— Pan Harris jak zwykle bez chwili spokoju. — Usłyszeliśmy roześmiany głos mężczyzny, który do nas podszedł.

Ku mojemu szczęściu przejął on uwagę Chrisa i pozwolił przemyśleć kolejne słowa, którymi miałam zamiar się bronić. Nawet nie łudziłam się, że niebieskooki mi odpuści. Był zbyt uparty, by na to pozwolić, a na pewno nie podobało mu się, że robiłam coś nie po jego myśli.

Podczas jego rozmowy, zamyśliłam się do tego stopnia, że dopiero po chwili, w której sekunda dzieliła mnie od niezręcznej sytuacji, zdążyłam się opamiętać.

— Przepraszam, mógłby Pan powtórzyć, trochę się zamyśliłam — Uśmiechnęłam się delikatnie.

— Pytałem tylko, czy pojawicie się na weselu mojego syna. Nie ukrywam, że byłoby mi miło, dużo Panu zawdzięczam.

Niby był miły, a ja jednak wyczułam, jak bardzo podlizywał się Chrisowi. Niemniej jednak zaskoczyło mnie, że już kolejna osoba mu dziękowała za pomoc. Raczej nie tego się spodziewałam po kimś takim. Do tej pory bardziej pasowało do niego określenie "po trupach do celu". Tak go sobie wyobrażałam. Czy to właśnie miał na myśli Aaron, mówiąc, że można mu zaufać, że dotrzymuje słowa?

— Oczywiście wiem, że ma Pan mnóstwo swoich obowiązków... — Choć jego słowa mówiły jedno, to miałam wrażenie, że jeśli faktycznie Chris by odmówił, facet mógłby się obrazić.

— Jeśli moja ukochana nie ma nic przeciwko. — Opuścił na mnie swoje spojrzenie, a nawet uśmiechnął się ciepło. Całkowite przeciwieństwo lodowatego spojrzenia, którym mnie chwilę temu obdarzył.

— Oczywiście nie mam. — Uśmiechnęłam się nieznacznie. Już nawet nie pamiętałam, który to raz. Co chwilę przyklejałam ten uśmiech, bo tak wypadało.

Powoli miałam dosyć tych wszystkich sztucznych uprzejmości i rozmów, ale z jednego powodu nie chciałam kończyć tej z mężczyzną. Wiedziałam, że gdy ona dobiegnie końca, Chris ponownie zacznie dociekać. Nie zapomniałby o tym co go interesowało tak prędko.

Dlatego byłam lekko zaskoczona gdy nawet po tym, jak mężczyzna od nas odszedł. Niebieskooki nie wrócił do poprzedniego tematu. Ja za to starałam się mu o tym nie przypominać, ale gdy w tych samych drzwiach, gdzie zniknął ostatnio Sergio, pojawiła się Marry, wiedziałam, że tym razem nie pozwoli mi uciec. Myślałam, że popchnie mnie w jej kierunku, a tymczasem, podszedł do naszego pustego stolika i zostawił mnie przy nim całkiem samą. Udał się w przeciwnym kierunku niż ten, gdzie stała Marry, czyli do drzwi wyjściowych. Oczywiście wcześniej głośno oświadczył, iż idzie do samochodu po buty dla mnie. Co prawda szpilki, które miałam na sobie, nie należały do najwygodniejszych, lecz ani razu nie narzekałam. Był to jego kolejny podstęp. Zostałam sama, więc nie miałam już wymówki, która pozwoliłaby mi odwlec spotkanie z Sergio.

Powinnam tam pójść, była to przecież tylko jedna rozmowa, lecz nie potrafiłam ruszyć się z miejsca. Jakby czekał tam na mnie wygłodniały lew.

Wzięłam uspokajający oddech. Nie mogłam tak uciekać. Miałam do wykonania swoje zadanie.

Podskoczyłam na krześle, gdy poczułam na ramieniu delikatny dotyk. Odwróciłam się wystraszona, lecz widząc zaniepokojoną twarz Debry, momentalnie się uspokoiłam.

— Przejdziemy się? — spytała, a ja nawet bez chwili zawahania zgodziłam się, byle tylko uciec od swojego obowiązku.

Wychodząc z sali, czułam się, jakbym uciekała przed Chrisem. Bałam się, że nagle wyjdzie zza rogu i każe mi pójść za Marry. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Co więcej, gdy tylko wyszłam na zewnątrz, poczułam, jak zeszło ze mnie wiele negatywnych emocji, a sama obecność blondynki sprawiała, że mogłam się rozluźnić i nie przejmować się tym, co o mnie pomyśli. Dziewczyna również wyglądała na bardziej odprężoną.

Odeszłyśmy od budynku jeszcze kilkanaście metrów, zanim odezwała się jako pierwsza.

— Nie zadzwoniłaś wczoraj do mnie — odparła zmartwionym tonem. Czułam też jej wzrok na sobie.

— Nie było za wiele do opowiadania. — Po moich słowach ponownie zapadła chwila ciszy i jak zawsze to Debra była tą, której to odpowiadało, teraz rolę się odwróciły.

— Chyba jednak jest — dopytywała, a ja słysząc jej zmartwienie w głosie, nie potrafiłam dłużej trzymać jej w niepewności. Chciałam też móc się komuś wygadać.

— Nie wszystko poszło po mojej myśli. — Skrzywiłam się. Raczej nic nie poszło. — Spotkałam się z Harrym, ale... Był kompletnie naćpany. Miałam z nim tylko pogadać, może wcisnąć mu jakieś prochy, by sprowadził mi więcej klientów, ale on chyba miał inne plany co do tego spotkania. — Trochę dziwnie się czułam mówiąc tak otwarcie o sprzedawaniu narkotyków, ale była to Debby, przy niej mogłam to zrobić. — Zaczął mnie obmacywać, a ja nie wiedziałam, co zrobić, bo nie reagował na mój sprzeciw. — Zerknęłam na Debre, której twarz zbladła momentalnie. Nie trzymałam jej dłużej w niepewności. — Udało mi się mu wyrwać  i uciec, ale trochę obawiam się, że Sergio nie będzie zadowolony z tego, że straciłam taką okazję.

— Boże, na pewno nic ci nie jest? — Widziałam, jaka była przejęta i może nawet na równi ze mną, choć ja nie okazywałam tego tak otwarcie.

— Jeszcze nie, zależy czy Harry będzie chciał się zemścić za to, że oberwał w głowę popielniczką — starałam się zażartować, ale blondynka nawet się nie uśmiechnęła.

Widziałam frustrację, która zaczęła pojawiać się na twarzy dziewczyny. Jak bardzo chciała, bym poczuła się bezpiecznie, tak nie mogła nic zrobić. Nie mogła zgłosić tego przecież na policję, wpakowałaby w kłopoty i mnie, a może nawet Chrisa i Damona. Choć oni na pewno mieli jakieś zabezpieczenia na takie sytuacje. Inaczej nie utrzymaliby się aż tak długo. Nic nie dało się zrobić.

Spojrzałam na blondynkę, która była głęboko zamyślona. Mnie również coś nie dawało spokoju.

— Chris kazał ci ze mną porozmawiać? — spytałam, co automatycznie ją ocknęło.

Uchyliła usta, lecz dopiero po chwili odpowiedziała.

— Nie będę ci kłamać, że mnie o to nie prosił, ale nie tylko on był ciekawy. Martwiłam się, bo widziałam, że coś jest na rzeczy, ale nie było okazji, by zapytać, bo ciągle byliście razem.

Spojrzałam na nią, starając się dowiedzieć czy mówiła prawdę, choć już od początku wiedziałam, że tak. Naprawdę się martwiła. Wierzyłam jej. Nawet puściłam koło ucha to, jak powiedziała, że Chris ją o to "prosił".

— Jeśli nie chcesz, nie powiem mu niczego. Dalej możesz mi ufać. — Ona natomiast miała co do tego wątpliwości.

— Wiem. Po prostu wydaje mi się, że jeśli powiem mu prawdę, uzna to za błahostkę i że nie powinnam narażać naszego planu ze względy na coś takiego. Może ma rację. — Westchnęłam, nie wiedząc już, co powinnam była robić. Nie nadawałam się do takiego życia.

— On... zrozumie jeśli powiesz mu prawdę. — Podeszła do mnie i przytuliła do siebie. — Jest przerażający i wydaje się bez uczuć, ale myślę, że jednak jakieś ma skoro przyjął nawet mnie ze względu na Damona. To, że on się nie boi, nie znaczy, że ty tego nie możesz, na pewno zdaje sobie z tego sprawę.

Jej uścisk naprawdę miał w sobie coś magicznego, co koiło moje rozszalałe nerwy, bo gdy jeszcze chwilę temu prawie drżałam ze strachu na samą myśl powrotu na salę, to teraz w jej ramionach czułam się o wiele lepiej.

Położyłam głowę na ramieniu blondynki, poważnie zastanawiając się nad jej słowami. Chris był dla mnie jedną wielką zagadką, ale szczerze, nie chciałam jej odkryć. Zbyt bardzo bałam się konsekwencji, jakie mogło to za sobą nieść.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Hm... Gwen nie chce poznać bliżej Chrisa, ale czy ktoś się jej o cokolwiek pytał? 🤭
Jak rozwiąże się jej sprawa z Chrisem i Sergio? 🤔
A może niespodziewanie do akcji wkroczy Harry? 😉
I co tak naprawdę łączy Chrisa i starszą kobietę? 😌

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now