Upiłam ze swojego kubka łyk kawy, ale nie wiedziałam, by i on to zrobił.

— Nie wiedziałam, czy słodzisz. — Wskazałam na cukierniczkę i mleko.

On jedynie przytaknął głową. Czy aż tak ciężko było się odezwać? Nie zrobił tego odkąd się tutaj zjawił, a ja coraz bardziej zaczynałam mieć mętlik w głowie, czego ode mnie oczekiwał. Dopiero gdy przy moim kolejnym łyku kawy spojrzał na kubek trzymany w ręce, do głowy przyszła mi pewna myśl. Trochę absurdalna, ale może o to właśnie mu chodziło.

— Niczego tam nie dosypałam — Uśmiechnęłam się lekko. — Żadnych środków przeczyszczających — starałam się zażartować, ale nie widziałam, by się zaśmiał.

No jasne, że nie o to chodziło. Przecież wiedziałam, że po czymś takim nie skończyłabym dobrze, więc nawet nie miałam ochoty próbować. Zdawał sobie z tego sprawę.

Już zaczęłam główkować, czego jeszcze ode mnie chciał, ale w tym momencie sięgnął po cukier.

A więc o to chodziło? Bał się wypić kawy ode mnie? Jakby na to nie spojrzeć, jeśli bym go otruła, skończyłabym marnie w rękach jego ludzi, ale nie przywróciłoby go to do życia. Mógł mieć mnie za głupią i naiwną laskę, ale nawet wtedy musiał się pilnować.

Widząc, jak bierze pierwszy łyk kawy, rzucając mi spojrzeniem nieme wyzwanie, odwróciłam wzrok. Nie chciałam, by pomyślał, że faktycznie czekałam na to, aż kawa i to, co do niej dosypałam, zacznie działać.

— Przyjedzie tu dzisiaj Fin. Przywiezie walizkę. — Uniosłam wzrok zaciekawiona jego słowami. — Masz jej nie otwierać — rozkazał dobitnie. — Ja będę musiał pojechać do miasta, wrócę po czwartej.

Przytaknęłam głową. Nawet nie myślałam, że na moje pytanie "co znajduje się w walizce", uzyskam jakąś odpowiedź, która by mi to wyjaśniła. Prędzej ostre spojrzenie i słowa bym się tym nie interesowała.

Obiecałam sobie, że odwiedzę dzisiaj jezioro. Naprawdę chciałam tam pójść. Skoro Chris był w domu, to nawet jeśli jego znajomy przyszedłby wcześniej, to zastałby jego.

Zerknęłam na Chrisa. Ale czy mogłam wyjść? Wczorajszego wieczora nie był z tego pomysłu zadowolony. Chyba nie byłam jakimś więźniem w tym domu. A może i byłam? Przecież miałam układ z mafią. Można było nazwać to jakiegoś rodzaju niewolnictwem.

Raz kozie śmierć.

Założyłam kurtkę i buty, nie zwracając uwagi na palące spojrzenie niebieskich tęczówek, które wypalały dziurę w moich plecach. Podeszłam spokojnie do drzwi, lecz przed tym jak złapałam za klamkę, oznajmiłam mężczyźnie, że idę nad jezioro, by nie pomyślał, iż chcę uciec.

Wychodząc na dwór, w pierwszej chwili odczułam ulgę, bo odcięłam się od jego władczej aury, lecz po chwili, zachciałam tam wrócić, bo na zewnątrz panował okropny mróz. Temperatura na pewno wynosiła kilka stopni na minusie. Ale skoro już wyszłam, moja duma nie pozwoliła mi wrócić, zanim nie stanęłabym, chociaż na dwie sekundy przy zamarzniętej wodzie.

Powolnym krokiem ruszyłam w kierunku jeziora. Cieszyłam się, że nie było ono aż tak daleko i czas, który spędziłam na dworze, wcale nie był tak długi.

Choć zimno szczypało mnie w nos, cieszyłam się, że wyszłam na zewnątrz. Odcięłam się od Chrisa, a tym samym od ponurych myśli. Zabrał mnie tu, bym odpoczęła, ale to właśnie w jego obecności wszystko przypominało mi o tym, dlaczego potrzebowałam tego odpoczynku. Może lepiej byłoby, gdybym została w domu? Lecz wtedy mogłyby mnie pochłonąć obawy. Tutaj, nawet jeśli widok Chrisa przypominał mi o całym bagnie, w jakie się wpakowałam, to gdzieś podświadomie wiedziałam, że nie muszę się obawiać ludzi Mullera. Nawet nie pomyślałam, że mogliby się tutaj zjawić, bo obok był przecież niebieskooki.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now