Rozdział 19

249 22 5
                                    

Wchodzę spowrotem do domu Nyi, a w progu zastaję pospiesznie wychodzącą Vanie.

-Cole?- Mówi ze zdziwieniem wymalowanym na każdej jedynej warstwie jej twarzy.- Gdzie ty byłeś przez trzy godziny?

-Chciałem trochę odetchnąć.- Cedzę cicho pod nosem.- Wiesz, ktoś wyznał mi miłość mimo tego, że dobrze wiedział o moich uczuciach.- Uśmeicham się z pozytywnym sarkazmem.

Nie jestem na nią zły.

Jestem szczęśliwy, że jest ze mną szczera.

Ale  poprostu czuję się z tym dziwnie.

Szrzecze mówiąc, Kai niczego mi nie ułatwił. Ba!
Mówi, że powinienem spróbować, ale nie wziął pod uwagę tego, że ja wcale nie chcę próbować. Chciałbym być pewny co do kochania kogoś, a Vania wcale nie daje mi tej pewności.

Nie kocham jej, bo w dalszym ciągu durzę się w Kai'u.

Zdaje mi się, że nikt tak naprawdę nie potrafi pojąć czemu, jak i po co.

Sam tego nie wiem.
Tak poprostu sie stało, i już zostało niczym upierdliwy wrzód na dupiez którego za żadne skarby nie da sie usunąć.

Cholerny wrzód.

-Przepraszam, że tak z tym wyskoczyłam.- Dziewczynw drapie sie po karku, a na jej usta pchnie się wstydliwy uśmiech.

-Spoko, spoko.- Niezręczna atmosfera panuje między nami, ale mimo to staram się powiedzieć coś, co zrzuci z nas ciężkość emocji.- Przemyśle to.- Rzucam krótko.

Blondynka kiwa szybko głową, i odrazu znika za drzwiami.

Zdejmuję z siebie kurtkę, buty, oraz przemoczone od śniegu spodnie.

Wchodzę do pokoju Nyi, która już nie śpi.

Wodocznie Vania ją obudziła bo nie miała co robić.

-Cole?- Nya unosi głowę z nad poduszki, i ze znużonymi oczami lustruje moje przemarźnięte ciało.- Vania bardzo się o ciebie martwila.

-Naszła mnie ochota na spacer.- Zdradzam lekko się uśmiechając.

-Z samego rana?- Dziwi się czarnowłosa.

Jestem ciekaw czy Vania powiedziala Nyi o tym, że w nocy wypowiedziała do mnie tyle zaklęć, że nawet stara i doświadczona wiedźma schowała by się za swoją miotłą.

-Nudziło mi się.- Rzucam szybko.

Nya wypuszcza z siebie ciche "Aa".

Oboje patrzymy się na siebie jakbyśmy oczekiwali, że za moment któryś z nas coś powie.

Wzrok Nyi jakiego nigdy do tąd nie zdołałem zobaczyć, lustruje mnie na wylot, a ja jedynie stoję i zastanawiam się co jest przyczyną jej zamyślonego oraz lekko współczującego spojżenia.

Nie wygląda na złą, smutną czy radosną.
To jedynie współczucie zmieszane z odrobiną pustego zastanawiania się nad czymś o czym zapewne nigdy mi nie powie, bo Nya żadko kiedy mówi ludziom co czuje.

-Jay i ja idziemy później na automaty z grami.- Zaczyna jakgdyby nigdy nic czarnowłosa.- Chcesz iść z nami?
Jay i ty to najwięksi gracze jakich znam.

-Miałem zamiar wrócić do domu i iść spać.- Odpieram drapiąc się niewinnie po karku.- Ale automaty też mogą być.

-W takim razie zacznij się już zbierać, bo Jay będzie tu lada moment.- Mówi unosząc się do pionu, Nya.

Delikatnie przytakuję jej głową i zanim odeszłem, ostatni raz spojżałem na jej twarz.

Jej kaciki ust nieco uniosły się ku górze, jednak po jej oczach wciąż dryfują szarel chmury, z którymi nie uporałby się nawet najlepszy w świecie wojownik.

***

Pomieszczenie wypełnione jest światłem dochodzącym z niedużych ekraników automatów.

Gdzie niegdzie słychać ciche chichoty dzieci, oraz zwycięskie piski nastolatków.

Jay i ja już od dawna usiłujemy przejść wspaniałe imperium, kiedy Nya krąży po każdym jedynym automacie, w celu znalezienia sobie przyrulnego kątu..

Już na pierwszy rzut oka jestem wstanie zauważyć, że Nya wcale nie chce tu być.

Ale przecież ona kocha gry.

Dlaczego więc dziś tak bardzo pozbawiona jest do nich chęci?

Być może tak samo jak ja chciałaby aby wczorajszy wieczór spędzony został z Kai'em, tak, jak wszystkie pozostałe urodzinowe wieczory.

Lub być może jej społeczna bateria spadła do wyrazistego zera, i zwyczajnie nie ma ochoty na bycie gdziekolwiek gdzie są ludzie, a nie jej kocyk oblkejony każdą jedyną łzą jaką Nya kiedykolwiek uroniła, ulubiony pluszak rekin ochrzczony imieniem Basia, oraz jej cztery ściany które z pewnością słyszały więcej błagalnych modlitw niż ściany niejednego kościoła.

Nya jest silna, ale kiedy zostaje sama w swoim pokoju staje się jak ocean pobrzegi wypchany słonymi łzami, mtóre wylewają się z niej tworząc ogromne tsunami pozbawiające życia miliardy wspomnień.

-Grasz jak baba.- Stwierdzam z chytrym uśmiechem.

-To nie ja zostałem pokonany na samym starcie przez czerwone kaski.- Prycha z dumą w swoim radosnym głosie, Jay.

-Mieli przewage!- Wypominam szturchając go łokciem.

Nagle po ramieniu stuka mnie czyiś palec, a ja odruchowo odracam swój wzrok w tył.

To Nya i jej niezręczny uśmiech.

-Muszę iść.- Oznajmia krótko, po czym bez pożegnania odwraca się na pięcie i odchodzi długim korytarzem pełnym automatów z grami.

Chyba naprawde potrzebuje zostać sama.

Ponownie wbijam swoj wzrok w ekran, udając, że wcale się nią nie przejmuję.

Nawet jeśli bardzo chciałbym wiedzieć co biega teraz po jej myślach.

***

Ulice ninjago pokryte są mrokiem, w którym odbłyskuje sie jedynie księżyc, oraz pojedyńcze światła lamp.

Ulice są wypełnione pustką, zupełnie jakgdyby wszelki żywot wyginął tu już wieki temu. To całkiem przerażające, bo na samą myśl o tym przechodzą mnie dreszcze.

O uszy obijają mi się ciche stukania naszych podeszw, oraz nasze oddechy tłumiące cichę jazgoty sów okupujacych gałęzie mijanych drzew.

-Pogadasz z Nyą?- Rzucam nagle.

Jay spogląda na mnie ukradkiem.

-Już pogadałem.- Oznajmia krótko.- Chodzi o Kai'a.

Wbijam w niego swój wzrok, ale prawde mówiąc wcale nie jestem zdziwiony.

-Tęskni?- Wypytuję w oczekiwaniu na odkrycie prawdy.

Wyraz Jay'a ściska się jakgdyby po zjedzeniu cytryny, a rękoma stara się wygestykulować jakąkolwiek odpowiedź.

Końcowo nie mówi nic, a z ust wypuszcza jedynie bezsilne westchnięcie.

-Czyli oboje zostajemy w zagadce?- Prycham w celu rozluznienia napiętej między nami atmosfery.

Jay przytakuje, a ja milknę.

Cóż, przynajmniej próbowałem.

Zanim Cie Zabraknie /lavashippingWhere stories live. Discover now