|Sezon I - Rozdział XVIII|

464 31 21
                                    

-Park jurajski nie jest jak zoo- mężczyzna w połowie swojego monologu odwrócił się w naszym kierunku-jest jak beczka prochu, która wybuchła!- żywo zagestykulował, na co wystraszona cofnęłam się o krok do tyłu, a Kenji upuścił talerz- wszystko wokół się wali. Mamy przekichane- dodał pod koniec się śmiejąc- bajka skończona- dodał, kończąc.

Po mojej skórze przeszły ciarki. Przerażonym wzrokiem patrzyłam na mężczyznę. 

-Nie- Darius nie mógł się zgodzić z tym co powiedział- Pan na pewno wie co robić- stwierdził z nadzieją- jest Pan dorosły.

-A daj mi spokój- machnął dłonią- ukrywałem się, a wy tu wparowaliście.

-Ale przyjechaliśmy tu tylko dlatego, że...- mężczyzna mi przerwał.

-Chwila- podbiegł bliżej nas- to wy macie samochód?- chwycił mnie za ramiona i nie czekając na żądną odpowiedź puścił mnie, gwałtownie odpychając do tyłu. Gdyby nie Kenji, który mnie złapał, upadłabym na podłogę i znając moje szczęście straciła kilka zębów. Z jego pomocą stanęłam obok i podziękowałam mu skinieniem głowy. 

Mężczyzna skierował się w kierunku windy.

-Ej- Kenji postanowił się odezwać- zostawiłem kluczyki w wozie- zorientował się, grzebiąc po kieszeniach.

-Co?- zapytałam zdezorientowana.- Chodźcie szybko!- pobiegliśmy za mężczyzną, jednak ten doszedł do windy szybciej, przez co byliśmy zmuszeni czekać na to jak ta po nas przyjedzie ponownie.

♢♢♢

Odzyskaliśmy samochód... a teraz pędziliśmy nim, uciekając przed rozwścieczonym dinozaurem, który dosłownie przed chwilą pożarł mężczyznę "złodziejaszka". Co prawda chciał nam zabrać  jedyny dostępny środek transportu, jednak nie zasłużył na taki los. Nikt nie zasłużył, a już szczególnie w dniu swoich urodzin.

Krew pulsowała mi w żyłach, a czoło było całe mokre od potu. Oddychałam szybko, starając się zgubić dinozaura, jednak na razie nie dawało to oczekiwanych skutków. 

Tym razem to ja przejęłam kierownicę. Nie ma mowy, żeby Kenji jeszcze kiedyś prowadził, a zwłaszcza kiedy siedzę razem z nim w jednym samochodzie. Sprawnie zmieniałam biegi i skręcałam driftami, chcąc w ten sposób zgubić Indominusa. Nie myślałam, że te lekcje z Johnem w weekendy się na coś przydadzą, a jednak. 

Zacisnęłam ręce mocniej na kierownicy. 

-Zgubiliśmy go!- krzyknęła po chwili z uśmiechem Brooklyn. Na jej słowa trochę zwolniłam i odetchnęłam z ulgą, czując jak moje ciało się rozluźnia. 

Dziewczyny z tyłu zaczęły się śmiać, a Kenji siedzący obok, krzyknął triumfalnie podnosząc jedną rękę do góry.  

Po chwili usłyszeliśmy również dobiegający z krótkofalówki głos naszych opiekunów. Opowiedzieliśmy im trochę o tym co się stało, a potem ustaliliśmy, że jedziemy już do parku głównego i mają tam na nas czekać.

Przetarłam czoło rękawem bluzy, słuchając jak Kenji oczywiście opowiada im głupoty o tym, że to on wszystkich uratował. Uśmiechnęłam się pod nosem. Będę musiała się do tego przyzwyczaić, a przynajmniej do czasu, gdy stąd wszyscy odpłyniemy. Mam nadzieję, że ten moment wkrótce nadejdzie. Mam już definitywnie dość dinozaurów. 

Gdy tylko się rozłączyliśmy, spojrzałam na Kenjiego, który jakoś dziwnie mi się przypatrywał. Podniosłam jedną brew do góry, chcąc dowiedzieć się o co chodzi.

-Nie wiedziałem, że umiesz tak dobrze jeździć- stwierdził, nie spuszczając ze mnie wzroku. Zmieniłam bieg.

-Cóż... jednak John nie był takim złym nauczycielem jak myślałam- zaśmiałam się, a on szybko zorientował się o kogo chodzi. Wyraz jego twarzy nagle diametralnie się zmienił.

-Pff... ja byłbym lepszym- prychnął. Z uśmiechem przewróciłam oczami. 

-Zważając na twoją wcześniejszą jazdę, raczej nie- odparłam.

-To było pod wpływem stresu lisiczko. Jakbyś zobaczyła mnie w akcji na torze niedaleko mojego domu to, by ci dopiero opadła szczena. 

-Czyli to oznacza, że umiem lepiej radzić sobie ze stresem od ciebie?- uśmiechnęłam się triumfalnie.- Interesujące.

-Dobra, w tej jednej rundzie pozwolę ci wygrać- spojrzał za okno.

-Ja zawsze wygrywam, mój drogi- znów na mnie spojrzał.

-Chyba w snach- teraz to ja spuściłam wzrok z drogi i spojrzałam w jego kierunku.

-I to twoich- na moją twarz wrócił triumfalny uśmiech. 

-Chcesz się przekonać na co mnie stać?- uśmiechnął się, a w jego oczach zobaczyłam jakiś dziwny błysk. Znów spojrzałam na drogę.

-Wiesz, chyba nie będę ryzykować- odparłam ironicznie.

-Jak chcesz- znów spojrzał za okno. 

Kątem oka zauważyłam w lusterku jak Brooklyn wystawia rękę do Sammy. Czyżby nadchodziło wielkie pojednanie i zakopanie toporu wojennego? Nareszcie! Już miałam dość tych wszystkich kłótni. Mój uśmiech się poszerzył. 

-Udało nam się kochani! I teraz możemy...- dziewczyna była gotowa przyjąć dłoń, jednak w tym momencie wjechałam przypadkiem na kamienie, które sprawiły, że samochód cały się zatrząsnął.

Gdy tylko z nich zjechaliśmy, samochód zgasł. Spróbowałam go ponownie odpalić, przekręcając kluczyk, jednak przerwał mi odgłos jakiegoś przedmiotu uderzającego o ziemię. Spojrzałam w tamtym kierunku i ujrzałam leżący na ziemi telefon Brooklyn z całą pękniętą szybą.

To niemożliwe, przecież nikt go nie... Mój wzrok wylądował na Sammy, na którą wszyscy się wpatrywali z niedowierzaniem. 

-Mój telefon- jako pierwsza odezwała się Brooklyn.- Wiedziałam!- tupnęła wściekle nogą.

-Sammy?- zapytałam, jakby nie rozumiejąc co się tak właściwie dzieje. 

-Nie wierzę!- Wściekła Yasmina szybko opuściła samochód.

-Yas, czekaj!- krzyknęła za nią Sammy.

A zaczynało byś już tak pięknie. 

♢♢♢

Siedziałam pod drzewem, słuchając jak Sammy opowiada o tym, że musi szpiegować dla takiej jednej firmy zwanej "Manta Corp". To wszystko było takie skomplikowane. Podobno gdyby tego nie zrobiła to cała jej rodzina straciłaby wszystko na co pracowali przez lata. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Dziewczyna której tak bardzo ufaliśmy... ona... oszukała nas. 

-Daj mi spokój, Sammy- po ostrej wymianie zdań jej i Yas, właśnie ta wypowiedź najwidoczniej najbardziej zraniła dziewczynę. Z jednej strony było mi jej szkoda, bo nie miała wyboru, a z drugiej uważałam, że na to zasłużyła. W końcu nas zdradziła. Wszystkich. 

Sammy uciekła gdzieś w las obok, łkając cicho.

Ból mojej głowy się spotęgował. Miałam dość. Wszystkiego. Nie mogłam uwierzyć, że tak cudowna chwila mogła zmienić się w coś tak strasznego. 

S

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

S.s.

JESTEŚMY • Obóz Kredowy | Kenji Kon (ZAWIESZONA)Where stories live. Discover now