| Sezon II - Rozdział VI |

145 22 9
                                    

|???|

"Czułem jakbym odpowiedź miał podsuniętą tuż pod nos", powtórzyłem swoją wcześniejszą myśl. Kącik ust uniósł się ku górze, gdyż właśnie zdałem sobie sprawę, jak wielką miałem rację. Odpowiedź faktycznie przez ten cały czas stała u bram. Z ukrycia obserwowałem grupkę dzieciaków, myślących, że są tu całkiem same. Tak jak ja z zaintrygowaniem obserwowały gniazdo Tyranozaura, a Brooklynn nagrywała to wszystko swoim niszowej jakości sprzętem. Nie zdziwiłbym się gdyby znalazła go wcześniej w jakiejś stercie gruzu. Na tym czymś zmieści się ledwie kilka godzin nagrań, co jest zdecydowanie za małą liczbą, żeby zmontować dobre materiały. Obok niej zobaczyłem tą samą dziewczynę co wtedy, gdy wylegiwałem się na dachu. Tylko ona miała tu rude włosy i nadal wydawała mi się dziwnie znajoma.

          Cała szóstka siedziała w nieco bezpieczniejszej miejscówce, niż ja. Osłaniały mnie jedynie wysuszone krzaki, którymi dinuś udekorował sobie dom. Zadbałem o to, by było widać gniazdo z każdej najlepszej perspektywy. Wokół stało pięć kamer, które wcześniej z niemałym trudem ustawiłem. Raczej brałem się za to w nocy, ponieważ oczywistym jest, że wtedy tyranozaur idzie w spanko i jest bezpieczniej. Bez podjętego ryzyka nie ma pożądanych owoców. Już nie raz się o tym przekonałem. To moja perspektywa nagrania wywoływała na skórze gęsią skórkę, a przez to prezentowała się atrakcyjniej. To właśnie ona zgarnie całą uwagę widzów. Uśmiechnąłem się.

          Widziałem tylko czubki głów tych małolatów. Nawet nie wiedzieli jak wielką wyświadczą mi przysługę. Już teraz czułem napływającą wenę i pomysły zagnieżdżające się w mojej głowie.

          Prędko wyjąłem z plecaka wcześniej znaleziony zeszyt i czarny długopis, które już teraz znajdą u mnie swoje zastosowanie. Otworzyłem go na pierwszej lepszej pustej stronie i zanotowałem kilka lepszych punktów, dopisując krótkie uwagi w nawiasach. 

          Już doskonale wiem czego mi brakowało. Zaginiony element układanki znajdzie swoje miejsce w barwnym obrazku.

| Jane |

          – Kto ma przy sobie te śmieszne, zabawkowe krótkofalówki Kenjiego? – zapytał Darius. Podniosłam swoją, chociaż nawet nie wiem czemu ją ze sobą brałam. To samo zrobili Sammy i oczywiście Kenji, bo zawsze ją ze sobą nosi. Zdziwiłabym się gdyby tym razem jej nie miał. 

          – Tyle, że... po co ci one? – Teraz to ja zadałam pytanie. 

          – Mam pewien pomysł. – Uśmiechnął się, jak na mój gust nieco zbyt przebiegle. – Jeżeli pomożecie mi dopracować plan to jeszcze dzisiaj wyślemy sygnał alarmowy i wkrótce wrócimy bezpiecznie do domu. – Bez wątpienia w żyłach Dariusa płynie krew urodzonego przywódcy. 

          – To jaki jest wstępny plan kapitanie? – Uśmiechnęłam się, gdy Brooklynn tymi słowami zgodziła się z chłopakiem. 

          – Więc... – Zaczął tłumaczyć i powiem, że to nie najgłupszy pomysł. 

–––

          – Jane. – Trzeszczący głos Sammy w krótkofalówce. – Dostałam cynk od Yas, że zmierza w naszym kierunku. Szykuj się. Jak tylko przyjdzie koło mnie, dam ci znać. 

          To jest ten moment. Wzięłam głęboki, urywający się wdech i wolną dłoń zacisnęłam mocniej na szorstkiej gałęzi drzewa, pokrytej korą, która pod każdym moim ruchem się sypała.  Ręka w której trzymałam radio, trzęsła się jak galareta, co nie świadczyło o niczym dobrym. 

          – Przyjęłam – odparłam, jak najbardziej pewnym siebie głosem. 

          Naszym planem, było przekazywanie sobie informacji w ten sposób, by sprawdzić, że dinozaur jest jak najdalej od swojego gniazda. Jak tylko je opuścił, Yas dawała sygnał Sammy, która potem miała przekazać go mnie. Gdy przeszedł dalej, niż sięgał mój wzrok zaczynała się akcja. W tym momencie Kenji oraz Darius wchodzili do gniazda. Mieli zająć się wyjęciem, lub chociaż uruchomieniem sygnału S.O.S. 

          Z każdą chwilą robiło mi się coraz duszniej, a serce biło szybciej. Nie czułam, by były to objawy stresu, co dodatkowo mnie zaniepokoiło. 

          Pokręciłam szybko bolącą głową. Podejrzewam, że przez nadmiar emocji. Muszę się skupić na zadaniu i zadbać o to by nikomu nie stała się niepotrzebna krzywda. Wyprostowałam plecy i zrobiłam kilka głębszych wdechów nosem. W razie gdyby mnie coś się stało to Sammy jest odpowiedzialna, by cała reszta wyszła z akcji bez szwanku. To takie nasze podwójne zabezpieczenie. 

          W skupieniu czekałam, usadowiona na grubej gałęzi, wysokiego drzewa. Miałam stąd doskonały widok na wszystkie cztery strony świata, a jednocześnie była to w miarę bezpieczna miejscówka. Dzięki temu mogłam bez przeszkód poinformować resztę, jak tylko przejdzie obok mnie. Dopiero wtedy będą mogli rozpocząć bezpieczną akcję. Ode mnie zależy, by się nie natknęli na żaden nieplanowany szczegół.

          – Minął mnie. – Krótko po otrzymaniu tej informacji, usłyszałam trzask gałęzi, po którym nastąpiła krótka cisza. Za trzęsło się pode mną, przez co na chwilę poczułam utratę równowagi. Z ulgą na nowo ją złapałam i mocniej przytuliłam się do drzewa. Bez wątpienia były to kroki tyranozaura. 

          Pode mną pojawiła się jego wielka sylwetka, niemal sięgająca gałęzi na której siedziałam. Wstrzymałam oddech. Z ulgą przyjęłam, że mnie nie zauważył i szybko minął, podążając w przeciwnym kierunku niż Main Street.

          Przycisnęłam jedyny guzik w zabawkowej krótkofalówce i zaczęłam mówić.

          – Słuchaj – szepnęłam, drżącym głosem – właśnie przeszedł koło mnie. Przekaż reszcie, że droga wolna. Niech ruszą, zanim nasz gospodarz postanowi wrócić do domu. 

          – Jasne – odpowiedział, przerywający się głos dziewczyny. 

          Już połowa akcji za nami. Teraz tylko pozostało liczyć na to, że Kenji i Darius dadzą radę wyjąć nadajnik. Muszą dać radę. 

          Niespodziewanie zakręciło mi się w głowie. Syknęłam, chwytając za nią jedną ręką. Krótkofalówka spadła, po uderzeniu w ziemię roztrzaskując się w dwie części. Cholera. Ból się nasilił. Niemal w tym samym momencie poczułam nagły przypływ gorąca, który sprawił, że zrobiło mi się duszniej i z większym trudem przyjmowałam świeże powietrze. Przed oczami zawirowały czarne plamki sprawiając, że coraz mniej widzę. 

          Co do cholery się tu dzieje? Głębokie wdechy i wydechy niewiele tu zdziałały. Czułam się jakbym w brew mojej woli zasypiała. Teraz już całkowicie straciłam równowagę. Zsunęłam się z drzewa, chociaż ostatkami sił próbowałam się go utrzymać. 

          Spadłam, wpadając w krzaki. 

          Więcej nie pamiętam. 

S

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

S.s.

JESTEŚMY • Obóz Kredowy | Kenji Kon (ZAWIESZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz