-14- Starzy przyjaciele

69 10 8
                                    

[Perspektywa - Dust]

Mieszałem cukier w kawie tak, aby nie dotknąć ścianek kubka i nie obudzić tym hałasem wszystkich, którzy spali po drugiej stronie łuku. Dom Horror'a i Lust'a jest dość spory, jednak na głowę zrzuciła im się aż siódemka potworów, także trochę się tu gnieździmy. Najgorszą kwestią było rozstawienie kto gdzie konkretnie ma spać, ale skończyło się na tym, że Sprinkle wylądował na materacu w pokoju Luxath'a, Fury u Desire, ja z Blue zajmujemy kanapę, Blueprint i Goth śpią sobie na dywanie przy kominku, a Raven standardowo wciska się na noc pod jakiś mebel. Źle mi z tym, że zabieramy im przestrzeń i żarcie z lodówki. Skoro nie stać nas na hotel, musimy jak najszybciej załatwić swoje sprawy i wrócić. Tylko, że moja sprawa jest... jedną z tych rzeczy, które zawsze chciałoby się odkładać na ostatnią chwilę. Wiem, że decyzja o tym, żeby wrócić do Ganz'a jak pies z podkulonym ogonem i błagać, żeby łaskawie mnie naprawić, jest nieunikniona, jeśli chcę, aby moja rodzina mogła być bezpieczna. Jednak na samą myśl o tym skręca mnie od środka. Kiedy zobaczyłem go po tak długim czasie, jedyne czego chciałem to to, aby jak najszybciej wyszedł, a teraz sam mam wejść w paszcze lwa. Powtarzam sobie, że robię to dla osób które kocham. Ich bezpieczeństwo powinno znajdować się nad moimi lękami. Ale... dlaczego... to nie działa? Dlaczego mam ochotę uciec stąd jak najdalej? A wizja oddania całkowitej kontroli Murder'owi i usunięcie się z tego świata, staje się tak bardzo kusząca? Nie powinienem nawet rozważać takiej opcji. Nie chcę, żeby tamten psychol uznał to za zaproszenie.

—Głowa mnie boli.— szepnąłem sam do siebie, w międzyczasie kładąc czaszkę na stół.

—Chcesz jakieś prochy?— wzdrygnąłem się, kiedy do mojej czaszki wdarł się niespodziewany dźwięk.

—Kokainę.— uśmiechnąłem się sztucznie w stronę przyjaciela, który stał w łuku.

—W sumie czemu nie. Też muszę przetrawić to, że twój facet i dzieciak są w połowie zwierzętami. Oraz, że mój mąż wiedział o tym prędzej, niż ty i nie pisnął nawet słówkiem.

—Nie musieliście wiedzieć.— zacisnąłem dłonie na swoim kubku— Jesteś pewny, że twoje dzieciaki nikomu nie powiedzą?

—Luxath ma długi jęzor, ale wie, że mu go utnę, jeśli zrobi coś głupiego. Nie powtarzaj tego Lust'owi.— Horror usiadł na krześle naprzeciwko mnie— Ale przeczucie mówi mi, że ukrywasz coś jeszcze.

—Przeczucie, czyli Killer?— nie zareagował w jakikolwiek sposób na moje pytanie. Po prostu patrzył na mnie w ten sam sposób, jak przed tym kiedy zostało zadane.

—I co zamierzasz z tym zrobić?— nie nazwał „tego" po imieniu, ale obydwoje wiedzieliśmy o czym mówił. A w zasadzie to o kim.

—Nie wiem. Killer jest pewny, że Ganz to naprawi, ale istnieje spore ryzyko, że jednak nie. Przecież od początku zależało mu na tym, aby doprowadzić do tego, co jest teraz. No może z wyjątkiem tego, że jego marionetka postanowiła wyrwać się spod jego kontroli.

—Myślę, że miał jakiś plan, w razie gdyby coś się zepsuło.

—Coś się zepsuło. I nic z tym nie zrobił. Ani w momencie, w którym hasła przestały działać, ani po tym, jak postanowiłem żyć na własną rękę. Powiedziałem mu, że Murder'a już nie ma, ale się myliłem. I powinien przypuszczać, że mogłem się mylić. Naprawdę wypuściłby w świat maszynę do mordowania, jeśli wiedziałby jak ją powstrzymać?

—Ale przecież wie gdzie mieszkasz.

Tymi słowami, Horror w jakimś tam stopniu wygrał naszą dyskusję. Miał rację. Ganz wie gdzie mieszkam, znalazł mnie bez problemu. Czy to oznacza, że zawsze miał mnie pod kontrolą? Ta wizja wprawiła mnie w duży dyskomfort. Wiedza o tym, że osoba, której najzwyczajniej w świecie się boję, mogła w każdej chwili pojawić się za moimi plecami, wywołuje dreszcz na moim kręgosłupie i ucisk w klatce piersiowej.

Wataha - wersja alternatywna - Undertale (Ravenprint)Where stories live. Discover now