| Sezon II - Rozdział XVI |

125 14 8
                                    

- Tyle sprzętu, żeby znaleźć Kenjiego, Brooklyn i Hapa? - odezwał się Darius, jakby zadając pytanie za nas wszystkich. Każdy z nas zastanawiał się po co nam tyle tego. Byłam w stanie zrozumieć jakieś kilka sztuk broni dla bezpieczeństwa, ale aż trzy torby? Nie mówiąc o tym, że jeszcze są w trakcie zbierania pozostałego asortymentu.

- Wolimy być przygotowani na każdą niespodziewaną ewentualność - odpowiedział Mitch, jakby to była najoczywistsza oczywistość. - Łódź przypłynie tu za trzy dni. Chyba chcecie wsiąść na nią cali i zdrowi, czyż nie?

Trzy dni?

- Chwila. Jeszcze wczoraj mówiliście, że łódź będzie za dwa dni. - Zupełnie jakby Yasmina czytała mi w myślach. Widocznie nie tylko ja dostrzegłam nieścisłość w jego słowach.

- Dwa do trzech dni. - Poprawił się, podając Tiff jakąś torbę. - Prawda skarbie?

- Z pewnością. - Potwierdziła jego słowa. - Harry, mógłbyś wziąć... wiesz co. Są w jurcie Hapa.

Chłopak jedynie kiwnął głową i ruszył w kierunku odpowiedniego namiotu.

- Ale on przecież mówił, że nikomu nie wolno tam wchodzić. - Przypomniała Sammy. To akurat mnie nie zdziwiło. W końcu chłopak był jego siostrzeńcem. Może miał jakąś taryfę ulgową?

Tiff, podeszła do nas ze słabym uśmiechem.

- A może macie ochotę na czekoladę? - Gdy nie zobaczyła u nas zainteresowania, dodała. - Jest francuska. - Zmachała opakowaniem anielskiej słodyczy, podając je po chwili Sammy, która zakłopotana do nas podeszła.

Gdy tylko Tiff wróciła do swoich zajęć, zebraliśmy się w taktycznym kółku, w które wciągnęła mnie Yaz. Dziewczyna upewniła się, że żadne z nich ku nam nie spogląda.

- No chyba mi nie powiecie, że to nie było dziwne. - Gdy nie ma Brooklyn teraz to ona zaczyna tworzyć jakieś dziwne teorie?

- Co? - zapytał Darius.

- Serio zapomnieli kiedy przypływa ich łódź?

- I jeszcze pakują masę jakichś podejrzanych rzeczy.

Mówiły na zmianę dziewczyny.

- Wpadacie w paranoje. Zupłenie jak Brooklyn - stwierdziłam. - Chcą nam pomóc znaleźć przyjaciół, a na dodatek zabrać do domu. To niewystarczające, by im zaufać?

W tym momencie na plac do Tiff dołączyli Mitch oraz Harry. Gdy tylko blondyn mnie zauważył pomachał do mnie z lekkim uśmiechem. Można, by nawet rzec, że lekko zawadiackim. Tym do którego zdążyłam już przywyknąć. Bez zawahania mu odmachałam, a gdy zobaczyłam, że reszta (prócz Dariusa) przygląda mu się z nieufnością, westchnęłam.

- Dobra. Udowodnię wam, że się mylicie. Oto plan. - Nachylili się ku mnie, a ja zaczęłam tłumaczyć to co wymyśliłam w zaledwie kilka minut. Kilka poprawek Dariusa i byliśmy gotowi przystąpić do działania.

---

Podczas gdy reszta miała za zadanie zagadywać Mitcha i Tiff, ja zakradłam się do jurty Hapa. Już po kilku chwilach, bez większego trudu znalazłam się w środku. Czułam się jakbym robiła coś naprawdę niewłaściwego. Ufałam im. Po co mieliby nas oszukiwać? Dali nam jedzenie i schronienie, a ja ich bezwstydnie testuję.

Rozglądałam się po wnętrzu namiotu. Zajrzałam nawet pod metalowe kubki, leżące w spokoju na jednym ze stolików, jakbym miała tam znaleźć coś naprawdę groźnego. Na przykład mini bombę atomową.

JESTEŚMY • Obóz Kredowy | Kenji Kon (ZAWIESZONA)Where stories live. Discover now