-18- Braterskie spotkania

62 11 1
                                    

[Perspektywa - Dust]

Pamiętam czasy, kiedy pójście spać było dla mnie bardzo stresujące. Bałem się koszmarów, które nawiedzały mnie co noc. Teraz stresuje mnie wstawanie, bo nie wiadomo które z tych koszmarów stanie się rzeczywistością. Najgorzej jest, kiedy budzę się na stojąco. Wtedy wiem, że za parę sekund będę musiał zmierzyć się z konsekwencjami tego, co zrobiłem. Dokładnie tak jak w tym przypadku.

Tym razem przywitał mnie widok Horror'a, leżącego pod moim butem, a trochę wyżej, lufy pistoletu wycelowanej prosto w jego czaszkę. Oczywiście, kiedy tylko doszedłem do siebie, zlazłem z niego i odłożyłem broń na stolik kawowy. Później usiadłem na kanapie, odchyliłem głowę na oparciu, jak najdalej się dało i położyłem dłonie na twarzy. Jestem zmęczony.

—Wszyscy cali?— zapytałem Horror'a, który cały czas mierzył mnie wzrokiem z bezpiecznej odległości.

—Dzieciaki są-

Głośne szczęknięcie, pomieszane z warknięciem, przeszkodziło Horror'owi w dokończeniu zdania. Osoba, która wydała z siebie ten dźwięk, czyli Blueberry, wskoczyła na stolik kawowy, a kiedy tylko spojrzałem na nią, zaczęła lustrować mnie swoim zwierzęcym spojrzeniem. Po krótkiej chwili, wskoczył na kanapę i w akompaniamencie cichego skomlenia, położył się na moje kolana.

—Już mogę?— Horror zapytał, jednak nie dostał odpowiedzi— Dzieciaki i Lust są na górze. Blue nakrył wcześniej Murder'a i zadbał, żeby było bezpiecznie.

—Pomysł, ze strzykawką nie zadziałał.— Blue zmienił się w szkielet, ale w dalszym ciągu leżał na moich kolanach, tylko teraz obrócił się na plecy— Nie jestem w stanie go podejść, nawet podstępem.— wskazał dłonią na strzykawkę, która została wbita w ścianę koło łuku oddzielającego kuchnię od salonu.

—Zrzuciłem na was za dużo. Przepraszam. Te strzykawki to był głupi pomysł. Jak zobaczycie, że coś jest nie tak, po prostu uciekajcie.— Blue chciał coś powiedzieć, ale stwierdziłem, że nie dopuszczę go do głosu— Która godzina?

—Piętnasta. Ile cię nie było?

— Wychodzi na to, że prawie dwadzieścia cztery godziny.

—Wesołych świąt.— wystawił dłoń w moją stronę i położył ją na mojej kości policzkowej.

—To nowy rekord.

—Nie przejmuj się. Wczoraj z Raven'em mieliście dzień pełen wrażeń. A ja i Lust przygotowywaliśmy się do dzisiejszej kolacji. Byliśmy zabiegani, ale teraz będę patrzył ci w oczodoły co pięć minut. A ty walcz ile się tylko da. Nie smuć się. Tym razem nikt nie ucierpiał.

—Tym razem.— rzuciłem bardziej oschle, niż tego chciałem, po czym przeniosłem Blue ze swoich kolan na kanapę.

Nie wiem dlaczego wstałem z miejsca, a następnie wyszedłem z pokoju. Nie niosło to ze sobą żadnego celu, jednak chciałem coś zrobić. Na szybko usprawiedliwiłem się tym, że chciałem sprawdzić co u dzieci. To już druga taka poważniejsza akcja. Chyba powinienem je uspokoić. Doszedłem do pokoju Luxath'a, z którego wydobywał się głos Fury'ego, jednak w momencie, w którym zacząłem zwracać uwagę na to, co tak właściwie mówi, postanowiłem zawahać się z otworzeniem drzwi.

—Dlaczego to my musimy mieć tak przerąbane w życiu? Dlaczego nie możemy być jak każda normalna rodzina?— te dwa pytania, wypowiedziane przez moje najmłodsze dziecko, sprawiły, że zrobiło mi się niedobrze. Dziwny ucisk w wyimaginowanym żołądku zapragnął zwrócić to, co wcześniej zjadł Murder. Chyba nie tak powinno działać poczucie winy.

—Nie jesteśmy normalni.— Blueprint postanowił odpowiedzieć na coś, czego nawet ja nie potrafię usprawiedliwić— Powiesz mi kto w twojej klasie ma starszego brata, który jest w połowie wilkiem?

Wataha - wersja alternatywna - Undertale (Ravenprint)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz