Rozdział 2

483 28 65
                                    

Lekcje dobiegają końca.

Za okem wciąż widoczne są jasne promienie słońca, pokrywające każdy fragment pozłacanych jesienią liści.

Co prawda mamy dopiero listopad, ale ludzie zaczynają chodzić już w dostojnych jesionkach, bądź nieco grubszych bluzach.

Nauczycielka polskiego przynudziła nas na tyle, że Jay pogrążył się w śnie.

Jego obsypana piegami twarz, wtulona jest w grubą warstwę błękitnej bluzy z kapturem.

Zane jako jedyny uważnie słucha słów nauczycielki, jednak co raz przyłapuję go również na spogladaniu na Pixal.
Dziewczynę w której jest szaleńczo zakochany odkąd pierwszy raz ją zobaczył.

Zane i Pixal to wspaniali znajomi, i każdy tu zgromadzony wie, że mają się ku sobie.
Jednak oboje boją się postaiwć pierwszy krok.

Czuję jak ciepłe palce Kai'a muskają moje czarne, puchate włosy, przyprawiając mnie o przyjemne dreszcze.

Kai kocha się nimi bawić, i dobrze wie, że ja również bardzo to lubię.

Kai natomiast rzadko kiedy pozwala mi na zabawę jego szatynowymi pasmami włosów.

Uwielbiam uczucie jego włosów, jednak jestem w stanie doświadczyć tego uczucia jedynie na naszych nocowankach, kiedy jego czupryna jest wymyta z wszelkich ilości kleju kropelki.

Kai nie lubi kiedy ktoś go dotyka.

Nie chce by ktoś naruszał jego przestrzeń.
Jednak mimo to nie przeszkadza mu kiedy to właśnie ja jestem tym, który wkracza w jego oazę wewnętrznego spokoju.

Kai ma mnie za swojego najlepszego przyjaciela, więc zapewne jest to jedyny powód dla którego mam prawo do jego przestrzeni osobistej.

Jestem wdzięczny, że to właśnie ja jestem tym, któremu daje przyzwolenie na dotyk, mimo tego, że za nim nie przepada.

Spoglądam na zegar powieszony nad tablicą, po brzegi wypełnioną słowami, których na pyszność kostek śnieżnych, nie potrafię rozczytać.

Zapewne Zane, Pixal i Sally przepisali to wszystko do swoich zeszytów.

Strzałki zegara informują, że lekcja skończy się za dwanaście minut, jednak biorąc pod uwagę to, że owy zegar spóźnia się o równo dziewięć minut, lekcja w prawdzie dobiegnie końca za niecałe 3 minuty.

-Pakuj się.- Rzucam szeptem do znurzonego Kai'a.

-Co?-Dopytuje.

-Spakuj swoje graty bo za moment będzie dzwonek, po którym chcę jak najszybciej opuścić szkołę.- Mówię tym razem nieco głośniej.

-Co?- Kai przystawia ucho do moich warg, aby lepiej słyszeć to co mówię.

-Chujów sto.- Prycham.- Idz przebadaj słuch.

-Chciałem.- Zaczyna.- Ale tata ciągle mi powtarza, że nie ma na to czasu.

-Czyli nie pójdziesz do lekarza, co?- Dziwię się.

-Nie wiem.- Kai wzrusza ramionami.- Nie rozumiem dlaczego nie potrafi znaleść dla mnie chociażby godziny.

-Twój tata cieżko pracuje, Kai.- Zaczynam spokojnym tonem.- On chce, abyś miał dobre życie.

-A ja chce żeby olał tą prace i poszedł ze mną na ryby.- Fuka gniewnie Kai.- Czy to naprawdę aż tak wiele?

Dzwonek zaczyna wybijać swoją głośną melodie, a ja automatycznie chwytam za swój zupełnie czarny plecak, i w pospiechu zagarniam do niego wszytsko co leży na mojej stronie ławki.

Zanim Cie Zabraknie /lavashippingWhere stories live. Discover now