym krześle, nie wiem, może z dwa dni i prawie każda część mojego ciała została już w jakiś sposób naruszona, pociął mi nawet język. Murder wziął się do pracy z całą swoją energią, nie dając mi nawet przygotować się mentalnie do tego, co miało na mnie czekać. Sam nie mógł zdecydować się, czy na początek połamać mi kości, pociąć je, przypalić, czy wymyślić coś jeszcze innego, dlatego ciągle zmieniał zdanie i właściwie robił wszystko na raz. Widać było, że był bardzo podekscytowany i próbował to wyładować.

W momencie, w którym zaczął grzebać dłutem w mojej ranie na przedramieniu, którą niedawno sam bandażował, odwróciłem wzrok, a na dodatek zamknąłem oczodoły, jednak po około pięciu minutach, postanowiłem na niego zerknąć. Jedną ręką operował narzędziem, a łokciem od drugiej ręki opierał się o metalowe podłokietniki krzesła i dłonią podpierał swoją twarz. Kiedy wyczuł, że mu się przyglądam, spojrzał na mnie.

—Ale masz skwaszoną minę.— zaśmiał się, po czym wbił dłuto jeszcze głębiej, dociskając z całej siły— Tak, rób to częściej.— skomentował moją reakcję, którą oczywiście był głośny krzyk.

Wyrzucił narzędzie za siebie, po czym sięgnął po sprej odkażający i popsikał nim moją ranę. Dba o to, abym nie nabawił się zakażenia. Sprawdza też co chwilę miernikiem HP ile jeszcze mi go zostało, aby przypadkiem nie przesadzić. Jak już trafię do piekła, zemszczę się na ojcu za to, że sprezentował mi tyle punktów zdrowia swoimi eksperymentami. Wiedza o tym, że Murder tak rzetelnie pilnuje tego, abym przez przypadek nie umarł, mocno mnie przeraża i nasuwa przypuszczenia o tym, że nie odkrył jeszcze przede mną wszystkich swoich zamiarów.

—Co czujesz?— zapytał, po czym lekko się schylił, aby być na wysokości mojej twarzy.

—Ból.— odpowiedziałem.

—Na pewno jest coś jeszcze. Jesteś na mnie zły?— potrząsnąłem przecząco czaszką— Boisz się mnie?— pokiwałem twierdząco—Dobrze.— dopiero kiedy usłyszałem ostatni wyraz, zdałem sobie sprawę z tego, jaką rozmowę prowadziliśmy.

—Odtwarzasz scenki z czasów, kiedy to ty siedziałeś na tym krześle, prawda?

Mimo iż, mówiłem bardzo niewyraźnie przez wyczerpanie oraz także fakt tego, że miałem poraniony język, zrozumiał, o co go zapytałem. Otworzył bardzo szeroko oczodoły, a jego źrenice gwałtownie się zwęziły, usta zachowywały neutralny wyraz. Jednak w przeciągu paru sekund na jego twarz wkradł się szeroki uśmiech.

—Zrobiłem nawet listę, aby niczego nie zapomnieć.

Nie miałem siły na kontynuowanie tematu, więc postanowiłem go urwać. Chwilę po tym, jak spuściłem głowę na dół, Murder podszedł do mnie i zaczął poluźniać pasy na moich rękach, aż w końcu je odpiął. Później podszedł do swojej torby i wyciągnął z niej styropianowy pojemnik na jedzenie. Położył mi go na kolanach. Po otwarciu okazało się, że znajdują się w nim zimne już frytki. Bez zbędnych słów po prostu wziąłem jedną w dwa palce i włożyłem ją sobie do buzi. Zjedzenie ich wszystkich zajęło mi, tak przypuszczam, około piętnastu minut, podczas których Murder stał pod ścianą i mi się przyglądał. Eh... chciałbym, żeby chociaż na chwilę pojawił się tutaj Dust. Z jednej strony wiem, że sam widok tego miejsca mógłby być dla niego bardzo stresujący, ale z drugiej, boję się, że już nigdy nie będę w stanie go przeprosić oraz powiedzieć, że nie jestem zły na niego za to, co aktualnie działo się ze mną. Wiem, że to nie jego wina. Ale tak czy siak nie mam wyboru odnośnie tego, z kim spędzam czas. Nawet gdybym chciał użyć starych haseł, chociaż obiecałem sobie, że już nigdy tego nie zrobię, nie zadziałałyby. Fraza przywołująca Murder'a była tą, którą mówiłem zawsze, kiedy wchodziliśmy z niczego nieświadomym Dust'em do mojego sekretnego biura, a tą przywołującą Dust'a wymawiałem, kiedy kończyłem torturowanie go. W pierwszym przypadku słowa wiązały się z niebezpieczeństwem, a drugie ze zniknięciem niebezpieczeństwa, przede wszystkim działało to na emocje Dust'a i jego lęki. Jednak w sytuacji, w której dowiedział się prawdy, ja stałem się niebezpieczeństwem, a on uciekł spod mojej kontroli. Nie poczuje się przy mnie na tyle bezpiecznie, aby wyjść, a na pewno nie w takim miejscu czy nawet w więzieniu, które przecież też mu się źle kojarzy.

Wataha - wersja alternatywna - Undertale (Ravenprint)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz