|Sezon I - Rozdział VI|

553 33 19
                                    

Zaraz po poważnej rozmowie z Roxie i Dave'm, którą na razie przeprowadzili tylko ze mną i Brooklyn, stwierdziłam, że pójdę się napić. Na szczęście obie dostałyśmy tylko ostrzeżenie za myszkowanie, ale boję się co będzie z Kenji'm i Dariusem. Oni w końcu byli na wybiegu. Boję się, że mogą wylecieć. Nie wytrzymałabym gdyby jedynym w otoczeniu chłopakiem był jedynie Ben. Ja jako kobieta też mam swoje potrzeby. 

Szłam powoli korytarzem z rękami w kieszeniach swojej szarej bluzy, a na czoło ciągle opadało mi kilka kosmyków włosów, które bez przerwy musiałam zdmuchiwać. Mimo moich starań ciągle wracały na swoje miejsce. W końcu po jakimś czasie nie wytrzymałam i tuż przed wejściem do salonu zatrzymałam się, żeby je poprawić.

-Serio to było kosmicznie głupie!- usłyszałam krzyk Dariusa. 

-Robię bardzo dużo głupich rzeczy, więc jakbyś mógł trochę konkretniej to byłbym wdzięczny- postanowiłam przysłuchać się ich rozmowie, więc przysunęłam się trochę bardziej do ściany- dziewczyny lubią facetów z rozmachem młody. Widziałeś jak Jane na mnie leci?- w tym momencie postanowiłam wejść.

-Chciałbyś- podeszłam do wielkiej butli z wodą, żeby wziąć to co chciałam i wrócić do pokoju. Żałuję, że nie mam aparatu. Zrobiłabym zdjęcie ich min- dobranoc- wyszłam z uśmiechem z pomieszczenia, mając w ręce kubek wypełniony po brzegi wodą. 

W tym momencie w korytarzu minęłam Roxie i Dave'a. Naprawdę jestem ciekawa tego co się stanie z chłopakami, więc gdy tylko zniknęli w salonie, znowu podeszłam nieco bliżej i przykleiłam się do ściany, przysłuchując się temu o czym rozmawiali.

-Jane i Brooklyn dostały tylko ostrzeżenie za myszkowanie, ale to co wy odstawiliście- zaczął Dave.

-A już zwłaszcza ty Kenji- wyczuwałam w głosie Roxie wściekłość- przez twój durnowaty wybryk wszyscy czterej byliście w niebezpieczeństwie. Zadzwonimy do twoich rodziców i powiemy...

-Ale to moja wina!- przerwał jej Darius. Co?! Ale to przecież wszystko przez tego bogatego lalusia. Byłam tam i wszystko widziałam. Czemu powiedział, że to niby on? Miałam ochotę wyjść zza ściany i przyłączyć się do dyskusji, jednak po chwili zrezygnowałam z tego pomysłu- to ja wskoczyłem na wybieg. Kenji tylko... próbował mnie uratować- Kenji? Uratować? Normalnie jakiś dobry żart.

-Ta... tak było. Normalnie musiałem ratować małego nie ogara- zgodził się z nim chłopak. Mam tego dość. Ciekawe co takiego powiedział mu pan laluś, że Darius go teraz broni przed opiekunami.

-Chwileczkę. Obaj twierdzicie, że naszego dino geniusza uratował Kenji, koleś, który uważa, że dinozaury wyginęły, bo i tutaj cytuję "ich pierdy zatruły świeże powietrze"- o mało nie zakrztusiłam się wodą, kiedy to usłyszałam. 

-Ta teoria ma sens, co?- to nie jest dobry moment na żarty Kenji, próbowałam przekazać mu tę informację telepatycznie, jednak nic się nie stało. Cóż, tak to jest, kiedy naoglądasz się za dużo filmów science-fiction. 

-Rzecz w tym, że wybryk Brooklyn i Jane był trochę inny niż wasz- stwierdziła Roxie.

Kenji prychnął.

-Brooklyn i Jane. No, było ciemno, trochę się zgubiły. Obie powinny nosić okulary- miałam ochotę porządnie mu teraz przywalić- ale najważniejsze, że ja mam oko na małego dzieciaka. I nie ma za co.

-Spoko loko. Wszyscy żyją i czegoś się nauczyliśmy. Wiedza, przyjaźń. Po to właśnie są obozy! Dobrze gadam?!- Dave zaczynam lubić cię coraz bardziej. Odzyskujesz punkty, które straciłeś przez moją ksywkę. 

-Dobra, ale następny taki numer..- zaczęła mówić , dalej zdenerwowana Roxie.

-Ja... my... już nie będziemy- zaczął Darius. Zapadła ciszą, którą jednak postanowił przerwać- no... to co robimy jutro?

JESTEŚMY • Obóz Kredowy | Kenji Kon (ZAWIESZONA)Where stories live. Discover now